Nie pytajmy dziś "dlaczego?"

Nie pytajmy dziś "dlaczego?"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Najpierw jest szok i niedowierzanie. „Prezydencki samolot roztrzaskał się przy próbie lądowania”. Potem napięcie oczekiwania na cud. „Może nie wszyscy zginęli, podobno trzy osoby są ciężko ranne”. A potem pozostaje tylko głucho dudniące pytanie „Dlaczego?”.
Arcybiskup Kazimierz Nycz modląc się za ofiary katastrofy w Smoleńsku powiedział, że są pytania, których nie należy stawiać nawet Bogu. Nie należy go pytać dlaczego. Myślę, że arcybiskupowi nie chodziło tylko o kwestie metafizyczne: niezbadane wyroki boskie i ponadludzką mądrość, która dla każdej takiej tragedii ma swoje, niezrozumiałe dla nas motywy. Myślę, że metropolita warszawski chciał nam również powiedzieć, abyśmy w tych trudnych dniach żałoby narodowej nie zaczęli zbyt szybko pytać sami siebie dlaczego to się stało. Bo kiedy zaczniemy, wówczas milczenie, które towarzyszyło nam przez ostatnie kilkadziesiąt godzin bardzo szybko zmieni się w codzienny medialno-polityczny szum. Dlaczego pilot lądował? Dlaczego Rosjanie nie zamknęli lotniska? Dlaczego nie mamy nowych samolotów dla VIP-ów? Dlaczego oni wszyscy lecieli jednym samolotem? Dlaczego, dlaczego, dlaczego? I nagle zamiast razem kontemplować tę niewyobrażalną tragedią zaczniemy się obwiniać.

Dopóki flagi są spuszczone do połowy nie pytajmy dlaczego. Wkrótce czeka nas ostateczne pożegnanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki, posłów, generałów, ale i załogi samolotu i funkcjonariuszy BOR, o których też nie wolno nam zapominać. Gwałtowne pytanie o przyczyny katastrofy nie zmniejszy naszego bólu, ani nie przywróci im życia. Oni nie chcą dzisiaj wyjaśnień. Oni chcą żeby pożegnała ich solidarna i zjednoczona Rzeczpospolita Polska. Czyli my wszyscy.

Tragedia w Smoleńsku jest dla nas wszystkich bolesną lekcją tego, jak kruche jest życie każdego – od Prezydenta RP począwszy. Ludzie z pierwszych stron gazet, politycy, którzy kształtują nasze życie są wobec śmierci bezradni tak jak każdy z nas i muszą się poddawać jej złowieszczemu dyktatowi. I kiedy otrzemy już łzy i wrócimy na nowo do codzienności, kiedy miejsce ofiar katastrofy zajmą nowi politycy, kiedy zaczną się znów spory i wielkie kłótnie – pamiętajmy oceniając naszych polityków, że możemy ich krytykować, ale nie możemy odbierać im godności. Politycy powinni zaś zrozumieć, że po drugiej stronie barykady stoi przeciwnik, który jednak oprócz tego, że ma inne poglądy jest też po prostu człowiekiem. Bo każdy z nas może odejść w każdej chwili i może nie być czasu na zwykłe „przepraszam". Lech Wałęsa powiedział, że liczył, iż po procesie uściśnie Lechowi Kaczyńskiemu rękę. Nie uściśnie już nigdy. A słowa niewypowiedziane bolą zawsze najbardziej. I najdłużej.