Prezydenta wzdęcia godnościowe

Prezydenta wzdęcia godnościowe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Co kilka, kilkanaście tygodni w Polsce wybucha gejzer patriotyzmu, żeby nie napisać - wytrysk wielkich patriotycznych myśli i słów. Z trybun i trybunek, ekranów tv i głośników radiowych leją się wielkie słowa: Ojczyzna, Naród, Patriotyzm - a zaraz potem jakieś małe, mniejsze, zjadliwe, pod adresem przeciwników politycznych.
Ostatnio tego rodzaju spektakl sprokurował miłościwie, acz nieudolnie nam panujący Lech Aleksander Kaczyński.  Pan prezydent raczył powiązać słowo patriotyzm, a właściwie podwiązać je pod bieżącą politykę, sugerując, że były wprawdzie siły polityczne, które chciały polski patriotyzm odbudować (w domyśle - on i jego jeszcze większy brat), ale są w Polsce siły, które właśnie wróciły do władzy - i chcą one, aby Rodacy zapomnieli o historii (nie trzeba szukać daleko - wredna Platforma Obywatelska i niewiadomego, ale pewnie niemieckiego pochodzenia Donald Tusk). Tusk, et consortes, nie dbają o polskie interesy, wyprzedają majątek, zaniedbują polskie państwo, zamiast je wzmacniać, a do tego oczywiście osłabiają dumę narodową i polski PATRIOTYZM.

Można by zacytować jeszcze wiele, dziesiątki tego rodzaju wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego, czy innych polityków jego obozu, ale po co. To jest przecież taka mantra polityczna, Kaczyński już raczej nie kojarzy, o czym i do kogo mówi, to jest już potok wolnych myśli, czerpany z generatora politycznych wystąpień tak zwanej IV RP. Tak naprawdę Lech Kaczyński rozpoczął po prostu kampanię wyborczą do urzędu prezydenckiego i każda metoda, każde słowo jest ważne.

Patriotyzm został w Polsce już dawno zaprzęgnięty do realizacji określonych doktryn i projektów politycznych. Dla jednych, jak właśnie dla braci Kaczyńskich, to słowo oznacza resentymenty i ksenofobie, dla innych jest to mitomańskie traktowanie symboli narodowych i wykorzystywanie ich dla celów politycznych i grupowych – bo jak nie uznać tego za fakt, kiedy polskie flagi powiewają nad pochodami Radia Maryja, NOP-u czy działaczy ONR? Patriotyzm jest dobrym hasłem integrującym zamknięte wspólnoty, do których nie trafiają żadne argumenty poza logiką lokalnych „mesjaszy" – jak Tadeusz Rydzyk, czy Jarosław Kaczyński. Polski patriota musi mieć wroga – nie ma komunizmu – ale przez kilkanaście lat jeszcze z nim walczył, zastępując go teraz postkomunizmem, pod który można sobie podłożyć dowolnie każdego, kto akurat pasuje. Poza wrogami zewnętrznymi – Unią, tradycyjnie Niemcami i Rosją – najważniejszy jest jednak wróg wewnętrzny – bo on nasz jest….

Najbardziej skrajną formą epatowania słowem "patriotyzm", rozpowszechnioną w Polsce, szczególnie w czasie politycznej wojny o ratyfikację Traktatu Lizbońskiego – był pogląd, że prawdziwy patriota walczy z Unią Europejską, w imię walki o polską tożsamość narodową i wartości katolickie. Na tym samym oddechu mówi się i pisze o konieczności zwarcia szeregów przeciwko zalewowi żydostwa i gejów, które mają rozbić zdrową tkankę katolickiego narodu polskiego To jest ten etap i ta formuła pojmowania idei patriotyzmu, z którą się dyskutować nie da, ale która potencjalnie jest w dalszym ciągu groźna.

Inny stereotyp polskiego patrioty to ten, który walczy z komunizmem i postkomunizmem. Jest już wprawdzie 20 lat po obradach Okrągłego Stołu, prawdziwi komuniści leżą na cmentarzach albo spotykają się przed gabinetami lekarzy, ale to nie oni są wrogami, lecz ci, którzy zostali zaliczeni do układu, do systemu, który oplótł Polskę szarą siecią. Teraz do postkomunistów nie zalicza się już działaczy SLD – ale tym mianem objęci są wszyscy, którzy nie są zwolennikami Prawa i Sprawiedliwości i jej przywódcy – czyli cała polska opozycja demokratyczna, z wyjątkiem Gwiazdów, Walentynowicz, Macierewicza, Wyszkowskiego. Polski patriota powinien walczyć szczególnie z Platformą Obywatelską i Donaldem Tuskiem, jako największymi postkomunistami…

Polski „patryota" koniecznie walczyć musi o obronę wartości przed zgubnym wpływem cywilizacyjnym złej Europy, marszem na Polskę alterglobalistów, feministek, gejów i ekologów – a szczególnie w obronie polskiego katolicyzmu, który z kolei utożsamiany jest z polską racją stanu. Ostatnia sprawa wyroku w ETPC, w sprawie krzyży we włoskich szkołach, obudziła katolickich fundamentalistów i dała im asumpt do powiązania krzyży z polską racją stanu 0 i oczywiście - patriotyzmem.

Mówienie w Polsce o patriotyzmie może się odbywać tylko w pewnych kręgach, zamkniętych grupach ludzi o zbliżonych poglądach. To słowo i pojęcie jest traktowane tak wybiórczo i instrumentalnie – że zatraciło prawdziwe swoje etymologiczne znaczenia – „Patria" – czyli Ojczyzna. Polacy zatracili umiejętność patrzenia na Ojczyznę bez doktrynerstwa. Wynika to z tego, że Polacy nie są taką jednością i Narodem, za jaki by chcieli uchodzić. „Genetyczni patrioci”, którzy chętnie szermują hasłami patriotyzmu, polskości i polskiego interesu narodowego – to tak naprawdę są to półinteligenci i ćwierćinteligenci, często do tego ubabrani w komunizm, jak Jerzy Robert Nowak czy Ryszard Bender.

Polsce zanikło pojęcie i wartość „małej ojczyzny", wspólnoty i dlatego nie ma pojęcia dobra wspólnego narodu. Każdy, kto uległ przeniesieniu ze swojej „małej ojczyzny” i poddał się ideologii, która jest oderwana od jego doświadczeń wspólnoty – nie będzie rozumiał konieczności działania na rzecz ogółu – czyli praktycznie realizowania patriotyzmu, rozumianego jako działanie na rzecz dobra ogółu.

Zdefiniowania na nowo patriotyzmu nie jest łatwe. Często można spotkać opinie, że prawdziwie patriotyczni są tylko ludzie prawicy, ponieważ to oni tylko pielęgnują pamięć narodową, są przedłużeniem polskiego etosu niepodległościowego, wartości moralnych i dlatego – ich formuła patriotyzmu jest najważniejsza i jedynie słuszna. To oni według siebie, są odpowiedzialni za Naród – a lewica, skażona współpracą z komunistami – takich praw już nie ma. Łączy się to oczywiście nierozerwalnie, dla prawicy, z Kościołem Katolickim. To takie podejście, gdzie patriotyzm polega na więzach krwi narodu i religii. Stąd już właśnie blisko do nacjonalizmu.

Znany krytyk i publicysta, Tomasz Jastrun, ma doskonałe określenie na polską celebrę, jaką się nam serwuje na 3 maja, 1 sierpnia, 1 września, czy wreszcie na 11 listopada. Nazywa to prosto - "wzdęcia godnościowe". Te zgrabne określenie pasuje jak ulał do tego, co nam po raz kolejny zaprezentował Lech Kaczyński, a jeszcze bardziej do całej awantury polsko-rosyjskiej, jaka się rozpętała wokół tegorocznej rocznicy wybuchu II wojny światowej. Przeciwnicy wizyty premiera Władimira Putina usiłowali stworzyć coś w rodzaju swoistego "klimatu socjologicznego", który miał zaowocować wrogim odbiorem Putina przez polskie społeczeństwo. Jeden z młodych działaczy Prawa i Sprawiedliwości, w myśl obrony wartości patriotycznych był gotowy nawet do przebrania się za penisa... Tak daleko sięga poświęcenie...

Nad patriotyzmem nie wolno przejść do porządku dziennego, jest to wielka wartość, pod warunkiem, że zostanie on pozbawiony patosu. I dopóki Polacy nie zrozumieją wartości dobra wspólnego – nie rozumianego jako odgórnie narzucona jedność, podlegająca doktrynie politycznej, religijnej czy quasi narodowej – tak długo nie będzie można dyskutować o patriotyzmie poważnie. O patriotyzmie XXI wieku.