"Były błędy w postępowaniu ws. Olewnika"

"Były błędy w postępowaniu ws. Olewnika"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Photos.com
Prokurator Elżbieta Gielo, prowadząca przez krótki czas śledztwo dotyczące porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika uważa, że w sprawie popełniono błędy.

Zeznając przed komisją śledczą badającą działania władz w tej sprawie, wskazała m.in., że błędem było "podejmowanie wątków drugo- i  trzeciorzędnych".

"Błędem było forsowanie teorii o samouprowadzeniu, bo w aktach głównych nic na to nie wskazywało. Błędem było chaotyczne prowadzenie czynności początkowych, koncentrowanie się zamiast na głównych świadkach - rodzinie, znajomych, współpracownikach m.in. na szeregowych pracownikach" - oceniła Gielo. "Można było lepiej zabezpieczyć ślady, zrobić lepsze oględziny miejsca zdarzenia. Nie  wykorzystano bilingów" - dodała.

Zastrzegła jednocześnie, że oceniając nieprawidłowości trzeba pamiętać o  realiach panujących wówczas, m.in. mniejszych możliwościach technicznych. "Można zaryzykować stwierdzenie, że nawet prawidłowe czynności procesowe nie przyniosły by efektu" - oceniła Gielo.

Jej zdaniem, kluczem do sukcesu było zderzenie materiałów operacyjnych policji, anonimów i akt głównych sprawy. "Oceniając działania nie można pominąć faktu, że policja miała większą wiedzę niż prokuratura" - wskazała. "W takich sprawach jak porwanie ważne są czynności operacyjne, ważne jest zaufanie między policją i prokuraturą" - dodała.

Prokurator podała, że w grudniu 2002 r. wysłała pismo do komendy głównej policji z prośbą o przejęcie sprawy. "Uważałam, że taką spraw powinna prowadzić wyspecjalizowana jednostka policji, mająca odpowiednie doświadczenie" -  argumentowała. Jak mówiła, jej prośba spotkała się z odmową.

"Wysłałam pismo do komendanta z prośba o interwencję, ale odpowiedzi nie  zdążyłam poznać. Z dalszego przebiegu sprawy wnioskuje, że jednostka została zmieniona dwa lata później" - powiedziała.

Gielo podkreślała, że prowadziła śledztwo od listopada 2002 do lutego 2003 r. "W tym czasie były święta, Nowy Rok, zmarła moja mama, więc także z tego powodu kilka dni nie byłam w pracy. Fizycznie śledztwo prowadziłam przez dwa miesiące, sześć lat temu" - wyjaśniła. Wśród działań, które wykonywała wymieniła m.in. przesłuchanie pokrzywdzonych (rodziny Olewników) i wspólnika Krzysztofa - Jacka K., który dziś jest podejrzany o współudział. Wykonała ponadto m.in. analizę listu Olewnika, zebrała informacje o zadłużeniu jego firmy. Prokurator wskazała, że w tamtym czasie prowadziła także kilka innych spraw, głównie gospodarczych.

Gielo zapewniła, że jej celem było to by sprawa miała szczęśliwy finał. "Do końca życia pozostanę ze świadomością, że gdy zajmowałam się sprawą, Krzysztof Olewnik jeszcze żył" - mówiła.

Komisja planuje przesłuchanie kilkunastu prokuratorów i policjantów prowadzących i nadzorujących śledztwo dotyczące porwania i zabójstwa Olewnika. Jako pierwszą wezwano Gielo. Jeszcze w środę ma stawić się również prok. Leszek Wawrzyniak z Prokuratury Rejonowej w Sierpcu, który w 2001 r. wszczął pierwsze śledztwo po porwaniu.

"Prokurator Gielo prowadziła sprawę krótko, już po tym pierwszym bardzo nieudanym wątku śledztwa, które było prowadzone w Sierpcu - trwało rok i jeden miesiąc i było postępowaniem bardzo nieskutecznym" - ocenił w przerwie posiedzenia komisji jej przewodniczący Marek Biernacki (PO).

"Spotkanie pokazało pewien obraz osoby, które przejęła sprawę. Pokazało też pewną patologię (...) - jak na jedną sprawę prokuratorzy zmieniali się bardzo często" - dodał.

Biernacki wskazał, że w związku z uzyskiwanym w toku prac komisji obrazem działań pionu operacyjnego policji wstrzymał chwilowo prace nad ustawą o  czynnościach operacyjno-rozpoznawczych. "Praca tej komisji będzie fundamentem do  tworzenia prawa. Widać, że relacji między panią prokurator, a policjantami właściwie nie było" - ocenił.

Poseł podkreślał zasadność złożenia przez Gielo wniosku ws. zmiany policyjnej grupy dochodzeniowej. "Chciała żeby sprawę prowadził +warszawski terror+. Ta  decyzja, która być może byłaby fundamentalna, została zrealizowana dopiero po  dwóch latach" - wskazał Biernacki.

Krzysztofa Olewnika porwano w 2001 r. Sprawcy więzili go przez wiele miesięcy, potem postanowili zabić. Już po tym jak został zamordowany, jego rodzina - upewniana przez bandytów, że Krzysztof żyje - zapłaciła 300 tys. euro okupu za jego uwolnienie.

W marcu 2008 r. płocki sąd okręgowy skazał 10 z 11 oskarżonych o uprowadzenie i zabójstwo Olewnika (jedną osobę uniewinniono). Kary dożywocia wymierzono Sławomirowi Kościukowi i Robertowi Pazikowi, odpowiadającym bezpośrednio za  zabójstwo. Obaj popełnili w celach samobójstwa (Kościuk w kwietniu 2008 r., Pazik - styczniu tego roku). Wątek samobójstw komisja także będzie wyjaśniać, podobnie jak badane będzie, czy Franiewski - o którym pisano, że był policyjnym konfidentem - mógł liczyć w zamian na przychylność śledczych.

Już po wyroku, w lutym 2009 w sprawie porwania i zabójstwa został zatrzymany b. przyjaciel i biznesowy wspólnik Krzysztofa Olewnika - Jacek K. Usłyszał zarzuty udziału w grupie przestępczej planującej porwanie Olewnika oraz  współudział w jego uprowadzeniu i przetrzymywaniu. W maju areszt dla Jacka K. został przedłużony o kolejne trzy miesiące - do 11 sierpnia.

ND, PAP