Schetyna: nie lobbowałem ws. ustawy hazardowej

Schetyna: nie lobbowałem ws. ustawy hazardowej

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
Były wicepremier i szef MSWiA Grzegorz Schetyna zeznał w środę przed hazardową komisją śledczą, że nigdy nie interesował się nowelizacją ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych oraz nie lobbował w tej sprawie.

Schetyna powiedział, że z nikim nie rozmawiał o nowelizacji ustawy hazardowej, w tym nie rozmawiał o niej z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem. Przyznał, że Sobiesiaka zna od 2003 r., a znajomość ta trwała "intensywnie" do 2005 roku. Schetyna dodał, że nie zna Jana Koska - drugiego z biznesmenów z branży hazardowej - wymienianych w materiałach CBA dotyczących tzw. afery hazardowej.

Przedstawiając okoliczności zawarcia znajomości z Sobiesiakiem, Schetyna przypomniał, że od 1994 do 2006 r. zajmował się prowadzeniem klubu koszykarskiego Śląsk Wrocław. W 2003 r. współwłaściciele piłkarskiego klubu Śląsk Wrocław - w tym Sobiesiak - poprosili klub koszykarski o pomoc, ponieważ ich drużyna spadła do III ligi.

Schetyna zaznaczył, że nie była to propozycja biznesowa, tylko działania na rzecz uratowania klubu piłkarskiego. Doszło wtedy do zawarcia umowy i klub koszykarski przejął prowadzenie i zarządzanie piłkarskim. Jak mówił, dzięki temu udało się uratować piłkarski Śląsk Wrocław. Zaznaczył, że współpraca trwała dwa lata - od 2003 do 2005 r., kiedy to klub piłkarski awansował do II ligi.

Śledczy interesowali się spotkaniem b. wicepremiera z Sobiesiakiem z 29 września 2008 r. Schetyna był pytany, dlaczego w pierwszych wypowiedziach medialnych po ujawnieniu afery hazardowej nie wspomniał o tym spotkaniu. Schetyna wyjaśnił, że o nim nie pamiętał, zwłaszcza że 28 września była niedziela. "A w niedziele z nikim oprócz rodziny się nie spotykam" - zaznaczył.

Dodał jednak, że kiedy sprawdził swój kalendarz okazało się, że odbywał się wówczas mecz piłkarski Śląska Wrocław, a na meczu spotyka się, wita i rozmawia z wieloma osobami. Wówczas jednak nie doszło do spotkania z Sobiesiakiem, gdyż - jak stwierdził, powołując się na zeznania b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego - biznesmen spóźnił się na mecz. "Stąd te telefony do biura poselskiego i prośby o umówienie się w biurze. Do tego spotkania nie dochodzi - stąd jazda za mną na lotnisko" - powiedział Schetyna.

Dlatego - według byłego wicepremiera - następnego dnia, 29 września 2008 r., Sobiesiak wielokrotnie próbował się skontaktować z nim w jego biurze poselskim. Schetyna zeznał jednak, że miał wówczas bardzo napięty grafik i nie miał czasu dla biznesmena, a wczesnym popołudniem wylatywał do Warszawy. W końcu Sobiesiakowi udało się spotkać ze Schetyną w hali głównej wrocławskiego lotniska, tuż przed jego wylotem do stolicy.

Schetyna zaznaczył, że to Sobiesiak zabiegał o to spotkanie. "Podchodzi Sobiesiak, rozmawiamy niewiele, niedługo. Nie pamiętam tej rozmowy, czego dotyczyła" - powiedział.

Postawił jednak tezę, że rozmowa prawdopodobnie dotyczyła Wojskowego Klubu Sportowego Śląsk Wrocław (to z niego wyodrębniły się kluby: koszykarski i piłkarski o tej samej nazwie). Według niego wskazywać na to może fakt, że - według sporządzonych w CBA stenogramów z rozmów telefonicznych Sobiesiaka - zaraz po ich spotkaniu biznesmen skontaktował się z kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu Henrykiem Kalinowskim, który jest także członkiem zarządu WKS Śląsk Wrocław.

Wyjaśnił, że w tamtym okresie miasto Wrocław poszukiwało inwestora dla WKS Śląsk Wrocław. Według niego, zapewne było tak, że "ten telefon i ta rozmowa" wiązała się z tym, że Kalinowski (jako członek zarządu WKS Śląsk) "pyta, czy chce mieć pewność odnośnie swojej przyszłości po rozstrzygnięciach właścicielskich, inwestorskich, organizacyjnych".

Schetyna zeznał, że podczas tego spotkania nie otrzymał żadnych dokumentów od biznesmena. Zapewnił, że to spotkanie z Sobiesiakiem na lotnisku było jedynym, do jakiego doszło w czasie, gdy zasiadał w rządzie. Dodał też, że zna supozycje b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i prasy, że to było kluczowe spotkanie odnośnie prac na zmianami w ustawie hazardowej. Jego zdaniem jednak, gdyby rzeczywiście tak było, to Sobiesiak po ich rozmowie zadzwoniłby do kogoś z branży hazardowej, z kim prowadził lobbing w sprawie nowelizacji.

Powiedział też, że ani Chlebowski, ani Drzewiecki, ani b. asystent Drzewieckiego Marcin Rosół, ani nikt inny nie próbował mu przekazywać wiadomości od Sobiesiaka ani przekonywać do jakichkolwiek kwestii związanych z nowelizacją ustawy hazardowej.

Schetyna zeznał, że nigdy nie był w domu Sobiesiaka, ani biznesmen w jego domu. Zapewnił też, że nigdy nie przebywał w należącym do Sobiesiaka ośrodku "Szarotka" w Zieleńcu. Przyznał jednak, że jego żona pośredniczyła w rezerwacji pokojów dla kilku osób na sylwestra w ośrodku Sobiesiaka.

"Moja żona na prośbę znajomych zadzwoniła i prosiła, by - w związku z tym, że wszystkie miejsca były zajęte - jeżeli jakiś pokój się zwolni, to są chętni, żeby spędzić Sylwestra, czy te parę dni po Świętach Bożego Narodzenia" - powiedział. Jego zdaniem "sugestia Kamińskiego, że to są jacyś politycy, ludzie których on nie zna, ale to być może ma jakieś szersze tło, jest absurdalna". Jak mówił, chodziło o Adama Wójcika, "znanego koszykarza, kapitana reprezentacji Polski, wiele lat grającego w Śląsku Wrocław".

W opinii Schetyny sugestie Kamińskiego to "tworzenie klimatu załatwiania". "Nie ma tutaj żadnego drugiego dna, po prostu tak się stało, że Adam Wójcik razem z żoną i dwójką swoich dzieci spędzili parę dni w tym pensjonacie" - powiedział.

Pytany przez Franciszka Stefaniuka (PSL), kiedy dowiedział się o akcji CBA w sprawie tzw. afery hazardowej, Schetyna powiedział, że 1 października 2009 r., w drodze do Hagi na konferencję ministrów spraw wewnętrznych krajów członkowskich Unii Europejskiej. "Kiedy wylądowałem na lotnisku w Amsterdamie (...), otrzymałem kilkadziesiąt informacji na temat tego, co było w dzienniku +Rzeczpospolita" - powiedział szef klubu Platformy.

Dopytywany był przez Bartosza Arłukowicza (Lewica), kiedy dowiedział się o sprawie związanej z nieprawidłowościami przy pracach nad nowelizacją ustawy hazardowej i kiedy premier powiedział mu o rozmowie z ówczesnym szefem CBA Mariuszem Kamińskim, b. wicepremier powtórzył, że było to 1 października. "Mam wiedzę od premiera, 1 października, bo widzimy się na zarządzie PO, on opisuje tę sytuację. Wszystko jest jawne (...)" - powiedział były szef MSWiA. "I nigdy wcześniej?" - dopytywał Arłukowicz. "Nigdy wcześniej" - oświadczył Schetyna.

Posłowie z "hazardowej" komisji śledczej pytali też o spotkanie z 19 sierpnia 2009 roku, w którym obok Schetyny wzięli udział: premier Donald Tusk i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki. Schetyna powiedział, że spotkanie dotyczyło Stadionu Narodowego, jego finansowania i innych inwestycji związanych z Euro 2012. Jak wyjaśnił, Drzewiecki zgłaszał konieczność wpisania do budżetu na 2010 rok dodatkowych pieniędzy na budowę Stadionu Narodowego.

Według niego, Drzewiecki zakładał pierwotnie, że koszty Stadionu Narodowego nie będą aż tak duże, więc "musieliśmy w ciągu kilku tygodni znaleźć pieniądze, aby wpisać je do budżetu i wieloletniego planu inwestycyjnego". Schetyna powiedział, że premier pytał na spotkaniu, czy "dopłaty wystarczyłyby na to, aby stadion został zbudowany". "Minister Drzewiecki twardo mówił, że muszą być pełne gwarancje budżetowe, abyśmy nie stracili Mistrzostw Europy 2012 roku" - zaznaczył Schetyna.

Dodał, że Drzewiecki poruszył sprawę dopłat, ale w "kontekście negatywnym", że "muszą być twarde zapisy budżetowe, że kwestia dopłat niczego nie zmieni, jeśli chodzi o skalę wydatków, które będzie musiał podjąć budżet, żeby zbudować stadion narodowy". Schetyna zaznaczył, że podczas tego spotkania jego samego premier nie pytał o kwestie dotyczące dopłat do gier.

Powiedział, że spotkanie 19 sierpnia zakończyło się konkluzją, że jego uczestników czekają trudne rozmowy z ministrem finansów Jackiem Rostowskim i wiceminister finansów Elżbietą Suchocką-Roguską na temat znalezienia pieniędzy na realizację Euro 2012. Wyjaśnił, że o spotkaniu dowiedział się 18 sierpnia po obradach rządu od premiera. Tego dnia Tusk zaprosił go na nie i poinformował, że rozmowa będzie dotyczyć Euro 2012 i znalezienia "ekstra pieniędzy" w budżecie na 2010 i 2011 rok.

Śledczy pytali również, czy na spotkaniu 19 sierpnia 2009 r. był świadkiem tego, aby Tusk pytał Drzewieckiego o proces legislacyjny. "Przy Drzewieckim nie. Przy Chlebowskim tak" - odpowiedział Schetyna. Chodzi o rozmowę z ówczesnym szefem klubu PO Zbigniewem Chlebowskim, do której doszło 26 sierpnia 2009 r. i w której uczestniczył również Schetyna.

B. wicepremier ocenił też, że brak jego nazwiska w kalendarium sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacka Cichockiego, w kontekście spotkania z 19 sierpnia 2009 r., może wynikać z tego, że część tego spotkania, w której on uczestniczył, nie dotyczyła kwestii związanych z nowelą ustawy hazardowej.

W kalendarium przygotowanym przez Cichockiego, które ukazało się na stronach internetowych KPRM 2 października 2009 r. widnieje zapis, że 19 sierpnia odbyło się spotkanie premiera i Drzewieckiego. Nie ma tam informacji, że wziął w nim udział także Schetyna - co okazało się w trakcie prac komisji śledczej. Cichocki zeznał przed komisją, że nie wiedział o udziale Schetyny w tym spotkaniu.

Według Schetyny, jego nazwisko w kalendarium przy spotkaniu z 19 sierpnia nie pojawia się być może dlatego, że Cichocki wiedział od premiera, że pierwsza część spotkania - na której nie było Schetyny - dotyczyła kwestii związanych z pracami nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej. Podkreślił, że druga część - w której brał udział - nie dotyczyła ustawy hazardowej. Dlatego - jak zeznał - nie starał się tego prostować u Cichockiego.

Beata Kempa (PiS) dopytywała, czy podczas tego spotkania premier informował go, że zamierza spotkać się z ministrem finansów Jackiem Rostowskim. "Nie, ale to było oczywiste. Taka była aplikacja i prośba ministra Drzewieckiego" - powiedział. Dodał, że premier nie informował go też, iż zamierza spotkać się w kontekście tej sprawy z Chlebowskim. Nie rozmawiali też o wiceministrze finansów Jacku Kapicy, o Totalizatorze Sportowym i wkładzie tej spółki w budowę stadionów na Euro 2012. Schetyna powiedział też, że rozmowa z 19 sierpnia nie była ani protokołowana, ani nagrywana.

Natomiast - jak zeznał Schetyna - procesu legislacyjnego projektu noweli ustawy hazardowej i związanych z nim trudności dotyczyło spotkanie z 26 sierpnia - z premierem i z Chlebowskim, w którym także on wziął udział. Schetyna powiedział, że na to spotkanie zaprosił go premier. "W związku z tym, że ja też byłem osobą, która utrzymywała stały kontakt z klubem parlamentarnym, premierowi zależało na tym, żebyśmy razem spotkali się z przewodniczącym Chlebowskim i żeby opisać te relacje, kwestie zaangażowania jego w ten proces, prowadzenie tej ustawy, w opiniowanie tej ustawy" - mówił.

Potwierdził, że wiedział, iż spotkanie będzie dotyczyło procedowania nad nowelizacją ustawy hazardowej, trudności, kłopotów z tym związanych. W jego ocenie, zaproszenie Chlebowskiego wynikało z wcześniejszej rozmowy szefa rządu z ministrem Rostowskim i jego zastępcą Jackiem Kapicą (która odbyła się tego samego dnia - 26 sierpnia 2009). "Tam musiała być przekazana wiedza, która spowodowała, że premier zaprosił Chlebowskiego" - dodał Schetyna.

Dopytywany o co szef rządu pytał Chlebowskiego, Schetyna powiedział, że "chodziło o spotkania z Rostowskim i Kapicą, o opinię Chlebowskiego, o opiniowanie projektu zmian w ustawie". "Klasyczna rozmowa na temat procesu legislacyjnego" - ocenił Schetyna. Nie pamiętał dokładnych pytań. Stwierdził m.in., że w rozmowie nie padały nazwiska biznesmenów: Sobiesiaka, Koska czy Kamińskiego.

Relacjonując przebieg spotkania, mówił, że właściwie nie zabierał głosu. Najwięcej - według niego - odzywał się Chlebowski, który - jego zdaniem - miał gruntowną wiedzę na temat ustawy hazardowej od 2003 roku. Według Schetyny premier pytał o aktywność Chlebowskiego jako szefa klubu Platformy i przewodniczącego sejmowej komisji finansów publicznych. "Szukał, czy to zaangażowanie nie wykracza poza normę, którą powinien wykonywać szef klubu i komisji finansów" - relacjonował.

Schetyna mówił, że podczas spotkania Tusk pytał Chlebowskiego, dlaczego wykazywał duże zainteresowanie ustawą hazardową. "On podkreślał (...) kwestię wielkiego przywiązania, które musi być do tej ustawy, czy wielkiej atencji, pilnowania tej ustawy, bo od niej zależą wpływy budżetowe" - mówił Schetyna. Chlebowski miał również zapewniać, że jego zaangażowanie nie było wynikiem lobbingu czy działań na korzyść którejś ze stron.

Zbigniew Wassermann (PiS) zwrócił uwagę, że rozmowa z Chlebowskim odbyła się po spotkaniu szefa rządu z Kapicą, który informował o trudnościach związanych z procesem legislacyjnym nad projektem zmian w ustawie hazardowej. "Na pewno to nie był podstawowy zarzut" - odparł Schetyna.

Poseł PiS dopytywał, czy "był jakiś ważniejszy zarzut pod adresem Chlebowskiego". "Nadstandardowe zaangażowanie w projekt ustawy jako szefa klubu i komisji (...) Dlaczego takie zaangażowanie i z czego wynika - mówił Schetyna.

Chlebowski tłumaczył premierowi - dodał Schetyna - że jako szef sejmowej komisji finansów "czuje się odpowiedzialny i zobowiązany, żeby tej ustawy pilnować", ponieważ w Ministerstwie Finansów pojawiły się pomysły nowelizacji ustawy hazardowej, które na początku były bardzo szkodliwe. Według Schetyny, Chlebowski wyjaśniał, że chodzi o to, by np. zdecentralizować udzielanie koncesji na kasyna i automaty, tak by te uprawnienia miały samorządy, co skończyłoby się "totalną katastrofą". "Przewodniczący Chlebowski pokazywał to jako taki absurdalny pomysł" - mówił.

Schetyna zwrócił uwagę, że b. szef klubu PO dużo mówił na tym spotkaniu o zagrożeniach wynikających z pisania ustaw, co - jego zdaniem - w wielu miejscach było racjonalne. "Takie ustawy trzeba pisać pod szczególnym nadzorem, że ten proces musi być szczególnie transparentny i absolutnie się z tym zgadzaliśmy i chodziło o to, by znaleźć jakieś przykłady, że tak nie jest" - powiedział.

Zapytany jakie jest jego stanowisko w sprawie dopłat do gier, Schetyna odparł, że zna się na tym tak, jak musiał się znać minister spraw wewnętrznych i administracji. "MSWiA nie wypowiadało się w sprawie dopłat, bo to jest kwestia ministerstwa finansów, ministerstwa sportu. My jako MSWiA mówiliśmy o tym, jakie będą niebezpieczeństwa, jeżeli na przykład nie będzie restrykcyjnych spraw, jeśli chodzi o lokalizację punktów hazardu" - zaznaczył Schetyna.

Powiedział też, że MSWiA w maju 2008 r. zgłosiło szereg uwag do projektu nowelizacji ustawy hazardowej. Dodał, że Komenda Główna Policji kwestionowała zwłaszcza zniesienie limitów lokalizacyjnych dla kasyn i salonów gier, które liberalizowałyby rynek hazardowy. Powołując się na ówczesną opinię KGP Schetyna powiedział, że takie zmiany spowodowałyby znaczny wzrost liczby kasyn i salonów gier, a to byłoby z kolei przyczyną problemów z kontrolą państwa nad sferą hazardu i spowodowałoby przejęcie części tego rynku przez grupy przestępcze.

Dodał, że uwagi MSWiA zostały uwzględnione przez resort finansów, a zwłaszcza te dotyczące limitów lokalizacyjnych. Podkreślił, że opinia MSWiA w sprawie ustawy hazardowej nie zmieniała się w czasie. Jak dodał, w tej sprawie ministerstwo zachowywało się konsekwentnie.

Schetyna pytany kiedy dowiedział się, że są pisane założenia do zupełnie nowej ustawy hazardowej powiedział, że miało to miejsce już po jego odejściu z rządu. Dodał, że wówczas pisanie tej ustawy wzięło na siebie Rządowe Centrum Legislacji, gdyż powstawała ona w ekspresowym tempie.

Dopytywany, czy będąc jeszcze w rządzie miał wiedze o tworzeniu założeń do nowej ustawy, powiedział: "Nie chcę przekłamać, ale wydaje mi się, że w momencie, gdy odchodziłem z rządu; nie pamiętam takiego wariantu, że były gotowe założenia do tej ustawy, że były przedyskutowane". Jego zdaniem kwestia nowej ustawy hazardowej pojawiła się jako "odpowiedź na tą sytuację, żeby przeciąć to, co się stało".

"Nikomu nie pomogłem i nie chciałem pomóc, bo powiem szczerze i mówię to po raz któryś, nikt mnie nie prosił o pomoc, bo wiedział, że nawet gdyby mnie poprosił, to moje stanowisko byłoby i tak jednoznaczne. Ta i każda inna ustawa jest procedowana przez ministerstwa i Komitet Stały Rady Ministrów, a nie przez posłów, lobbystów. Miejsce pisania ustaw dzisiaj to ministerstwa i Rządowe Centrum Legislacji; to jest w bardzo twardy sposób egzekwowane przez premiera Donalda Tuska i ten rząd" - podkreślił.

Beata Kempa (PiS) pytała Schetynę, jakie były powody jego odejścia z rządu. "Powód był jeden. Poprosił mnie pan premier Donald Tusk, żebym złożył dymisję" - odpowiedział. Dodał, że rozmowy z premierem, jeszcze przed jego odejściem z resortu, miały charakter przyjacielsko-polityczny. "Rozmawialiśmy o tej całej sytuacji, która wybuchła 1 października, o sprawie hazardowej, o jej konsekwencjach" - mówił Schetyna.

Dodał, że po wybuchu afery hazardowej, po 1 października powstała taka atmosfera, że ministrowie rządu Tuska są w nią zaangażowani. Dlatego - jak mówił - premier uważał, że jeśli powstanie komisja śledcza, niektórzy członkowie rządu będą przed nią zeznawać i w takim razie lepiej dla rządu PO-PSL będzie, gdy tych osób nie będzie w rządzie. Dodał, że powiedział wtedy premierowi, że jest do jego dyspozycji i to, czy zostanie na swoim stanowisku, zależy od jego decyzji. Stwierdził, że nie ma żalu do premiera za zdymisjonowanie go z funkcji wicepremiera i szefa MSWiA. "To jest tylko polityka" - powiedział.

Schetyna odszedł z rządu 7 października 2009 r., tydzień po wybuchu tzw. afery hazardowej. W tym samym dniu ogłoszone zostały rezygnacje: ówczesnego ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy i wiceministra gospodarki Adama Szejnfelda oraz przejście z Kancelarii Premiera do Sejmu: Sławomira Nowaka i Rafała Grupińskiego. Premier Tusk mówił wtedy, że ma pełne zaufanie do Schetyny i zapowiedział rekomendowanie go na szefa klubu Platformy.

PAP, im, mm