Narkobiznes ofiarą kopenhaskich decyzji

Narkobiznes ofiarą kopenhaskich decyzji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podczas szczytu klimatycznego w Kopenhadze, rząd kolumbijski obiecał ograniczyć plantacje koki, które wyniszczają lasy tropikalne – podaje kolumbijski dziennik „El Heraldo”.
Prezydent Kolumbii Alvaro Uribe w czasie szczytu w Kopenhadze przyznał, że jego kraj po części ponosi odpowiedzialność za wzrost zanieczyszczenia środowiska na świecie. Kolumbia, która słynie z uprawy koki na ogromną skalę, postanowiła zerwać z prastarą tradycją. – Na każdy hektar przeznaczony pod plantację koki, musimy zniszczyć trzy hektary lasów tropikalnych – tłumaczy Alvaro Uribe.

„Z uprawy koki nie ma żadnego pożytku. Przynajmniej dla nas", tłumaczy rząd.
Najbardziej korzystają na niej gangi narkotykowe, które zajmują się przetwarzaniem tej rośliny na kokainę – wyjaśnia dziennik.

Rząd w Bogocie już siedem lat temu stworzył w oparciu o fundusze amerykańskie program, znany pod nazwą „Plan Kolumbia", który ma zwalczać nielegalne uprawy w kraju.

Organizacja Narodów Zjednoczonych podaje, że w ciągu ostatnich 20 latach zniszczono ponad dwa miliony hektarów lasów tropikalnych pod uprawę koki.

Sama Kolumbia przyznaje, że przy produkcji jednego kilograma tej rośliny, produkuje się 600 kilogramów odpadów i zanieczyszcza 200 litrów wody. Podczas procesów laboratoryjnych zużywa się tysiące galonów wody, które następnie trafiają do rzek, powodując wzrost zanieczyszczeń ekosystemu wodnego – wyjaśnia dziennik.

Zdania w Kolumbii są podzielone. „Sam rząd powinien zrobić rachunek sumienia. Dlaczego nie skoncentruje się na wykorzystaniu alternatywnych źródeł energii?", padają zarzuty ze strony ekologów. Kolumbia jest jednym z trzydziestu głównych eksporterów ropy naftowej, a na tym cierpi środowisko naturalne.

„Powinniśmy obawiać się zemsty gangów narkotykowych, którym zdecydowanie nie jest na rękę fakt, że uprawa koki zostanie zminimalizowana" – ostrzega kolumbijski dziennik.

ab