Franciszek Smuda: w święta może trochę przytyję

Franciszek Smuda: w święta może trochę przytyję

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. WPROST) Źródło: Wprost
Franciszek Smuda Boże Narodzenie spędzi w domowym zaciszu wspólnie z rodziną. Selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski podkreślił, że w tych dniach najważniejszą są dla niego świąteczna Atmosfera i odpoczynek. Liczy się nawet z tym, że... może nieco przytyć.
- Kończy się bardzo intensywny dla pana rok...

- Przez ostatnie dwa miesiące miałem tak dużo przeżyć, że jestem potwornie, jak chyba nigdy, zmęczony. Jestem już doświadczonym człowiekiem, ale wydarzenia związane z objęciem funkcji trenera drużyny narodowej budziły we mnie ogromne emocje, strasznie to na mnie działało. Z jednej strony bardzo się cieszyłem, a z drugiej cały czas prowadziłem Zagłębie Lubin i stres, adrenalina z tym związane również były obecne. Bez przeżyć meczowych to ja żyć nie mogę, ale cała reszta mnie zmęczyły i bardzo potrzebuję odpoczynku.

- Do kiedy zamierza pan odpocząć od futbolu?

- Co najmniej do 2 stycznia. W tym czasie nie będę odbierał telefonów, udzielał wywiadów, itp. To czas dla mnie i rodziny. Rodzinny spokój, trochę lenistwa przed telewizorem. Chyba trochę przytyję...

- Może wreszcie zamówił pan u Mikołaja laptopa?

- Jakaś legenda wokół tego narosła. Może pana zaskoczę, ale mam nawet dwa, a nie jednego. Korzystam wtedy, kiedy muszę. Inni się z nimi nie rozstają, ale po wynikach tego nie widać. Na boisku kopie się piłkę, a nie laptopa.

- Plany sylwestrowe?

- Pewnie wybiorę się na jakąś imprezę, ale nie wielki bal, lecz taką w niewielkim gronie dobrych znajomych. Mimo zmęczenia, to był dla mnie naprawdę udany rok. Jest, co uczcić.

- W styczniu reprezentacja uda się do Tajlandii...

- Początkowo krzywiłem się na myśl o tym wyjeździe, sądziłem, że to jakaś +mina+. Jednak dla piłkarzy z polskiej ligi to może być wartościowy sprawdzian. Zabieram tam 20 młodych, utalentowanych zawodników. Mam nadzieję, że kilku udowodni swoją przydatność do kadry.

- Młodzi nie mają problemu z akceptacją niemal wojskowej dyscypliny?

- Nie wyobrażam sobie, by były z tym kłopoty. Każdy, kto pojawia się na zgrupowaniu po raz pierwszy otrzymuje "niezbędne wskazówki". I tej kwestii nie ma miejsca na błędy. Zresztą cały mój sztab też stoi na baczność. Dyscyplina będzie taka, jak w klubie, a kto wie, czy nie większa. Wiadomo, bowiem, że do tej pory to były z tym problemy. Ja swoich zasad nigdy nie zmienię. Gdybym to, choć raz zrobił, musiałbym się szybko pakować...

- Wszystkie posiłki piłkarze już na pierwszym zgrupowaniu jedli wspólnie...

- Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Ja należę do zawodników, a oni do mnie i musi być jak w rodzinie. Wspólne posiłki to też jeden z elementów budowania atmosfery w drużynie.

- Podobno zamierzał się pan uczyć francuskiego, by lepiej komunikować się z Ludovikiem Obraniakiem?

- Kilku prostych słówek, główne dla zabawy, uczył mnie Michał Żewłakow. Okazało się jednak, że "Ludo" znacznie szybciej przyswaja polski. Nawet na zgrupowaniu widziałem go ze słownikiem. We Francji bierze lekcje. Uczy się pilnie i chętnie.

- Zamierza się pan przeprowadzić do Warszawy?

- To, gdzie będę mieszkał nie ma większego znaczenia. Praca selekcjonera to ciągłe podróże. Ostatnio mieszkałem w Lubinie, a na Dolnym Śląsku są dwa zespoły ekstraklasy. Oprócz tego umowa z właścicielem mieszkania jest trudna do zerwania, więc może tam zostanę...

  PAP, dar