Bez przesady

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie sądziłem wcześniej, że wyrzucanie śmieci wiąże się z jakimś ryzykiem, ale skoro przewodniczący Miller mówi, że się wiąże, a kubły śmieci nie są teraz na śmieci, to ja nie wyrzucam i czekam
Mucha nie wpada do ust, które milczą - głosi abisyńskie przysłowie. Jak głęboka jest to myśl, zrozumiał każdy, kto słuchał ostatnio Leszka Millera, Jerzego Kropiwnickiego i trenera piłkarskiej reprezentacji Jerzego Engela. Tak, nie każdego stać na umiar.
Szczególne pretensje za brak umiaru mam do przewodniczącego Millera. Jego słowa biorę bowiem poważnie, co sprawiło, że w moich relacjach z żoną pojawiły się pewne napięcia. - Wyrzuć śmieci - mówi mi żona. A ja na to, że nie wyrzucę. Ona się oczywiście dziwi, bo nie wysłuchała dokładnie wystąpienia przewodniczącego na konwencji SLD. Gdyby wysłuchała, wiedziałaby, że teraz "śmietniki służą do szukania pożywienia czy porzucania noworodków". - No dobrze, to znaczy, że już nigdy nie wyrzucisz śmieci? - zapytała naiwnie żona. Otóż wyrzucę, ale za rok. - Dlaczego za rok? - pyta żona. Znowu wyszła jej ignorancja, bo gdyby wysłuchała przewodniczącego, wiedziałaby, że za rok (no bo ten rząd chyba dłużej nie porządzi) "Polska rządzona przez SLD będzie krajem, w którym śmietniki służą do gromadzenia śmieci". Nie sądziłem wcześniej, że wyrzucanie śmieci wiąże się z jakimś większym ryzykiem, ale skoro przewodniczący mówi, że się wiąże, a kubły śmieci nie są teraz na śmieci, to ja nie wyrzucam i czekam. Dopiero potem zorientowałem się, że żona nie zna fragmentu wystąpienia przewodniczącego o śmietnikach tylko dlatego, że wystąpienie to zna z "Trybuny", która z nieznanych względów śmietniki opuściła. Opuściła śmietniki, ale może wyeksponowała coś innego - pomyślałem i sięgnąłem do "Trybuny". I zgadza się. Tłustym drukiem podkreślono w niej zdanie "Koalicja AWS i UW przegrała sama z sobą". Ja się pod tym podpisuję. Więcej, może niezbyt twórczo, ale rozwinąłbym tę myśl. Leszek Miller ma wszelkie szanse, by zostać premierem, ale ma potężnego przeciwnika, który może go tego stanowiska pozbawić - Leszka Millera. Radziłbym przewodniczącemu nie lekceważyć tego rywala.
Osobny rozdział to Jerzy Kropiwnicki z ZChN. Został on właśnie ministrem rozwoju regionalnego i czegoś tam jeszcze, a jak mówi, to mam wrażenie, że tu by się przydał rozwój, ale trochę bardziej lokalny. Kropiwnicki reprezentujący na sesji ONZ polskie kobiety to jeden z lepszych żartów ostatnich miesięcy. To jakby na światowym zjeździe konserwatystów polskiej delegacji przewodniczyła Kora Jackowska. "Tolerancji dla pedofilów nie będzie" - mówi Kropiwnicki, tłumacząc w ten sposób, dlaczego polska delegacja była przeciw zapisowi o zakazie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. To jakby powiedzieć żonie, której nie chce się dać pieniędzy na sukienkę, że nie będzie zgody na spadek wartości złotego. "Nikt z polskiej delegacji nie przeszedł na islam" - wyjaśnił też szef polskiej delegacji. A szkoda, bo rozwiązałoby to pewien kłopot. W rządzie, który nie chce zakazu dyskryminacji ze względu na płeć, nie ma pewnie miejsca nie tylko dla pedała, ale i dla muzułmanina. Cóż, w kategoriach public relations (PR, nie mylić z RP) rząd strzelił sobie z tym Kropiwnickim niezłego samobója.
Ale specjalistą od samobójów jest u nas trener, jak się to mądrze mówi, selekcjoner reprezentacji, szkoleniowiec Engel. Ostatnio nasi po jakichś dziesięciu godzinach gry strzelili nawet bramkę. Co z tego, że była to jedna z czterech bramek, a pozostałe strzelił rywal. Nic to. Szkoleniowiec Engel doszedł po tym meczu do wniosku, że "wyłania się już drużyna na eliminacje mistrzostw świata". Owszem, wyłania się. Ci partacze rzeczywiście zagrają w eliminacjach. Jeśli jednak nie ma innego chętnego, to ja muszę wytłumaczyć szkoleniowcowi Engelowi, że drużyna na eliminacje może i to jest, ale na mistrzostwa - nigdy. Szkoleniowiec Engel nie przestaje mnie zresztą zadziwiać. Kilka dni temu, po kolejnym słabym meczu Szwedów, którzy nas wyeliminowali z mistrzostw Europy, powiedział on mianowicie, że "Szwedzi są po prostu słabi, a my powinniśmy zweryfikować oceny polskich nieudanych podchodów do finałów". Szkoleniowiec Engel postawił też w meczu Anglia-Niemcy na Niemców. Ich zwycięstwo wzmacniałoby jego opinię, że wyeliminowali nas tandeciarze. A tu guzik. Wygrała Anglia. Stosując logikę Engela, mógłbym teraz powiedzieć, że zremisowaliśmy z Anglią, Anglia wygrała z Niemcami, cztery lata temu Niemcy zdobyli mistrzostwo, a więc pokonaliśmy mistrzów. Ale nie zrobię tego, bo w przeciwieństwie do Engela boję się narazić na śmieszność. Jeśli jednak jego drużyna awansuje do mistrzostw (nie awansuje, ale gdyby), to ma ode mnie skrzynkę whisky, podziękowania i przeprosiny.
Zastanawiałem się długo, co oprócz umiaru łączy panów Millera, Kropiwnickiego i Engela.
Wąsy mają tylko Kropiwnicki i Engel, z Łodzią są związani tylko Kropiwnicki i Miller, piłkę nożną lubią, zdaje się, tylko Miller i Engel. Więc co? Ano to, że Leszek Miller dopiero chce zostać premierem, Jerzy Engel dopiero chce odnieść jakiś sukces, a Jerzy Kropiwnicki dopiero wchodzi w rolę rzecznika polskich kobiet. Czy z tego wynika, że jak już osiągną swoje, będą mówili z umiarem? Bez przesady. Tym bardziej że Engel i Kropiwnicki nic nie osiągną, a Leszkowi Millerowi może jeszcze przeszkodzić Leszek Miller.

Więcej możesz przeczytać w 26/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.