Klich i katastrofa smoleńska

Klich i katastrofa smoleńska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Bogdan Klich jest winien temu, że polska armia straciła 10 kwietnia niemal całe swoje kierownictwo? PiS i Jacek Sasin sugerują, że tak właśnie jest – minister wiedział, że do Katynia polecą wszyscy najważniejsi generałowie w Polsce i nie zareagował. To jednak niebezpieczna droga rozumowania – kierując się bowiem tą logiką za chwilę ktoś spyta dlaczego zwierzchnik sił zbrojnych zaprosił ich wszystkich na pokład samolotu?
Tego ostatniego pytania się boję, bo od niego już tylko krok do politycznej wolnej amerykanki. Prezydent bronić się już nie może – ale gdyby takie pytanie zadał np. Bogdan Klich, albo premier Donald Tusk to znalazłoby się wielu, którzy takiej obrony by się podjęli. A to niechybnie rozkręciłoby spiralę nienawiści – bo jedni zaczęliby krzyczeć, że Klich ze względu na brak rozsądku (jak mówiła Elżbieta Jakubiak) pozbawił armię kierownictwa, a drudzy replikowaliby, że to zwierzchnik sił zbrojnych ze względu na swoje polityczne kalkulacje naraził na szwank bezpieczeństwo Polski.

Co gorsza takie sporu nie dałoby się w żaden sposób rozstrzygnąć ponieważ rację mają obie strony. Minister obrony narodowej tłumaczy dziś, że wiedział iż generałowie są zaproszeni do Katynia, ale nie wiedział, że będą lecieć na pokładzie prezydenckiego Tu-154M. Nie dodaje jednak czym w takim razie jego zdaniem generałowie mieli dotrzeć do Smoleńska? Pociągiem? Prywatnymi samochodami? Autobusem? Klich jako minister, któremu podlega m.in. 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego musiał wiedzieć, jakie samoloty są dostępne i z których korzystać będzie polska delegacja. Po prostu Klich, tak jak każdy z nas, przed 10 kwietnia nie dopuszczał do siebie świadomości, że rządowy samolot może się rozbić. To było zbyt abstrakcyjne. Ale do tego minister się nie przyzna, bo jako szef resortu obrony powinien zakładać najgorsze scenariusze.

Tak samo było jednak zapewne z Kancelarią Prezydenta. Dla Lecha Kaczyńskiego bezpieczeństwo granic państwa było bardzo ważne – i dla żadnej politycznej korzyści nie narażałby polskiej armii na utratę kierownictwa. Ale zaproszenia generałów na pokład samolotu prezydenta nikt nie rozpatrywał w kategoriach zagrożenia. To miał być krótki lot, taki, jakich w ciągu roku prezydent odbywał wiele. Nic złego nie miało prawa się stać.

Dlatego domaganie się odejścia ministra w kontekście tej katastrofy jest pewnym nadużyciem. Gdyby Klich podał się do dymisji – rząd wziąłby de facto na siebie odpowiedzialność za katastrofę w Smoleńsku. A tego nie zrobiłby żaden polityk na świecie, zwłaszcza że na razie nie wiemy co było przyczyną katastrofy. Dlatego z taką polityczną odpowiedzialnością powinniśmy poczekać do końca śledztwa.

Ministrowi Klichowi można w całej sprawie zarzucić jedno – po raz kolejny w przypadku katastrofy chowa się za plecami żołnierzy. Tak było, gdy rozbiła się wojskowa CASA, tak jest i teraz – gdy na konferencji prasowej na której MON wyjaśniał okoliczności feralnego lotu, pojawiło się trzech oficerów – a zabrakło ministra. Klich próbuje też w nerwowy sposób zrzucić z siebie wszelką odpowiedzialność – bo tylko tak można tłumaczyć dziwaczne tłumaczenie o tym, że wiedział iż generałowie lecą do Smoleńska, ale nie wiedział czym lecą. Po raz kolejny okazuje się, że pozycja Klicha w rządzie jest bardzo słaba i w przypadku kryzysów robi on wszystko, by nie zapłacić za nie politycznej ceny. Może to jest powodem do dymisji? Być może. O tym jednak zadecyduje premier Donald Tusk.