"Z wyrokami sądu się nie dyskutuje. Pomimo tego, że sąd nie przyznał nam w pełni racji, to jednak spot PiS będzie zakazany w 60-70 proc. To powinno dać dużo do myślenia politykom PiS" - powiedział Dzikowski.
Jak ocenił, orzeczenie sądów - okręgowego i apelacyjnego - nie wpłynie jednak na zachowanie polityków PiS. "PiS nigdy nie prowadził, nie prowadzi i nie będzie prowadził polityki miłości. Możliwe, że po tym orzeczeniu będą jeszcze bardziej buńczuczni" - podkreślił Dzikowski.
Sąd Apelacyjny podtrzymał w poniedziałek zakaz rozpowszechniania nieprawdziwej informacji w spocie Prawa i Sprawiedliwości pt. "Kolesie", jakoby rząd załatwiał zlecenia firmie senatora Tomasza Misiaka, a także żonie ministra Aleksandra Grada.
Ponadto Sąd uznał za uzasadnione zażalenie PiS dotyczące tej części spotu, w której jest mowa o zwalnianiu przed rząd stoczniowców oraz o przyznaniu przez prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz nagród "swoim ludziom".
W ubiegły czwartek Sąd Okręgowy zakazał PiS rozpowszechniania nieprawdziwej informacji w spocie, jakoby rząd zwalniał stoczniowców, załatwiał firmie senatora Tomasza Misiaka zlecenie na 48 mln zł, a żonie ministra Aleksandra Grada zlecenie na 50 mln zł, jak również informacji sugerującej, jakoby prezydent Warszawy przyznała "swoim ludziom" nagrody w wysokości 58 mln zł.
Rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak zapewnia, że jego partia nie dyskutuje z orzeczeniem Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie spotu "Kolesie" i opublikuje przeprosiny. Podkreślił jednak, że gdyby postępowanie nie toczyło się w trybie wyborczym, PiS udowodniłby, że całość reklamówki jest prawdziwa."Nie dyskutujemy z orzeczeniem sądu. Mamy zakreślony czas 48 godzin na przedstawienie przeprosin" - powiedział dziennikarzom Błaszczak.
"Zostawiamy ocenę całej sytuacji Polakom. Niech oni ocenią czy mówiliśmy prawdę, czy nie i w jakim zakresie" - dodał rzecznik klubu PiS.
Pytany o dalszą strategię partii na kampanię wyborczą do Parlamentu Europejskiego, Błaszczak zapowiedział, że pojawią się spoty, które "będą pokazywały to co dzieje się w kraju, ale będą też pokazywały pomysły na to co możemy zrobić w ramach Unii Europejskiej".
Sąd apelacyjny podtrzymał w poniedziałek zakaz rozpowszechniania nieprawdziwej informacji w spocie Prawa i Sprawiedliwości pt. "Kolesie", jakoby rząd załatwiał zlecenia firmie senatora Tomasza Misiaka, a także żonie ministra Aleksandra Grada.
Sąd uznał natomiast za uzasadnione zażalenie PiS dotyczące tej części spotu, w której jest mowa o zwalnianiu przed rząd stoczniowców oraz o przyznaniu przez prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz nagród "swoim ludziom".
W ubiegły czwartek sąd okręgowy zakazał PiS rozpowszechniania nieprawdziwej informacji w spocie, jakoby rząd zwalniał stoczniowców, załatwiał firmie senatora Tomasza Misiaka zlecenie na 48 mln zł, a żonie ministra Aleksandra Grada zlecenie na 50 mln zł, jak również informacji sugerującej, jakoby prezydent Warszawy przyznała "swoim ludziom" nagrody w wysokości 58 mln zł.Zdaniem Ryszarda Kalisza (SLD), wyrok sądu apelacyjnego w sprawie spotu "Kolesie" jest słuszny, ponieważ PiS nie było w stanie udowodnić prawdziwości stwierdzeń zawartych w reklamówce.
"Ważna jest prawdziwość treści zawartych w materialne wyborczym. Musi to być treść, która odpowiada rzeczywistości. Ciężar dowodu spoczywa na tym, który emituje materiał wyborczy" - podkreślił Kalisz w rozmowie z dziennikarzami.
W ocenie posła SLD, wyrok sądu okręgowego i apelacyjnego "jest słuszny, ponieważ PiS nie był w stanie udowodnić prawdziwości stwierdzeń" zawartych w reklamówce.
"PiS popełnił błąd przed sądem okręgowym, bo posługiwał się pierwszymi stronami dzienników, a to, że gazety napisały nie zwalnia z badania prawdziwości" - dodał Kalisz.
Sąd apelacyjny podtrzymał w poniedziałek zakaz rozpowszechniania informacji w spocie Prawa i Sprawiedliwości pt. "Kolesie", jakoby rząd załatwiał zlecenia firmie senatora Tomasza Misiaka, a także żonie ministra Aleksandra Grada.
Sąd uznał natomiast za uzasadnione zażalenie PiS dotyczące tej części spotu, w której jest mowa o zwalnianiu przed rząd stoczniowców oraz o przyznaniu przez prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz nagród "swoim ludziom".ND, PAP, keb