Polska przegrała ze Słowacją przy pustych trybunach

Polska przegrała ze Słowacją przy pustych trybunach

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska przegrała w Chorzowie ze Słowacją 0:1 (0:1) w meczu grupy 3. eliminacji piłkarskich mistrzostw świata. Goście zapewnili sobie zwycięstwo w grupie i pierwszy w historii awans do finałów mundialu. To nie jedyny powód do smutku polskich piłkarzy. Bojkot kibiców protestujących przeciwko PZPN, fatalna gra reprezentacji w eliminacjach oraz zimowa aura sprawiły, że na obiekcie mogącym pomieścić ponad 47 tysięcy widzów pojawiło się około pięciu tysięcy.
Piłkarze Słowacji w bardzo szczęśliwych dla nich okolicznościach pokonali w Chorzowie Polskę 1:0 i po raz pierwszy w historii awansowali do finałów mistrzostw świata. Swoją słabą grą potwierdzili jednak, że grupa 3. eliminacji odstawała poziomem od innych.

Bojkot kibiców

Smutny to był wieczór na Stadionie Śląskim. Bojkot kibiców protestujących przeciwko PZPN, fatalna gra reprezentacji w eliminacjach oraz zimowa aura sprawiły, że na obiekcie mogącym pomieścić ponad 47 tysięcy widzów pojawiło się około pięciu tysięcy. W tym gronie głośno dopingowała swoją drużynę grupa fanów (ok. 1300) ze Słowacji. Nieliczni polscy kibice wywiesili transparent z napisem "Chcemy dobra polskiej piłki. Polacy jesteśmy z wami", podkreślając w ten sposób, że protestują przeciwko PZPN, a nie reprezentacji.

Słowacy grali o awans

Sytuacja drużyny Vladimira Weissa przed tym meczem była jasna. Jego podopieczni musieli zakładać zwycięstwo Słowenii nad San Marino w równolegle rozgrywanym spotkaniu, dlatego do bezpośredniego awansu potrzebowali w Chorzowie sukcesu. Biało-czerwoni grali tylko o honor i prawdopodobnie o przedłużenie przygody Stefana Majewskiego z kadrą.

Fatalne warunki do gry

Padający prawie cały dzień śnieg sprawił, że obie drużyny musiały walczyć w ekstremalnych warunkach. Organizatorzy chyba za późno włączyli urządzenie podgrzewające murawę, poza tym przy tak obfitych opadach trudno było liczyć na zieloną murawę.

Samobój

Dziwny mecz rozpoczął się równie dziwnie. Już w trzeciej minucie nieatakowany przez nikogo Seweryn Gancarczyk kopnął piłkę do własnej bramki. Jerzy Dudek (powrót do kadry po ponad trzech latach) był bez szans. Szał radości w obozie gospodarzy i konsternacja wśród Polaków. Stefan Majewski miał prawo pomyśleć w tym momencie, że wszystkie siły obróciły się przeciwko niemu. Po około dziesięciu minutach gospodarze ruszyli do ataków, ale na śniegu trudno było konstruować groźne akcje. Próbowali m.in. Ireneusz Jeleń i Mariusz Lewandowski - strzelali za lekko lub niecelnie.

Bez szans

W 32. minucie kolejny pech biało-czerwonych. Lewandowski zdecydował się na mocny strzał zza pola karnego, jednak piłka trafiła w spojenie słupka z poprzeczką (przy okazji strącając śnieg z bramki). W ostatniej minucie pierwszej połowy przed dogodną okazją stanął Jeleń, ale jego strzał w kierunku opuszczonej przez Jana Muchę bramki zablokowali obrońcy gości. Po przerwie biało-czerwoni osiągnęli już zdecydowaną przewagę. Słowacy uznali, że w tak trudnych warunkach nie ma sensu dalej atakować i ryzykować utratą gola. Chwilami nie byli w stanie przekroczyć środkowej linii. Z naporu podopiecznych Majewskiego niewiele jednak wynikało.

W 65. minucie Słowakom udało się w końcu wyprowadzić kontratak, ale w sytuacji sam na sam Dudek powstrzymał Jana Kozaka. W odpowiedzi strzał Jelenia obronił Mucha, a w 73. minucie świetnej okazji nie wykorzystał Ludovic Obraniak. W miarę upływu czasu napór biało-czerwonych przybierał na sile. Wyróżniający się Mariusz Lewandowski robił co mógł, jak np. w 84. minucie, gdy znów uderzył potężnie na bramkę Słowaków. Mucha ponownie okazał się lepszy. "Afryka, Afryka!" - krzyczeli po ostatnim gwizdku słowaccy fani, którzy wbiegli na murawę, żeby wyściskać się ze swoimi bohaterami. 

Nawet aura stadionu nie pomogła

Największym w środę był bez wątpienia Mucha, bramkarz warszawskiej Legii. Na Stadionie Śląskim polscy piłkarze trzykrotnie w historii zapewniali sobie awans do mistrzostw świata - w 1977, 1985 i 2001 roku, a raz do finałów mistrzostw Europy (w 2007). W kilku innych przypadkach sukcesy na chorzowskim obiekcie miały ogromny wpływ na awans biało-czerwonych do finałów MŚ. Tym razem zasłużony dla polskiej piłki stadion był świadkiem awansu rywali.

Bramka: Seweryn Gancarczyk (3-samobójcza)

Żółta kartka: Vladimir Weiss (Słowacja). Sędzia: Jonas Eriksson (Szwecja). Widzów ok. 5 tys.

Polska: Jerzy Dudek - Jakub Rzeźniczak, Arkadiusz Głowacki, Jarosław Bieniuk, Seweryn Gancarczyk - Jakub Błaszczykowski, Roger Guerreiro (60-Sławomir Peszko), Mariusz Lewandowski, Ludovic Obraniak - Ireneusz Jeleń (68-Robert Lewandowski), Paweł Brożek (86-Dawid Janczyk).

Słowacja: Jan Mucha - Peter Pekarik, Martin Petras, Zdenko Strba, Kornel Salata - Vladimir Weiss (66-Jan Novak), Marek Hamsik, Jan Kozak (85-Miroslav Karhan), Kamil Kopunek - Stanislav Sestak (75-Dusan Svento), Erik Jendrisek.

PAP< dar