Waży się los Piesiewicza w Platformie

Waży się los Piesiewicza w Platformie

Dodano:   /  Zmieniono: 8
Krzysztof Piesiewicz (fot. Wprost) Źródło: Wprost
Senator Krzysztof Piesiewicz zawiesił we wtorek członkostwo w klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej - poinformował wiceszef klubu PO Grzegorz Dolniak. Prokuratura chce postawić Piesiewiczowi zarzuty m.in. posiadania narkotyków.

 

Rano we wtorek o Piesiewiczu rozmawiały władze klubu PO. Zapadła decyzja, że z Piesiewiczem porozmawia Marek Rocki, szef klubu PO w Senacie, a dopiero potem zapadnie decyzja co do dalszej przyszłości politycznej Piesiewicza. Oficjalnie władze klubu - poza Januszem Palikotem - nie chciały przesądzać, co stanie się z Piesiewiczem. Jednak nieoficjalnie przedstawiciel władz klubu przyznał we wtorek przed południem, że najlepszym wyjściem byłoby, gdyby Piesiewicz sam zdecydował się wystąpić z klubu Platformy.

Prokurator krajowy Edward Zalewski powiedział we wtorek w Radiu ZET, że zebrany w sprawie senatora materiał dowodowy jest wystarczający do postawienia mu zarzutu "posiadania, a także używania, a właściwie nakłaniania i ułatwiania używania środków psychotropowych innym osobom". Prokuratura wystąpiła już do Senatu o uchylenie immunitetu Piesiewiczowi, senator sam się go zrzekł.

Dolniak ocenił, że Piesiewicz zachował się godnie i odpowiedzialnie, "w sposób najlepszy dla niego samego, jak i dla klubu PO". Szerzej sprawy komentować nie chciał.

Rzecznik klubu PO Andrzej Halicki zapewnił, że Piesiewicz podjął tę decyzję samodzielnie, bez jakichkolwiek nacisków ze strony władz klubu. "Samemu stawiając się do dyspozycji, chce być poza wszelkimi wątpliwościami, konotacjami, interpretacjami, nie chce być czynnym członkiem żadnego z klubów" - podkreślił. Halicki zaznaczył, że kilkakrotnie głosował na Piesiewicza i że uważa ten głos za dobry. "Nie żałuję, że tak głosowałem" - podkreślił.

Odnosząc się do wątku szantażu w sprawie Piesiewicza, Halicki ocenił, że sytuacja przypomina "polowanie na osaczoną zwierzynę przez podłych ludzi". Zastrzegł jednak, że nie ocenia działań prokuratury.

Halicki pytany, czy Piesiewicz ma drogę powrotu do klubu Platformy, odparł, że "zawsze dla takich osób jak Piesiewicz jest miejsce w klubie Platformy". Zastrzegł, że sytuacja prawna musi zostać wyjaśniona. Dodał, że nie można osądzać senatora bez znajomości materiałów, które są przedmiotem śledztwa.

Wiceszef klubu PO Janusz Palikot wyraził zadowolenie w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, że Piesiewicz sam zdecydował się, iż do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy przez sąd nie będzie brał udziału w pracach klubu.

"Jeśli ten wyrok będzie łagodny dla niego, nie ma żadnego powodu, żeby nie wrócił (do klubu PO). Natomiast gdyby dzisiaj uniknął tej decyzji, to byśmy miesiącami, zamiast zajmować się normalną pracą, tłumaczyli, dlaczego tolerujemy sytuację, w której są tak duże wątpliwości co do jego zachowania" - mówił Palikot. Ocenił, że to "bardzo mądra" decyzja Piesiewicza, za którą można mu podziękować w imieniu polskiej demokracji.

Wiceszef klubu PO podkreślił, że jedną kwestią jest zarzucanie senatorowi posiadania kokainy, a drugą to, czy poddał się on szantażowi. "Mnie akurat to, że Piesiewicz brał kokainę - mówię to przeciwko swojej popularności, bo większość Polaków jest innego zdania - nie przeszkadza" - przyznał Palikot.

Wcześniej w wywiadzie dla RMF FM Palikot postulował, by oprócz opuszczenia klubu PO i zrzeczenia się immunitetu Piesiewicz w ogóle złożył mandat senatora. "Człowiek, senator, który się dał szantażować, który wpłacił okup (...) może niestety stanowić zagrożenie, może być szantażowany przez inne osoby, służby obcych państw itd. Ten fakt go dyskwalifikuje, a nie sprawa obyczajowa" - argumentował.

W rozmowie z dziennikarzami Palikot, nawiązując do wątku okupu, zastanawiał się jednak, czy był to "element operacji policyjnej, na wniosek pana senatora w celu skompromitowania i złapania na gorącym uczynku szantażystek, czy też to była akcja człowieka słabej woli, który chciał po prostu oddalić od siebie kłopoty i próbował sobie kupić czas".

Także wiceszef klubu PO Waldy Dzikowski powiedział dziennikarzom w Sejmie, że decyzja o zawieszeniu członkostwa była dobrą i samodzielną decyzją Piesiewicza.

Piątkowa "Rzeczpospolita" podała, że w połowie października do redakcji "Rz" zgłosiła się kobieta, która twierdziła, że "ma nagrania kompromitujące jednego z wpływowych senatorów Platformy". W piątek "Super Express" zamieścił na swojej stronie internetowej film, który ma być dowodem, że Piesiewicz nie dość, że posiadał narkotyki, to je zażywał. "SE" napisał, że jedno z nagrań senator obejrzał w towarzystwie dziennikarza "SE"; Piesiewicz zaprzeczył jednak, że zażywał narkotyki. "To nie była kokaina, ale sproszkowane lekarstwa" - mówił "SE" Piesiewicz.

Z kolei tygodnik "Wprost" poinformował o prowadzonym przez prokuraturę postępowaniu, które wszczęto po doniesieniu samego Piesiewicza. Senator twierdził, że padł ofiarą grupy szantażystów. 18 listopada na zlecenie śledczych doszło do zatrzymania osób wskazanych przez parlamentarzystę PO. Jak nieoficjalnie dowiedział się "Wprost", zatrzymani oskarżyli Piesiewicza o posiadanie kokainy. Prokurator krajowy Edward Zalewski potwierdził, że toczy się postępowanie związane z "szeroko rozumianym szantażowaniem pana senatora".

Rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur informowała, że praska prokuratura na początku grudnia wystąpiła z wnioskiem o uchylenie immunitetu senatorowi Piesiewiczowi.

Piesiewicz powiedział "Wprost", że sam poprosił o uchylenie immunitetu i wyraził zgodę na pociągnięcie go do odpowiedzialności karnej. "Złożyłem pismo do marszałka Senatu. Zostałem pomówiony i chcę złożyć w tej sprawie wyjaśnienia w prokuraturze. Na temat samego śledztwa nie mogę się wypowiadać. Mogę tylko powiedzieć, że pomówienia są jego niewielkim fragmentem" - mówił tygodnikowi senator PO.

Szef senackiej komisji regulaminowej Zbigniew Szaleniec (PO) powiedział we wtorek, że komisja zajmie się sprawą immunitetu Piesiewicza w środę. Komisja zbada wniosek senatora o zrzeczeniu się immunitetu pod względem formalnym. Jeśli nie znajdzie uchybień, skieruje wniosek z powrotem do marszałka Senatu, który poinformuje senatora, że immunitet został uchylony.

PAP, arb, mm