Międzynarodowa obława (aktl.)

Międzynarodowa obława (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Śledztwo w związku z wtorkowymi atakami terrorystów na WTC i Pentagon prowadzi do wielu krajów. FBI bada obecnie co najmniej dwa tysiące wątków tej sprawy.
W tym prowadzonym na wielką skalę śledztwie, zaangażowanych jest ok. cztery tysiące agentów FBI i ok. trzech tysięcy funkcjonariuszy innych służb. Ślady terrorystów, na jakie natrafiła FBI, prowadzą również do Hamburga. Niemiecka policja w tym mieście aresztowała w czwartek pracownika lotniska, którego jednak w piątek zwolniono z braku dowodów.

Niemieckie i amerykańskie władze bezpieczeństwa zapowiedziały ścisłą współpracę w ściganiu islamskich fundamentalistów na terenie Niemiec. Do Hamburga przybył w piątek w tym celu przedstawiciel FBI.

Prokurator generalny Niemiec Kay Nehm w czwartek wszczął śledztwo przeciwko kilku arabskim terrorystom, podejrzewanym o utworzenie w Hamburgu terrorystycznego ugrupowania, planującego ataki na USA.

Niemieckie władze potwierdziły, że trzy osoby pochodzenia arabskiego, związane zdaniem FBI z zamachem w USA, mieszkały i studiowały przez dłuższy czas w Hamburgu. Dwie z nich były prawdopodobnie na pokładzie amerykańskiego samolotu, który uderzył w pierwszą z wież World Trade Center. Trzecia osoba znajdowała się w maszynie, która rozbiła się wkrótce potem w Pennsylwanii.

Jak poinformował tygodnik "Der Spiegel", Arabowie ci byli bezpośrednio przed zamachem w kontakcie z innymi podejrzanymi osobami. I tak Mohammed Atta, jeden z dwóch studentów politechniki w Hamburgu, podał przy rezerwacji lotu z Bostonu do Los Angeles identyczny numer telefonu jak czterech innych Arabów, którzy byli na pokładzie samolotów wykorzystanych do zamachów.

Śledztwo prowadzone przez niemiecką prokuraturę nie wykazało powiązań rozpracowywanej grupy przestępczej z Osamą bin Ladenem (na zdjęciu). Jednak Amerykanie zebrali wiele poszlak i dowodów, że to właśnie ten terrorysta stoi za zamachem. Jak twierdzi sekretarz obrony USA Colin Powell, jest on głównym podejrzanym, co do winy którego istnieje już niemal stuprocentowa pewność.

Prokuratura belgijska poinformowała, że tamtejsza policja prawdopodobnie zatrzymała w czwartek dwóch ekstremistów islamskich na lotnisku w Brukseli. Aresztowani mieli przy sobie m.in. pistolety maszynowe. Na razie nie ma dowodów na związek zatrzymanych z wtorkowymi zamachami w USA. Jednak policja podejrzewa, że przygotowywali oni ataki na cele amerykańskie w Europie.

Również w czwartek w Holandii zatrzymano czterech domniemanych muzułmańskich ekstremistów.

Zidentyfikowano już co najmniej pięciu uczestników wtorkowych zamachów w Nowym Jorku i Waszyngtonie. Mieli to być dwaj bracia o nazwiskach Adnan Bukhari i Amir Abbas, z pochodzenia Saudyjczycy. Wiele wskazuje na braci Marwan i Muhammed Atta, na których nazwisko wypożyczono samochód porzucony na parkingu w Bostonie. Wszyscy oni brali udział w kursach pilotażu na Florydzie.

Szef FBI Robert Mueller powiedział w czwartek w wywiadzie udzielonym sieci CNN, że "pewna liczba osób" została zatrzymana - głównie na Florydzie i w Bostonie - i przesłuchana w związku z wtorkowymi zamachami terrorystycznymi w USA, ale nikt nie został jeszcze formalnie aresztowany.

Zdaniem informatorów CNN, liczba terrorystów, zaangażowanych bezpośrednio w zamachy, może sięgać 50 osób. Na pokłady samolotów wtargnęło 24.
Zdaniem prokuratora generalnego USA Johna Ashcrofta, w każdym z czterech samolotów użytych w zamachach, były grupy liczące po nie więcej niż trzech-sześciu terrorystów. Uważa on, że porywacze, którzy z wielką techniczną precyzją nakierowali samoloty dużych rozmiarów na cele musieli mieć "poważne wsparcie z ziemi".

Mundury i dokumenty mogły pochodzić z kradzieży dokonanej w ciągu ostatnich miesięcy w jednym z rzymskich hoteli, o czym poinformowała Agencja Telenews. Zatrzymywali się w nim członkowie załóg American Airlines. Do tych linii należały dwa samoloty, które po opanowaniu przez porywaczy uderzyły we wtorek w nowojorski gmach World Trade Center. Firma nie skomentowała tych rewelacji.

Do nauki szkolenia 14 islamskich bojowników w pilotażu cywilnych samolotów przyznał się pragnący zachować anonimowość były pilot afgańskich linii lotniczych. Twierdził on, że część z jego uczniów posiadała europejskie paszporty i biegle mówiła po angielsku. Pochodzili oni z Pakistanu, Afganistanu i krajów arabskich. Pilot podjął się ich szkolenia po tym, jak stracił pracę w państwowych liniach lotniczych Ariana, dysponujących trzema boeingami na skutek nałożeniu przez ONZ w 1999 roku sankcji na jego kraj. USA zdecydowały się nałożyć restrykcje, kiedy talibowie odmówili wydania Osamy bin Ladena, oskarżanego przez rząd USA o zamachy bombowe na amerykańskie ambasady we wschodniej Afryce w 1998 roku.

Szkolenia odbywały się w mieście Bamian w Afganistanie, gdzie znajduje się baza wojskowa talibów rządzących tym krajem. Szkolenia mieli prowadzić - według tego źródła - kapitan Abdel Sattar i kapitan Faid, a także pakistański generał w stanie spoczynku, Islam Chan.

W Manili szef resortu sprawiedliwości Hernando Perez poinformował w piątek o zatrzymaniu grupy cudzoziemców, będących w posiadaniu pewnej ilości materiałów wybuchowych. Nie podał jednak żadnych szczegółów. Stwierdził jedynie, iż pobyt owych osób na Filipinach w czasie, gdy terroryści zaatakowali Nowy Jork i Waszyngton, "nie był z pewnością zbiegiem okoliczności".

Jak poinformowało w piątek biuro prezydent Filipin, jeden z porywaczy - obywatel Omanu, emiratu w Zatoce Perskiej - który znalazł się na pokładzie jednego z porwanych w USA samolotów - był przesłuchiwany w ubiegłym tygodniu w Manili. Został on zatrzymany - i następnie zwolniony - przez filipińską policję w związku ze zdjęciami, jakie robił w rejonie ambasady USA w Manili. W trzy dni później leciał jednym z samolotów, użytych we wtorkowym zamachu w Nowym Jorku i Waszyngtonie.

nat, pap

Czytaj też: Osama
Obława