Były szef gabinetu Kwaśniewskiego przed sądem

Były szef gabinetu Kwaśniewskiego przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Proces Marka U. - byłego szefa gabinetu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, oskarżonego o ujawnienie tajemnicy państwowej i składanie fałszywych zeznań - rozpoczął się we wtorek przed warszawskim sądem rejonowym. Markowi U. grozi mu do pięciu lat więzienia.
Śledztwo przeciwko U. prowadziła Prokuratura Okręgowa w Katowicach. Według aktu oskarżenia, były szef gabinetu prezydenta miał ujawnić w sierpniu 2003 r. tajemnicę państwową, informując byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka o działaniach podjętych wobec niego przez służby specjalne w związku z rzekomym przyjęciem przez niego łapówki. Fałszywe zeznania miał zaś złożyć w 2004 r. w postępowaniu dotyczącym PKN Orlen. Oskarżony nie przyznał się do winy. - Moja rozmowa z Kaczmarkiem w sierpniu 2003 r. miała charakter towarzyski i ogólny. Na pewno go nie ostrzegałem" - przekonywał.

Przeciek czy niewinna rozmowa?

Śledztwo w tej sprawie było konsekwencją wiedeńskiego spotkania znanego biznesmena Jana Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem w lipcu 2003 r. Po powrocie do Polski Kulczyk miał poinformować szefa Agencji Wywiadu Zbigniewa Siemiątkowskiego, że - według Ałganowa - były minister skarbu Wiesław Kaczmarek i były szef Nafty Polskiej Maciej Gierej przyjęli od Rosjan 5 mln dolarów łapówki za pomoc w prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej.

Informacji tej nadano klauzulę "ściśle tajne", a szef wywiadu zainicjował działania, by ją zweryfikować. Zgodnie z procedurą, o sprawie Siemiątkowski poinformował prezydenta, a także m.in. premiera, ministra sprawiedliwości i szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Z ustaleń prokuratury wynika, że z informacją tą zapoznał się U., posiadający certyfikat bezpieczeństwa dotyczący informacji niejawnych. Później przekazał ją prezydentowi. 5 sierpnia poleciał do Juraty, gdzie Kwaśniewski spędzał urlop. Tego samego dnia wrócił do Warszawy. Następnie zadzwonił do Kaczmarka i zaprosił go na rozmowę. Ta rozmowa odbyła się w Pałacu Prezydenckim 7 sierpnia - ustaliła prokuratura.

Właśnie wtedy - zdaniem prokuratury - U. miał powiedzieć Kaczmarkowi, że służby specjalne prowadzą działania w sprawie rzekomej łapówki. Śledczy uznali, że w taki sposób przekroczył on swoje uprawnienia i zdradził tajemnicę państwową.

Jak wyjaśniał we wtorek oskarżony, podczas rozmowy w sierpniu 2003 r. zapytał tylko Kaczmarka czy zna on krążącą po Warszawie plotkę dotyczącą rzekomego przyjęcia przez Giereja korzyści majątkowej. - Uznaliśmy, że, ze względu na absurdalność pomówień, życie i tak zweryfikuje te bzdury, a walka z plotką tylko potęguje jej działanie - mówił.

Fałszywe zeznania czy wyższa konieczność?

Drugi zarzut wobec byłego szefa gabinetu prezydenta dotyczy składania fałszywych zeznań w innym prowadzonym przez katowicką prokuraturę śledztwie - w sprawie zatrzymania w 2002 roku ówczesnego szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego. Jest jednak także pośrednio związany z rzekomą łapówką. U. miał zeznać wtedy, że nic mu nie wiadomo na temat rzekomej łapówki oraz że nic nie wie na temat prowadzonego postępowania w tej sprawie.

Prokuratura przyjęła, że jeżeli świadek - w tym przypadku U. - chciałby uchronić się od ujawnienia tajemnicy państwowej, powinien był zasygnalizować to w czasie przesłuchania. Wówczas prokuratura musiałaby wystąpić o uchylenie tajemnicy. Oskarżony tego nie zrobił.

- Odpowiadając na pytania prokuratora, działałem w sytuacji wyższej konieczności i chroniłem informacje wyższego rzędu, postąpiłem właściwie a moją intencją nie było składanie fałszywych zeznań - wyjaśniał przed sądem były szef gabinetu prezydenta. Dodał, iż ustawodawca nie przewidział sytuacji, aby prokuratura okręgowa pytała o ściśle tajne informacje znane kilku osobom w państwie.

PAP, arb