Na Białorusi proces o szpiegostwo (aktl.)

Na Białorusi proces o szpiegostwo (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Mińsku rozpoczął się pierwszy w historii postsowieckiej Białorusi proces cudzoziemca oskarżonego o szpiegostwo. Przed sądem stanął obywatel Niemiec Christopher Letz.
Letzowi, który pracował ostatnio jako wykładowca w Centrum Marshalla w Garmish-Partenkirchen, zarzuca się kierowanie siatką agentów oraz werbowanie Białorusinów do pracy wywiadowczej. Letz, według niezależnych białoruskich mediów, nie przyznaje się do winy i uważa, że padł ofiarą prowokacji. Na Białorusi grozi mu od siedmiu do 15 lat więzienia.
Dariusz Lez, syn oskarżonego nazwał postawione ojcu przez białoruską prokuraturę zarzuty "absurdem". Jego zdaniem proces jest zemstą prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki za bardzo krytyczny artykuł, jaki jego ojciec opublikował w jednej z rosyjskich gazet. Celem władz białoruskich jest być może zamiar wymiany Leza na agentów białoruskich lub rosyjskich - twierdzi.
Lez jest byłym kapitanem artylerii ludowego Wojska Polskiego, który w latach 80. wyjechał z Polski. Związany jest z Ośrodkiem Studiów Strategicznych im. Marshalla w Garmisch-Partenkirchen. Rocznie ok. 350 wojskowych, dyplomatów i polityków z krajów Europy Środkowej oraz byłego Związku Radzieckiego uczęszcza na kilkumiesięczne kursy szkoleniowe. Otrzymują oni dyplomy podpisane osobiście przez amerykańskich sekretarzy stanu i obrony.
"Die Woche" przytacza opinię niemieckiego eksperta służb specjalnych Ericha Schmidt-Enbooma, który uważa, że Ośrodek im. Marshalla ma "silne wywiadowcze korzenie". Twierdzi on, że wydział, na którym Lez uczy amerykańskich oficerów geografii, jest ostatnim szlifem dla przyszłych rezydentów CIA na terenie byłego Związku Radzieckiego.
Proces przed Białoruskim Sądem Wojskowym, odbywać się będzie przy drzwiach zamkniętych. Sędzia wspomnianego sądu Paweł Lizunow wyjaśnił dziennikarzom, że taką ewentualność przewiduje kodeks karny w sprawach, w których mówi się o tajemnicach państwowych. Dziennikarze będą być może dopuszczeni na odczytanie sentencji wyroku, co - jak twierdzi Lizunow - może nastąpić już za kilka tygodni.
KGB nie podaje jakie tajemnice państwowe udało się wykraść Letzowi ani na korzyść jakiego państwa szpiegował. Można się tylko domyślać, że chodzi o Niemcy. Po zatrzymaniu Letza w Moskwie we wrześniu zeszłego roku przez rosyjski kontrwywiad, na prośbę białoruskiego KGB, prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka oświadczył, że "strona niemiecka nie zaprzecza, iż zatrzymany jest jej obywatelem".
Warto przypomnieć, że w styczniu tego roku w prasie pojawiła się, niepotwierdzona przez białoruskie władze, informacja o tym, że prezydent Łukaszenka zaproponował Amerykanom wymianę Letza na Pawła Borodina, sekretarza państwowego Związku Białorusi i Rosji, który znajdował się wtedy w więzieniu w Nowym Jorku.
Co nie mniej ciekawe Christopher Letz, obywatel Niemiec to w rzeczywistości Krzysztof Lec, były oficer polskiego wojska, który podczas "zimnej wojny" uciekł na Zachód. Taką informację podała w zeszłym roku specjalistyczna gazeta "Stars and Stripes", wydawana dla stacjonujących w Europie amerykańskich żołnierzy.
Komentatorzy zwracają uwagę, że przed jesiennymi wyborami prezydenckimi aktywność białoruskich służb specjalnych znacznie wzrosła. Oprócz Letza w areszcie śledczym KGB przebywa obecnie jeszcze jeden oskarżany o szpiegostwo cudzoziemiec. W sprawie zatrzymanej w kwietniu osoby nic jednak nie wiadomo - ani jakiej jest narodowości, ani dla kogo miała szpiegować.
Jak twierdzi komentator "Radio Racja" Jan Mikałajew w aktywności białoruskiego KGB nie ma nic przypadkowego. "W ten sposób białoruskie władze chcą zasiać w społeczeństwie wrogość do zachodnich państw i jednocześnie obwinić je o wywrotową działalność wobec Białorusi" - twierdzi dziennikarz.
nat, pap