Sikora: ja strzelam, pan Bóg kule nosi

Sikora: ja strzelam, pan Bóg kule nosi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Sikora (fot. www.tomaszsikora.net) 
Dwa treningi dziennie, dodatkowe zajęcia z karabinem i mało wolnego czasu - tak wygląda dzień biathlonisty Tomasza Sikory, który przygotowuje się do rozpoczynających się w piątek igrzysk olimpijskich w Vancouver. Martwią go błędy na strzelnicy i pogoda.

- W tej chwili to już obojętne, czy pada deszcz, czy ciężki śnieg. Trasy są bardzo miękkie, grząskie i ciężko biegać swoją techniką, bo trzeba się dopasowywać do śladów, które zrobił ktoś wcześniej. Wolałbym, by było bardziej mroźnie - zwierza się Sikora.

Sikora podkreśla, że na inauguracje mistrzostw czeka ze spokojem. - Igrzyska jeszcze się nie zaczęły, nie było otwarcia, a myślę, że emocje dopiero wtedy się pojawią. Jedynie na stołówce widać, że wszystkie ekipy się zjechały i jest bardzo dużo ludzi - mówi Sikora. Nasz biathlonista na razie się nie nudzi. - Rano i po południu jest trening, między nimi posiłki, a wieczorem jeszcze zajęcia z karabinem. W tej chwili wolnego czasu jest naprawdę mało. Poza tym sam plan startu w Vancouver jest bardziej napięty niż to było cztery lata temu w Turynie, gdzie od drugiego dnia do samego końca mieliśmy starty. W Kanadzie rywalizujemy co jeden, dwa dni. Myślę, że tego czasu tak wiele nie będzie.

Czy Sikora jest przygotowany do walki o medale? - Jeszcze coś jest nie tak ze strzelaniem w pozycji leżącej. Spudłowałem dwa razy, a do tej pory było dobrze. To mnie tak troszeczkę zmartwiło. Musimy jednak na spokojnie z trenerem usiąść i przeanalizować co było powodem i co zrobić, by błędów nie powtórzyć w startach olimpijskich.

PAP, arb