Rosjanie porażeni polskim Gromem

Rosjanie porażeni polskim Gromem

Dodano:   /  Zmieniono: 
photos.com
Podczas ubiegłorocznej wojny rosyjsko-gruzińskiej 9 rosyjskich samolotów i śmigłowców zostało polskimi rakietami Grom - dowiedział się "Dziennik". W 2007 roku Gruzja kupiła od polski 30 ręcznych wyrzutni i 100 rakiet tego typu. Strona gruzińska oficjalnie nie potwierdza tych danych: - Cały zagraniczny sprzęt wojskowy został dobrze wykorzystany – ucina dyskusję w tej sprawie gruziński minister ds. integracji Temur Jakobaszwili.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że znajdujące się w wyposażeniu polskiej armii rakiety Grom to w rzeczywistości zmodyfikowane rosyjskie rakiety typu Igła. Polska wykradła plany konstrukcji tych rakiet na początku lat 90-tych, w czasach, gdy ZSRR chylił się ku upadkowi. – Nasz oficer jeździł tam z walizkami pieniędzy i przywoził plany na dyskietkach – relacjonuje jedna z osób związanych z polskim wywiadem. Obecnie rakiety są produkowane w zakładach Mesko w Skarżysku-Kamiennej.

Dowód na taśmie

O tym, że polskie Gromy okazały się skuteczne w czasie wojny na Kaukazie „Dziennik" dowiedział się od jednego z oficerów związanych z polskim MON. Z informacji, jakie Polska miała otrzymać od strony gruzińskiej wynika, że rakiety odpalono 12 razy, a 9 z nich trafiło w cel. Nie każde trafienie oznaczało jednak automatyczne zniszczenie samolotu, bądź śmigłowca. – Strąceń było kilka – uważa polski oficer. Jeden taki przypadek miał zostać przez Gruzinów utrwalony na taśmie wideo – film pokazuje gruzińskich żołnierzy, którzy najpierw strzelają do rosyjskich myśliwców rakietami typu Igła. Kiedy te chybiają celu zostaje odpalony Grom. Rakieta niszczy jeden z myśliwców.

Wyrzutnia w rękach wroga

Po wojnie na Kaukazie dane z wyrzutni używanych w walce miały trafić m.in. do polskich ekspertów z Wojskowej Akademii Technicznej. Naukowcy chcą zapoznać się z technikami, jakich rosyjscy piloci używali do unieszkodliwiania rakiet i dokonać modernizacji, które sprawią, że polska wyrzutnia będzie jeszcze skuteczniejsza. To ostatnie jest konieczne, ponieważ część wyrzutni została porzucona przez wycofującą się gruzińską armię i trafiła w ręce Rosjan, którzy dzięki temu mogli zapoznać się z polską technologią. Dzięki temu, będą mogli wyposażyć swoje statki powietrzne w systemy, które pozwalają na uniknięcie trafienia rakietą.

Libański pośrednik

W jaki sposób polskie rakiety trafiły do Gruzji? Do transakcji doszło w 2007 roku i została ona odnotowana w publicznie dostępnym rejestrze ONZ zawierającym informację o sprzedaży i zakupie broni przez państwa z całego świata. Co ciekawe jednak sprzęt nie trafił do Gruzinów wprost z fabryki Mesko, lecz z magazynów polskiej armii. W transakcji brał również udział pośrednik z Libanu – Abdul Rahman El-Assir. Okazuje się bowiem, że kierowany wówczas przez prezesa Romana Baczyńskiego koncern zbrojeniowy Bumar, do którego należy m.in. Mesko, miał w zwyczaju handlować z poszczególnymi państwami wykorzystując do tego pośredników, znających lokalne rynki. 

"Dziennik", arb