Czego nie podpisał prezydent

Czego nie podpisał prezydent

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Z. Furman/Wprost
MSZ oczekuje na podpis prezydenta Lecha Kaczyńskiego pod nominacjami ambasadorów RP do Afganistanu, Argentyny, przy ONZ i OBWE w Wiedniu, przy Unii Zachodnioeuropejskiej (UZE) w Brukseli, Chin, Egiptu, Libii, Nowej Zelandii i Serbii - wynika z informacji przekazanych przez resort spraw zagranicznych.
W Afganistanie ambasadorem ma zostać - Maciej Lang, Argentynie - Jacek Bazański, przy OBWE - Przemysław Grudziński, przy UZE - Beata Pęksa-Krawiec, Chinach - Tadeusz Chomicki, Egipcie - Piotr Puchta, Libii - Wojciech Bożek, Nowej Zelandii - Beata Stoczyńska i Serbii - Andrzej Jasionowski.

Według danych MSZ, kilku ambasadorów przebywających już na placówkach czeka na nominację umożliwiającą pełnienie funkcji w innych krajach.

Ambasador RP w Meksyku Anna Niewiadomska czeka na zgodę prezydenta na pełnienie funkcji w Belize, Hondurasie, Nikaragui, Salwadorze i Kostaryce; ambasador RP w Nigerii Przemysław Niesiołowski - w Ghanie i Kamerunie; ambasador w Kolumbii Jacek Perlin - na Haiti i Saint Lucia; ambasador w Arabii Saudyjskiej Adam Kułach- w Jemenie; ambasador w Tajlandii Jerzy Bayer - w Myanmarze; ambasador w Australii Andrzej Jaroszyński - w Papua-Nowa Gwinea; ambasador w RPA Marcin Kubiak - w Suazi.

Jak podaje MSZ, ambasador w Argentynie (który nie jest jeszcze mianowany) miałby pełnić funkcję także w Paragwaju i Urugwaju.

MSZ oczekuje także na decyzję prezydenta o odwołaniu ambasadorów w: Armenii - Tomasza Knothe, przy UZE - Bogusława Winida, Chinach - Krzysztofa Szumskiego, Erytrei - Tadeusza Strojwąsa, na Filipinach - Jerzego Bayera, w Kongo - Bogusława Nowakowskiego, Luksemburgu - Barbary Labudy, na Łotwie - Macieja Klimczaka, Mongolii - Zbigniewa Kulaka, Nikaragui - Andrzeja Braitera, Nowej Zelandii - Lecha Mastalerza, Paragwaju - Stefana Piaszczyka, Urugwaju - Lecha Kubiaka, Serbii - Macieja Szymańskiego, Turkmenistanie - Macieja Langa oraz na Węgrzech - Joanny Stempińskiej.

Przy każdej nominacji ambasadorskiej prezydent podpisuje postanowienie o mianowaniu, akt mianowania oraz listy uwierzytelniające, czyli trzy dokumenty. Przy odwołaniu zaś m.in. postanowienie o odwołaniu i akt odwołania. Stąd - według resortu spraw zagranicznych - brakuje blisko 100 podpisów prezydenta pod różnymi dokumentami niezbędnymi do objęcia bądź zwolnienia przez ambasadora swojej placówki.

W dwóch przypadkach - jak informuje MSZ - zostały podpisane postanowienia o odwołaniu ambasadora, ale nie zostały podpisane formalne akty odwołania. Chodzi o ambasadorów w Jordanii - Andrzeja Bierę oraz Libii - Józefa Osasa.

MSZ ocenia, że brak prawie stu podpisów Lecha Kaczyńskiego pod aktami mianowania i odwołania ambasadorów, listami odwołującymi i uwierzytelniającymi nie pozwala na uregulowanie relacji Polski z 36 krajami, a za kilka dni już z ponad 40.

Resort zaznacza, że jeśli prezydent nie podpisze tych nominacji, to w najbliższych miesiącach nowi szefowie placówek będą kierowani do nich w randze charge d'affaires, by kierować zespołem i przygotowaniami do polskiej prezydencji w UE w II połowie 2011 roku, choć MSZ ma świadomość ograniczeń takiego rozwiązania.

Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski wyjaśniał, że mowa jest o braku prawie stu podpisów, ponieważ niektórzy przyszli ambasadorowie mają objąć po kilka placówek, a potrzebny jest podpis na każdej akredytacji. Rzecznik dodał, że resort oczekuje na kilkadziesiąt dokumentów odwołujących ambasadorów, bo listy odwołujące poprzednika zawsze wręcza się wraz z listami uwierzytelniającymi nowego ambasadora.

Dodał, że brak odwołań i nominacji w kilku przypadkach sparaliżował funkcjonowanie tzw. regionalnej formuły polskich ambasad. Jak wyjaśniał, chodzi o te ambasady, które po likwidacji ponad 20 placówek w 2008 roku, zostały tak przebudowane, by obejmować cały region, a tymczasem ich szefowie nie uzyskali dokumentów potwierdzających dodatkowe akredytacje.

Paszkowski poinformował też, że kilku odwoływanych ambasadorów odchodzi na emeryturę lub obejmuje stanowiska kierownicze w MSZ z konkursu. "Te decyzje nie mogą czekać, bo mogą oznaczać już nie tylko zakłócenie pracy placówek, ale i centrali MSZ" - zaznacza.

Podkreślił, że niektórzy z ambasadorów deklarują gotowość pilnego zwrócenia się do Sikorskiego o przekazanie prezydentowi ich wystąpienia o natychmiastowe popisanie dokumentów odwołujących, gdyż brak podpisu "poważnie koliduje z ich planami zawodowymi i osobistymi". "Zakładali - i słusznie - swój powrót po zakończeniu misji. Nie chcemy uruchamiać takiej formuły, ale jeżeli okaże się konieczna, nie wykluczamy" - dodał Paszkowski.

Rzecznik zwraca też uwagę, że 14 ambasadorów akredytowanych w Polsce, których przedstawicielstwa znajdują się jednak poza Polską, jest gotowych do złożenia listów uwierzytelniających prezydentowi. W przypadku niektórych - według Paszkowskiego - okres oczekiwania wynosi już prawie półtora roku, pierwszy z listy zaległości oczekuje od marca 2008.

W piątek rano szef MSZ Radosław Sikorski powiedział w TVP1, że nazbierało się trochę niepodpisanych nominacji i postanowień ambasadorskich. "Dochodzimy do 100 podpisów brakujących, z tym że to jest po kilka podpisów na placówkę" - mówił minister.

W reakcji na te słowa szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki powiedział na piątkowej konferencji prasowej, że na decyzję prezydenta czeka 15 wniosków o powołanie ambasadorów. Jak dodał, ponieważ w wielu przypadkach jeden ambasador powoływany jest do pełnienia misji w więcej niż jednym kraju, to te 15 wniosków dotyczy 28 państw.

Kownacki podkreślił, że trzy z tych wniosków przyszły do Kancelarii Prezydenta przedwczoraj i - jak dodał - "mówienie, że one za długo czekają, jest bardzo brzydkie".

Z kolei na sobotniej konferencji prasowej Kownacki zaapelował do Sikorskiego o "elementarną uczciwość i niewprowadzanie w błąd opinii publicznej" w sprawie nominacji ambasadorskich. Dodał też, że szef MSZ obraża prezydenta uwagami w stylu: "apeluję o większą sumienność".

Prezydencki minister podkreślał, że to prezydent zgodnie z konstytucją mianuje i odwołuje ambasadorów. "Mianuje i odwołuje, czyli podejmuje decyzje o mianowaniu i decyzje o odwołaniu. Nie jest to, przepraszam, dodatek do długopisu, który ma automatycznie podpisać każdy wniosek, który zechce się zrodzić w głowie ministra spraw zagranicznych" - mówił Kownacki.

Podkreślał też, że na podpis prezydenta czeka kilkanaście wniosków pod nominacjami ambasadorskimi, ale tylko czterech ambasadorów oczekuje w kraju na decyzję w prezydenta. "To dotyczy kluczowych zupełnie krajów dla naszej dyplomacji, mianowicie: Urugwaju, Paragwaju, Argentyny - jedna osoba; Egiptu, Sudanu, Erytrei - druga osoba; Niger i Libia - trzecia i OBWE w Wiedniu - czwarta" - wyliczał Kownacki.

Jak zaznaczył, w niektórych krajach - w Chinach i Serbii - na miejscu przebywa jeszcze poprzedni ambasador, który nie został odwołany, więc trudno - zdaniem ministra - mówić, że nie w danym państwie nie ma polskiego ambasadora.

Kownacki mówił też, że są ambasadorowie RP, którzy przebywają w jednym kraju, ale mają otrzymać powołanie do innych krajów, gdzie nie mamy swojej ambasady. Jako przykład podał panią ambasador w Meksyku, która czeka na nominacje do Belize, Gwatemali, Hondurasu, Kostaryki, Salwadoru i Nikaragui. "To są te kluczowe dla pana ministra Sikorskiego kraje" - mówił minister.

pap, keb