Nieudana "gruba kreska"

Nieudana "gruba kreska"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Osiągnięcia i porażki obrad Okrągłego Stołu będą dziś tematem debaty w Pałacu Prezydenckim, której przewodniczył będzie sam Lech Kaczyński.
Skład zaproszonych gości (m.in. Piotr Gontarczyk i Antoni Macierewicz) każe przypuszczać, że wiele miejsca podczas tej debaty poświęcone zostanie tzw. "polityce grubej kreski". I słusznie, bowiem był to największy błąd popełniony przez władze "Solidarnościowe" po 1989 roku. Błąd, który powinien nas wiele nauczyć, ale z którego powinniśmy także wyciągnąć wnioski na przyszłość.
 
Autorem polityki "grubej kreski" był Tadeusz Mazowiecki, który jeszcze w 1989 roku ogłosił, że przeszłość i zbrodnie komunistów należy "grubą kreską" oddzielić od teraźniejszości i skupić się na budowie nowej, lepszej przyszłości. Z powodu polityki "grubej kreski" nie zdecydowano się na rozliczanie zbrodni komunistycznych. Sprawcy esbeckich morderstw z lat 80. pozostali więc bezkarni. Nie ujawniono nazwisk ani oficerów PRLowskich tajnych służb, ani ich konfidentów w szeregach Kościoła czy opozycji. Wykorzystali to komuniści. Używając swoich wpływów, materiałów kompromitujących, teczek i haków, po formalnym oddaniu władzy, objęli kluczowe stanowiska w gospodarce, bankowości, administracji i tajnych służbach. Pomagając sobie rozmaitymi hakami, mogli skutecznie zapewnić sobie bezkarność i silną pozycję.

Kto przez całe lata próbował się im przeciwstawić ten znikał z polskiej sceny politycznej (casus rządu Jana Olszewskiego), był określany jako wariat i oszołom (R. Giertych, A. Macierewicz) lub ginął w niewyjaśnionych okolicznościach (W. Pańko). Wszystkie wielkie afery polityczne, społeczne i gospodarcze, z którymi mieliśmy do czynienia od roku 1990 to afery, w których główne role odgrywali byli oficerowie tajnych służb i ich agenci. Afery te nie były wyjaśniane, bowiem komuniści zachowali tak wiele kontaktów i wpływów w organach ścigania, że nikt nigdy nie chciał badać ich zbrodni (wyjątki jak Michał Falzmann ginęły w "tajemniczych okolicznościach"). Rację miał Roman Giertych, który przez lata kwestionował legalność obrad i publicznie je krytykował.

 
W Czechach zaraz po upadku komunizmu wprowadzono prawny zakaz obejmowania stanowisk państwowych przez byłych oficerów bezpieki i ich konfidentów. Ta samo w Niemczech, gdzie zdelegalizowano STASI. W efekcie w Czechach nie było nawet jednej dziesiątej tych afer, co w Polsce. Czechy są dziś krajem bardziej stabilnym, bardziej normalnym i bardziej suwerennym. Jest tak dlatego, że w Czechach nie pozwolono komunistom uwłaszczyć się na państwowym majątku i nie pozwolono im zachować wpływów w administracji. Warto z tego wyciągnąć wnioski.