Spotkanie z reżyserem "Blaszanego Bębenka"

Spotkanie z reżyserem "Blaszanego Bębenka"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Autobiograficzna książka słynnego niemieckiego reżysera, laureata Oscara Volkera Schloendorffa (dla filmu "Blaszany bębenek") - pt. "Światło, cień i ruch. Moje życie, moje filmy" - trafiła do księgarń w Polsce. W poniedziałek artysta prezentował ją w Warszawie.
"Jest bardzo niewielu niemieckich reżyserów, którzy z tak wielką miłością i czułością jak Volker Schloendorff podejmowali tematy związane z Polską" - powiedział, otwierając spotkanie, dyrektor Instytutu Goethego w Warszawie, Martin Waelde. Schloendorff odparł zaś: "Polska publiczność jest najlepszą i najukochańszą, jaką mam dla moich filmów na całym świecie".

Autobiografia Schloendorffa ukazała się nakładem Wydawnictwa Propaganda. Autorem polskiego przekładu jest Ryszard Turczyn.

W Niemczech książkę tę (pt. "Licht, Schatten und Bewegung") wydała w ubiegłym roku oficyna Carl Hanser Verlag. "W tym tygodniu autobiografia trafi także do sprzedaży we Francji. Polski i francuski są pierwszymi jej tłumaczeniami ukazującymi się na rynku" - zwrócił uwagę Schloendorff. "Niemcy, Francja, Polska - te trzy kraje tworzą oś mojego życia" - powiedział.

"Dorastałem w czasie wojny i po wojnie w Niemczech (Schloendorff urodził się w 1939 r. w Wiesbaden - PAP). To było dla mnie, jako młodego człowieka, trudną sytuacją, gdyż wiązało się z ogromnym poczuciem winy, które mieliśmy" - mówił i dodał, że gdy tylko pojawiła się okazja, by wyjechać do Francji, zdecydował się. Jako nastolatek trafił do francuskiego internatu.

"Poczucie winy kazało mi opuścić Niemcy"

"Dojechałem na dworzec - na koniec świata, jak mi się wtedy wydawało. Była to mała miejscowość w Bretanii. Na powitanie wyszedł mi ksiądz jezuita - wspominał Schloendorff. Miałem zostać we Francji dwa miesiące, a ostatecznie spędziłem tam dziesięć lat".

Z prowincji przeniósł się do Paryża, gdzie podjął studia w szkole filmowej. W Paryżu zetknął się z wybitnymi reżyserami, twórcami francuskiej Nowej Fali. Najbliższą współpracę nawiązał z: Jean-Lukiem Godardem, Francois Truffautem i Louisem Mallem. Mistrzem był dla niego zwłaszcza ten ostatni, Schloendorff był asystentem Malle'a. "Pracowałem z nim na planach wielu filmów" - opowiadał. Swoje niekiedy burzliwe relacje z Mallem Schloendorff opisuje w książce. Podkreśla też, że to właśnie francuski artysta dał mu impuls, by po okresie asystowania innym, wszedł na niezależną drogę twórczą.

"Blaszany bębenek" i pierwsze podróże do Polski

Na kartach autobiografii artysta poświęca wiele miejsca swemu najbardziej znanemu obrazowi - "Blaszanemu bębenkowi" (1979), nagrodzonemu Oscarem i Złotą Palmą w Cannes. Schloendorff odebrał Złotą Palmę ex aequo z "Czasem apokalipsy" Francisa Forda Coppoli. Niemiecki artysta przyznaje, że jadąc z "Blaszanym bębenkiem" do Cannes spodziewał się, że film wywoła tam skandal, ponieważ "bardzo świadomie narusza granice tzw. dobrego smaku". "Choćby te węgorze w końskim łbie. Z całą pewnością stanowiło to przeciwieństwo elegancji kina francuskiego" - ocenił.

W książce reżyser opisuje okres pracy nad "Blaszanym bębenkiem", realizowanym według powieści Guentera Grassa, podróże do Gdańska i na Żuławy, by kręcić tam plenery, współpracę na planie z polskimi aktorami - Danielem Olbrychskim, Markiem Walczewskim, Wojciechem Pszoniakiem.

Zafascynowany Anną Walentynowicz

Na kartach autobiografii znalazły się też opisy pracy Schloendorffa nad filmem o "Solidarności" - zrealizowanym w 2006 r. dramacie "Strajk - Bohaterka z Gdańska". Główną bohaterkę - inspirowaną postacią Anny Walentynowicz - zagrała w nim Niemka Katharina Thalbach. W postać wzorowaną na Lechu Wałęsie wcielił się z kolei Andrzej Chyra.

Na poniedziałkowym spotkaniu pytano też Schloendorffa o jego relacje z Anną Walentynowicz podczas prac nad "Strajkiem". Reżyser podkreślił, że przystąpił do realizacji filmu "z zachwytem, entuzjazmem, podziwem dla tego, co wydarzyło się w Stoczni". Opowiadał, że zafascynowała go biografia Walentynowicz, to że kiedy zwolniono ją z pracy po trzydziestu latach, stanęła za nią cała brygada, cała stocznia i cała Polska. Jedna kobieta była powodem strajku, w wyniku którego powstał NSZZ "Solidarność". Schloendorff postanowił skupić się w filmie na losach Walentynowicz.

"Anna Walentynowicz nie chciała jednak, byśmy oglądali tę właśnie historię. Mówiła o sobie: +Ja jestem nieważna, o mnie nie należy robić filmu+. Położyła na stole stos dokumentów. Zapytałem ją, co to jest" - wspominał w poniedziałek reżyser. Według Schloendorffa, Walentynowicz odpowiedziała wówczas, że "to są dowody na to, że Lech Wałęsa jest agentem KGB". "I o tym miałem zrobić film" - powiedział, tłumacząc, że na tym polu doszło do różnicy zdań między nim a Walentynowicz.

pap, em