Zakaz rozpowszechnia spotu PiS

Zakaz rozpowszechnia spotu PiS

Sąd Okręgowy w Warszawie zakazał rozpowszechniania spotu wyborczego PiS pt. "Kolesie" i nakazał przeproszenie PO za naruszenie jej dobrego imienia i wprowadzenie w błąd wyborców.

Sąd zakazał PiS rozpowszechniania nieprawdziwej informacji zawartej w spocie, jakoby rząd zwalniał stoczniowców, załatwiał firmie senatora Tomasza Misiaka zlecenie na 48 milionów złotych, a żonie ministra Aleksandra Grada zlecenie na 50 milionów złotych, jak również informacji sugerującej, jakoby prezydent Warszawy przyznała "swoim ludziom" nagrody w wysokości 58 milionów złotych.

Sąd nakazał komitetowi wyborczemu PiS opublikowania w terminie 48 godzin od uprawomocnienia się orzeczenia, płatnego ogłoszenia (przeprosin) na antenie TVN24, TVN, TVP1, Polsat News, Polsat, pomiędzy godz. 20 a 22.

Oświadczenie ma mieć następującą treść: "Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości informuje, że w swoim materiale wyborczym w postaci spotu telewizyjnego pt. +Kolesie+ podał nieprawdziwe informacje jakoby rząd PO zwalniał pracowników stoczni, załatwiał firmie senatora Misiaka kontrakt na 48 milionów złotych, a firmie żony ministra Grada zlecenie na kwotę 50 milionów złotych oraz jakoby prezydent miasta stołecznego Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała swoim ludziom nagrodę w wysokości 58 milionów złotych. Komitet wyborczy PiS przeprasza Platformę Obywatelską za naruszenie jej dobrego imienia oraz wprowadzenie wyborców w błąd".

Sąd nakazał publikowanie tego oświadczenia przez okres nie krótszy niż 3 dni na wyjściowej stronie internetowej PiS – www.pis.org.pl oraz na wyjściowej stronie internetowej "Gazety Wyborczej" oraz "Dziennika".

Pełnomocnik Prawa i Sprawiedliwości Jacek Trela przekonywał przed sądem, że pozew PO nie powinien być rozpatrywany w trybie wyborczym. Argumentował, że spot "Kolesie" nie jest spotem wyborczym w rozumieniu ordynacji wyborczej do PE. Trela mówił, że zawarta w spocie informacja, że jest on finansowany przez komitet wyborczy PiS, nie czyni go materiałem wyborczym. O spocie mówił, że jest "kontynuacją debaty, która toczy się w Polsce przynajmniej od roku 2005". Debata ta, mówił Trela, dotyczy m.in. "patologii życia politycznego".

Platforma przekonywała z kolei, że każda forma agitacji w okresie kampanii wyborczej jest materiałem wyborczym.

Sąd uznał spot za materiał wyborczy, podkreślając, że kampania trwa od dnia, kiedy zarządzono wybory do PE.

To nie rząd likwiduje stocznie; trudno też uznać, że rząd załatwił zlecenie firmie senatora Tomasza Misiaka – argumentował sąd zakaz rozpowszechniania spotu wyborczego PiS.

"Chyba jasne dla każdego jest, że to nie rząd likwiduje stocznie, przynajmniej dla sądu jest to jasne" – mówiła prowadząca sprawę sędzia Alicja Fronczyk. Dodała, że likwidacja stoczni "nie jest wymysłem PO", a "jedynie konsekwencją zaleceń Komisji Europejskiej".

Odnosząc się do tezy zawartej w spocie PiS, że rząd PO załatwił firmie senatora Misiaka zlecenie "na grube miliony". sędzia podkreśliła, że przedstawiciele PiS nie dowiedli, że którykolwiek z członków rządu podjął "aktywne starania" (bo tak należy rozumieć słowo "załatwił" padające w spocie) na korzyść firmy Misiaka.

Pełnomocnik PiS przyznał przed sądem, że informacja, iż rząd załatwił zlecenie firmie Misiaka, to pewien "skrót myślowy", ale – jak dodał – fakt, że Agencja Rozwoju Przemysłu, która zawarła kontrakt z firmą związaną z Misiakiem, jest w stu procentach własnością Skarbu Państwa, uprawnia twierdzenie o udziale rządu w całej sprawie.

Sędzia Fronczyk nazwała rozumowanie przedstawione w tej sprawie przez Trelę "kompletnie nieuprawnionym". "To jest zbytnie upraszczanie. ARP jest osobną osobą prawną działającą na podstawie kodeksu spółek handlowych. Samo wykonywanie prawa głosu nie oznacza w żaden sposób, że minister skarbu państwa ma jakikolwiek realny wpływ na zaciąganie zobowiązań przez ARP" – argumentowała.

Sąd odniósł się też do sformułowania zawartego w spocie, że prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz "przyznaje swoim ludziom gigantyczne nagrody". "Należałoby udowodnić, w sytuacji, kiedy te nagrody przyznano sześciu tysiącom pracowników urzędu miasta stołecznego, że to są wszystko +jej ludzie+, +swoi ludzie+" – powiedziała sędzia Fronczyk.

Sąd nazwał też "bardzo ogólnym" zarzut o zleceniu na 50 milionów złotych, jakie – według spotu PiS – rząd miał "załatwić firmie żony ministra" Aleksandra Grada. "Nie ma (na to) żadnych przekonywujących dowodów. To jest znowu uproszczenie, które zwyczajnie nie polega na prawdzie" – podkreśliła sędzia.

Rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak powiedział już, że Prawo i Sprawiedliwość będzie się odwoływać do wyroku. PiS podtrzymuje, iż wszystkie informacje zawarte w spocie są prawdziwe, a dowodem tego – jak twierdzi – są materiały prasowe.

Przedstawiciele Platformy podkreślali podczas postępowania przed sądem, że powoływanie się na informacje medialne nie zwalnia PiS od odpowiedzialności, jeśli są one nieprawdziwe.

Pełnomocnik komitetu wyborczego PiS mówił po ogłoszeniu decyzji sądu, że spot wpisuje się w "ciągłość debaty politycznej", a "sprawy patologii w życiu politycznym są podnoszone nie tylko w czasie kampanii wyborczej". Podkreślił, że "to nie PiS wymyśliło Misiaka". Trela ocenił, że to "błąd, że sprawiedliwości angażuje się do rozstrzygania tego rodzaju spraw, kiedy powinien się uchylić od rostrzygnięcia".

ND, PAP