Prezydent Kaczyński stanie przed komisją hazardową?

Prezydent Kaczyński stanie przed komisją hazardową?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Lech Kaczyński (fot. A. Jagielak /Wprost)
PiS zacierał ręce na perspektywę przesłuchania przed tzw. komisją hazardową premiera Donalda Tuska, tymczasem okazuje się, że zanim przed komisją stanie Tusk, śledczy mogą wezwać przed swoje oblicze prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Taki może być efekt przesłuchania Józefa Blassa, amerykańskiego biznesmena i naukowca, który pobierał wynagrodzenie od firmy GTech, a jednocześnie utrzymywał kontakty z otoczeniem prezydenta.
– To ciekawy temat – przyznaje Sławomir Neumann, poseł PO z komisji. Dodaje, że nie wiadomo, czy da się przesłuchać Blassa, gdyż ten może nie mieć polskiego obywatelstwa. – Natomiast wezwanie prezydenta jest ostatecznością, bo my możemy go wezwać, a on jak Kwaśniewski odmówić. Duże znaczenie będzie miało przesłuchanie Roberta Draby, który jako prezydencki minister pisał opinie na temat wideoloterii - tłumaczy poseł PO.

Ustawa warta miliard złotych

Kim jest Blass? Do USA wyemigrował w 1968 roku. Dzięki temu, że zrobił wielką karierę w nauce i biznesie, mógł ufundować setki stypendiów dla młodych naukowców z Polski. Między innymi za te zasługi odznaczył go prezydent Aleksander Kwaśniewski. Od kilku lat Blass współpracuje z firmą GTech - a to właśnie ta firma miała skorzystać na ustawie hazardowej, którą - jak utrzymuje PO - Przemysław Gosiewski otrzymał od lobbystów z Totalizatora Sportowego. Gdyby przepisy weszły w życie GTech mógł na tym zarobić nawet miliard złotych.

Miliony od GTechu

Przed kilkoma tygodniami prokuratura wznowiła śledztwo zawieszone w 2001 r., a dotyczące wypłacenia Blassowi przez GTech 20 mln dolarów za doradzanie przy negocjowaniu kontraktu z Totalizatorem Sportowym w 2001 r. Urbaniak sugerował związek Wassermanna z tą sprawą, poseł PiS bowiem był prokuratorem krajowym w czasie, gdy zaczęła się afera z tymi 20 milionami. Tak naprawdę jednak śledczy mają liczyć na to, że przez Blassa "wciągną" w aferę Lecha Kaczyńskiego, który zna Blassa od dziesięciu lat - a ostatnio spotkał się z nim w lutym 2006. Oficjalnie rozmawiali o wspieraniu polskich stypendystów w USA. Posłowie PO sceptycznie przyjmują tę wersję. – Trzeba wyjaśnić, ile było takich spotkań i czy rozmowa z Blassem miała wpływ na kształt opinii Draby – mówi Neumann.

Kaczyński w pułapce?

– Ta sprawa ma dla nas jeszcze inne znaczenie. Gdy ktoś zażąda konfrontacji Donalda Tuska z Mariuszem Kamińskim, my będziemy mogli odpowiedzieć żądaniem skonfrontowania prezydenta z Blassem - tłumaczy inny poseł PO. Nawet jednak jeśli Kaczyński skonfrontowany z Blassem nie zostanie już samo pojawienie się jego nazwiska w kontekście afery może mu zaszkodzić. Jeśli zostanie wezwany przed komisję nie będzie dobrego wyjścia z sytuacji - unikając przesłuchania stworzy wrażenie, że ukrywa prawdę. Jeśli zaś stawi się przed komisją można się spodziewać bardzo gorącego przesłuchania, które również odbije się na jego szansach na reelekcję.


"Rzeczpospolita", arb