Gombrowicz używany

Gombrowicz używany

Dodano:   /  Zmieniono: 
40 lat temu zmarł jeden z najdowcipniejszych pisarzy w dziejach. Był przy tym zaprzysięgłym krytykiem pisarstwa politycznie zaangażowanego. – Interesowały go nie tyle plotki polityczne, ile raczej mechanizmy historii. Uważał też, że wypowiadanie się o polityce nie jest rolą pisarza – wyznała niedawno w wywiadzie dla "Dziennika" jego żona, Rita Gombrowicz. Szkoda, że to, co się obecnie wyrabia z Gombrowiczem w największych polskich mediach, pozbawione jest poczucia humoru.
Zdzisław Pietrasik na łamach „Polityki" (nr 31) usiłuje przywłaszczyć autora „Kosmosu” na użytek bieżącej batalii politycznej. Publicysta uznaje, że niewielkie zainteresowanie zarówno rokiem Gombrowiczowskim, jak i aktualną rocznicą, byłoby samemu Gombrowiczowi na rękę. Literat nie znosił bowiem jakiejkolwiek celebry, w związku z czym ganił i wyśmiewał chcących świętować swoją rzekomą wielkość prawdziwych Polaków, którzy równie chętnie, co często przywdziewali "Witkacowski kołpak napuszenia". 

Pietrasik uznaje, że Gombrowicz czułby się doskonale w dzisiejszej Polsce, w której hasła typu "Nicea albo śmierć" są na porządku dziennym. Pisarz zostaje tym samym użyty w zawoalowanej, bo przykrytej złotym płaszczem publicystyki kulturalnej, walce politycznej. Autor „Bakakaju" występuje tutaj w charakterze pałki na „ciemnogród”. Przywołując przypadek Romana Giertycha, kasującego ze szkolnego kanonu lektur dzieła Gombrowicza, jako reprezentatywny przykład obiektu potencjalnych kpin pisarza, Pietrasik przyjmuje bitewną strategię byłego ministra edukacji.

Używanie w politycznym boju pisarza, który stronił od dyskursu politycznego, gorączkowo broniąc się przed wszystkimi możliwymi ideologicznymi klasyfikacjami, jest nadużyciem. Gdyby żył, byłby nasz. Biłby ich. Podobnie było z Miłoszem i sprawą jego pochówku na Skałce. Nagle środowiska narodowo-katolickie uznały noblistę za zdrajcę, druga strona barykady – wręcz przeciwnie. Mimo, że wielu przedstawicieli obu stronnictw nie znało twórczości poety.

Jednak Pietrasikowi nieznajomości tekstów Gombrowicza nie można zarzucić. Tak jak akademickiemu specjaliście od niej, Zbigniewowi Jarzębskiemu, który w rozmowie z „Gazetą Wyborczą" (25.07) uznał – kierując się intuicją godną publicysty „Polityki” – że Gombrowicz w tekście dla gazety byłby przekornie konserwatywny, natomiast w organie konserwatywnym zachwycałby się czymś lubieżnym, obcym, niebezpiecznym. Wszystko dla fermentu i w ramach ucieczki od gęby oraz upupiania, którego próba została z gracją słonia podjęta przez Pietrasika.

Z pewnością w rozmowie z „CKM-em" Gombrowicz wyeksponowałby się od subtelnej strony, by nazajutrz udzielić jadowicie szowinistycznego wywiadu „Gali”. Etc.