Związkowcy "S" i OPZZ przed bramą stoczni czekali na premiera

Związkowcy "S" i OPZZ przed bramą stoczni czekali na premiera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Związkowcy z "Solidarności" i OPZZ zebrali się wieczorem przed historyczną bramą gdańskiej stoczni. Przez godzinę czekali na premiera Donalda Tusk, później zasiedli do oglądania relacji ze spotkania szefa rządu z tymi związkowcami, którzy przyjęli jego zaproszenie do debaty.

Przed bramą nr 2 stoczniowcom towarzyszył ks. prałat Henryk Jankowski.

Związkowcy rozstawili przed bramą namiot, a pod nim plastikowe krzesła i  stół. Obok stanął telewizor.

Wiceprzewodniczącemu stoczniowej "S" Karolowi Guzikiewiczowi oraz  wiceprzewodniczącemu stoczniowej OPZZ Mirosławowi Bratkowskiemu towarzyszy kilkudziesięciu stoczniowców i gdańszczan. "Panie premierze, czekamy na pana. Mamy dla pana krzesło" - apelował Guzikiewicz.

Po półgodzinie oczekiwania wiceprzewodniczący stoczniowej "S" zadzwonił do  rzecznika rządu Pawła Grasia: "Chciałem panu powiedzieć, że nie jesteśmy tchórzami" - mówił do Grasia Guzikiewicz, odnosząc się w ten sposób do słów, jakie rzecznik rządu wypowiedział wcześniej w Sopocie.

"Ja powiem tak, ja nie winię za wszystko pana premiera, ale pan premier musi wziąć w swoje ręce to, co złego się w Polsce dzieje i dlatego rozmowa jest konieczna" - przekonywał Guzikiewicz rzecznika rządu.

Ks. Jankowski zapytany o powód, dla którego zjawił się pod bramą stoczni, powiedział: "W roku 80 tu byłem i teraz też tu jestem. Nie zmieniłem się: stary, dobry Jankowski".

Związkowcy zapowiadali, że będą czekać na premiera do godz. 20, ale kiedy ta  pora minęła, zostali na miejscu, by wspólnie obejrzeć transmisję z debaty, która odbywa się na Politechnice Gdańskiej. Na debatę stawili się przedstawiciele dwóch mniejszych związków działających w stoczni: Okrętowiec oraz Związku Zawodowego Inżynierów i Techników.

Z powodu zaproszenia tych dwóch związków związkowcy z "S" i OPZZ odmówili wzięcia udziału w debacie z premierem.

ND, PAP