Zarzuty polityczne

Zarzuty polityczne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trudno oprzeć się wrażeniu, że prokuratorskie zarzuty wobec młodego funkcjonariusza ABW, kierującego akcją zatrzymania Barbary Blidy, mają charakter polityczny.
Niewykluczone, że rzeczywiście popełnił on błędy podczas akcji. Takim błędem wydaje się choćby niesprawdzenie czy Blida miała w domu broń i pozostawienie jej samej w łazience. Jednak to, że zarzuty są stawiane teraz, dwa lata po akcji wpisuje się w logikę działania prokuratury, która w tego rodzaju sprawach ożywia się zawsze wtedy, gdy zmienia się rządząca ekipa i powstaje odpowiedni klimat polityczny.
 
Tak było w słynnej "sprawie Lesiaka". Zarzuty zostały postawione zostały dopiero wtedy, gdy do władzy doszli bracia Kaczyńscy, „poszkodowani" zresztą w tej sprawie. Tak było w sprawie Emila Wąsacza z AW "S", rozliczanego z prywatyzacyjnych posunięć w czasach rządów SLD. Teraz mówi się o postawieniu zarzutów Zbigniewowi Ziobrze.

Podobnych przykładów są dziesiątki. Ich wspólnym mianownikiem jest to, że prokuratorzy stawiali zarzuty osobom związanym ze światem polityki dopiero wtedy, gdy opcja polityczna podejrzanych traciła władzę.

I tym razem widać to choćby po tempie śledztwa. Niedopełnienie obowiązku służbowego - sprawa stosunkowo błaha - mogłaby być wyjaśniona w ciągu najdalej kilku tygodni. Tymczasem prokuratorom zajęło to aż dwa lata. Trudno się oprzeć wrażeniu, że gdyby postępowanie było prowadzone szybciej, adekwatnie do stopnia skomplikowania sprawy, jego finał mógłby być inny (umorzenie).

Oczywiście nie kwestionuję samego śledztwa. Śledztwo w tej sprawie powinno być. Prawdziwym problemem jest to, że wynik śledztwa często zależny jest od realiów politycznych. Polska prokuratura bowiem wydaje się być instytucją, która nie zajmuje się ściganiem przestępstw lecz wspomaganiem rządzącej ekipy politycznej. Tak było w czasach PRL, za kolejnych ekip III RP i tak samo jest dziś. I niestety nic nie wskazuje na to, aby niebawem miało się to zmienić.