Zakaz palenia, czyli jak stracić kilka miliardów złotych

Zakaz palenia, czyli jak stracić kilka miliardów złotych

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy posłowie idąc w ślady „uzdrawiaczy świata” z innych krajów Unii Europejskiej postanowili wypowiedzieć wojnę palaczom. W imię pielęgnowanej przez wielu miłośników nieograniczonej legislacji zasady, że nikt tak dobrze jak władza nie wie co jest dla niego dobre, postanowili nie tylko zakazać palenia m.in. w kawiarniach i restauracjach, ale dodatkowo, żeby kogoś nie korciło by zakaz obchodzić, zapisali w ustawie drakońskie kary dla restauratorów, jeśli któryś z ich klientów niepostrzeżenie „strzeli sobie dymka”. Na miejscu ministra finansów czytając ustawę ze zdenerwowania… sięgnąłbym po papierosa.
Przeciwko ustawie można by wytoczyć ciężkie armaty liberalnej ideologii, zgodnie z którą państwu nic do tego czy jednostka jest wegetarianinem, gimnastykuje się trzy razy dziennie i pije co rano szklankę soku z buraka – czy przeciwnie spędza dzień na piciu, paleniu i nawiązywaniu przypadkowych stosunków seksualnych. Owszem ten pierwszy ma znacznie większe szanse na dłuższe życie – no ale życie obywatela w demokracji jest jego własnością (tym się ten ustrój różni od np. niewolnictwa albo innej despotii). Jednak w świecie, w którym przepisy ustalają jaka powinna być krzywizna ogórka nie jest to wcale takie oczywiste. Cóż – urokiem korzystania z przywilejów socjalnych jest to, że państwo ma prawo wtrącać się w to jak żyjemy. Wprawdzie do korzystania z tych przywilejów jesteśmy zmuszani, a wypisać się z tego systemu nie można – ale to temat na inne opowiadanie.

Uwalnianie pubów i restauracji od papierosowego dymu ma jednak inny, czysto finansowy wymiar. W 2008 roku wpływy do budżetu z racji akcyzy na tytoń wyniosły 14,8 miliarda złotych. W tym roku szacowane są na 16 miliardów złotych. Sporo, zważywszy na to, że wpływy z takich źródeł jak PIT, czy CIT spadają, a minister Rostowski dokonuje retorycznych cudów przekonując, że ponad 50-miliardowa dziura budżetowa wcale dziurą nie jest. Wiele z tych paczek sprzedawanych było w pubach, gdzie przy piwie i w kłębach dymu emocjonowano się rozgrywkami sportowymi albo snuto filozoficzne debaty na temat wyższości Hayeka nad Friedmanem (w zależności od tego czy mówimy o krótko obciętych młodych ludziach, czy studentach wpadających do Harendy). Niezdrowo? Nieestetycznie? Niemądrze? Może. Ale pecunia non olet. Jeśli ustawa wejdzie w życie minister Rostowski musi sobie odjąć parę złotych z budżetu.

Ale to nie jedyny problem ministra Rostowskiego. W Wielkiej Brytanii po wprowadzeniu zakazu palenia w pubach – lokale tego typu zaczęło masowo bankrutować. Po prostu stali bywalcy pozbawieni możliwości palenia postanowili przejść na system „domówek" – palą tyle samo, ale robią to we własnym domu a piwo kupują w sklepie. Zbankrutowany właściciel to właściciel, który nie płaci podatków, nie zatrudnia pracowników, nie buduje siły gospodarki. A jeszcze, jeśli nie znajdzie pomysłu na życie – trzeba mu płacić zasiłek – kolejne złotówki znikają z budżetu.

No i oczywiście szara strefa. Nie łudźmy się – zakaz i bankructwa doprowadzą do powstania sieci „nieoficjalnych" lokali. Pewnie pojawi się tysiąc forteli – w Danii gdzie zakaz palenia w pubach już obowiązuje sprytny biznesmen zarejestrował w urzędzie kościół w którym wiarę przejawia się przez… palenie papierosów. Teraz ludzie palą u niego jak dawniej – a on jest zwolniony z podatków. Nie trzeba jednak aż tak kombinować – Polacy mają doświadczenie w tworzeniu „melin". Można mieć pewność, że większość serwowanego tam alkoholu i sprzedawanych papierosów będzie „bezakcyzowa”. A więc kolejne parę złotych nie wpadnie do budżetu. I tak sumując wszystko rząd dbając o zdrowie Polaków doprowadzi do sytuacji, w której minister Rostowski powie minister Kopacz – sorry muszę ci zabrać miliard czy dwa. Co przełoży się na ileś tam niewykonanych operacji, spóźnionych interwencji lekarzy i – co za tym idzie – zgonów. Czyli wszyscy chcą dobrze a wyjdzie jak zwykle.

A przecież rozwiązanie problemu jest banalnie proste. Skoro już trzeba dbać o zdrowie Polaków za pomocą ustaw wystarczy wprowadzić zakaz łączenia w jednym lokalu pomieszczeń dla palących i niepalących. Niech palacze mają swoje puby, restauracja, kawiarnie, w których wędzić się będą w dymie – a niepalący niech mają prawo do czystego powietrza. I wszyscy będą zadowoleni. No ale w UE robią przecież inaczej, a „UE ma zawsze racje". Ciekawe tylko, że o tej racji nie jesteśmy przekonani kiedy obserwujemy czerwone słupki PKB spadającego na Zachodzie w porównaniu do „zielonej" Polski.  Ale to nie robi wrażenia na posłach PiS, PSL i PO, którzy popierają ten projekt. Ministrowi Rostowskiemu nie pozostaje więc nic innego niż zapalić i zastanowić się skąd weźmie stracone bezpowrotnie miliardy.