Trener chciał by Małysz zamiast odbierać medal... trenował

Trener chciał by Małysz zamiast odbierać medal... trenował

Dodano:   /  Zmieniono: 
Adam Małysz (fot. Michael Dalder/Forum/Reuters)
"Za dziesięć minut trening" - zapowiedział trener Hannu Lepistoe Adamowi Małyszowi pół godziny przed wyjazdem na dekorację medalistów sobotniego konkursu skoków. Mimo że polski skoczek bezgranicznie ufa Finowi, zdecydował się zignorować jego polecenie.
- Nie miałem na nic czasu. Po przyjeździe do wioski musiałem się szybko wykąpać i jechać na dekorację. Gdy wyszedłem z łazienki w pokoju był trener. Ze znanym sobie spokojem spojrzał na zegarek i powiedział: Za dziesięć minut na dole. Rozgrzewka w siatkówkę i idziemy na siłownię. Popatrzyłem na niego zdziwiony i odparłem, że za pół godziny mam dekorację. Na co on: "A trening?" Na szczęście dał mi wolne - śmiał się Małysz.

- Hannu potrafi też dosolić - zapewnił Małysz. - Ale nie mam słów do tego człowieka. To wybitny szkoleniowiec. Aż się nie chce wierzyć, że pochodzi z Finlandii. W Polsce złapał humoru. Finowie rzadko żartują, nie uśmiechają się. On nigdy nie był sztywniakiem, ale zachowywał dystans - chwalił swojego szkoleniowca Małysz. Skoczek z Wisły podkreśla jednak na każdym kroku, że współpraca z Lepistoe sprawia mu wiele radości. - Dlatego i ja chciałem mu swoimi skokami sprawić radość. My się bardzo fajnie uzupełniamy i na pewno to, że Robert Mateja i Maciek Maciusiak doszli do tego teamu sprawiło, że mamy taki sukces - ocenił.

Na pytanie, czy Małysz jest w tym sezonie jeszcze w stanie wygrać choć jedne zawody Pucharu Świata, Fin odparł: "Tylko jedne?". Małysz tylko się uśmiechnął. - On jest niesamowicie optymistycznym człowiekiem. Tak samo było po mistrzostwach świata w Sapporo, gdy sięgnąłem po złoto na skoczni normalnej. Powiedział mi wówczas, że teraz walczymy o Puchar Świata i się udało. Nie byłem do tego przekonany, bo miałem 360 punktów straty do Norwega Andersa Jacobsena. Myślałem, że musiałbym wszystko wygrać, a on nie startować - wspominał.

PAP, arb