Stefaniuk: nie chciałem odwołania Kempy i Wassermana

Stefaniuk: nie chciałem odwołania Kempy i Wassermana

Dodano:   /  Zmieniono: 
Franciszek Stefaniuk (fot. FORUM)
Prace komisji hazardowej to bokserski ring. Bije się dwóch zawodników, a ja nie zamierzam być sędzią. Nie mam też z nikim układu - przekonuje poseł PSL Franciszek Stefaniuk. Stefaniuk podkreśla, że w głosowaniu nad odwołaniem ze składu komisji posłów PiS - Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermana nie wziął udziału, bo musiał pilnie wyjechać z Warszawy. Jego zdaniem z odwołaniem posłów PiS należało zaczekać do powołania przez komisję hazardową własnych ekspertów, którzy oceniliby czy posłów PiS można przesłuchać jako członków komisji.

- Jest jedynie opinia Biura Analiz Sejmowych, a mnie nie o takie opinie chodziło. Komisja ma pracować z udziałem ekspertów, którzy będą przy niej cały czas. Komisja hazardowa jako jedyna w historii pracuje bez pomocy fachowców np. prawników. Myślałem więc, że wyraziłem się jasno, a moja opinia dotarła do ogółu. Ale powtórzę raz jeszcze: najpierw eksperci przy komisji, potem wniosek o odwołanie z niej posłów Wassermanna i Kempy - mówi Stefaniuk. Dodaje jednak, że mógł przypuszczać iż w piątek komisja będzie chciała odwołać posłów PiS.


"Nie jestem sędzią bokserskim"

Odrzuca jednak oskarżenie o to, że jego nieobecność pomogła PO w realizacji planu. - Przepraszam bardzo, czy moja rola w tej komisji ma polegać na godzeniu dwóch zwaśnionych stron? PSL desygnowało mnie do tej komisji, aby w niej pracować, a nie brać udział w jakiś sensacyjnych historiach, które mają posmak awantur - przekonuje Stefaniuk. - Animozje moich kolegów z komisji sprowadziły społeczeństwo do roli kibiców boksu zawodowego. Każdy patrzy przed telewizorem, kto komu mocniej dołoży. Sami bokserzy mają bardzo wysokie notowania, a ja nie zamierzam być sędzią w tym pojedynku.

Cyniczny Arłukowicz

Zdaniem posła PSL, nie doszłoby do takiego zamieszania, gdyby każdy klub miał w prezydium swojego wiceprzewodniczącego. - Jeśli prezydium miałoby charakter poszerzony to wszyscy wspólnie uchwalaliby porządek posiedzenia i nie byłoby niedomówień. Ale tego wniosku nie poparł np. poseł Bartosz Arłukowicz, który dziś rozdziera szaty nad upadłą demokracją - mówi Stefaniuk.

"Polska The Times", arb