Za wszelką cenę

Za wszelką cenę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Donald Tusk zdecydował o opublikowaniu stenogramu rozmów jakie toczyły się w kabinie Tu-154M podczas tragicznego lotu do Smoleńska. Stenogramy otrzymane od Rosjan to uwierzytelniona kopia zapisu tego, co odczytano z rejestratorów samolotu. Nie jest to zapis rozmów z pasażerami samolotu poza kabiną, nie jest to również stenogram rozmów załogi samolotu z wieżą. Nie wszystkie informacje udało się odczytać.
Czego możemy się ze stenogramów dowiedzieć? Po pierwsze - piloci mieli pełną świadomość tego, jakie warunki panują na lotnisku. Otrzymali te informacje zarówno od pilota polskiego samolotu JAK-40, jak i od wieży na lotnisku w Smoleńsku. Ta informacja, o mgle, o podstawie chmur, o widoczności, kazała dowódcy samolotu, kpt. Arkadiuszowi Protasiukowi powiedzieć do dyrektora protokołu dyplomatycznego Mariusza Kazany, który pojawił się  w kabinie, że "W tej chwili w tych warunkach, które są obecnie, nie damy rady usiąść. Spróbujemy podejść, zrobić jedno zajście, ale prawdopodobnie nic z tego nie będzie". Dyrektor Kazana stwierdził, że "Na razie nie ma decyzji prezydenta, co dalej robić."  Wiemy że w kabinie w trakcie samego finalnego podejścia - uwaga! - nie próby, ale podejścia do lądowania - był dowódca sił powietrznych, generał Błasik. To nie jest sygnał, że decyzja o tym, że lądować trzeba, była wyrażona wprost, zanim samolot wystartował z Okęcia. Ale to nie była też do końca decyzja pilota. I to jest właśnie presja, o której dość niechętnie wspominał pułkownik Edmund Klich.

Kapitan Protasiuk postanowił podejść do lądowania. Okazało się jednak, że nie była to próba, lecz lądowanie za wszelką cenę. Świadczy o tym to, że pilot po przekroczeniu bariery 100 metrów, która została określona jako pułap decyzji,zamiast zaprzestać lądowania i poderwać maszynę, wciąż schodził niżej ignorując ostrzeżenia systemu TAWS. Zastanawiający jest brak reakcji pilota w ciągu ostatnich 30 sekund przed katastrofą. Tak, jakby pilot nagle przestał reagować na informacje od naprowadzającego go nawigatora (drugiego pilota?) i na wskazania urządzeń pokładowych. Pilot uparcie szukał ziemi, o czym wspominał również Edmund Klich.

Rosjanie oskarżani są przez część polskich komentatorów o to, że nie zamknęli lotniska. Trzeba jednak pamiętać, że rosyjskie przepisy mówią wyraźnie: pilot zagranicznego statku powietrznego sam podejmuje decyzję o tym, czy podjąć próbę lądowania. I jeżeli nawet rosyjski dyspozytor popełnił błąd, to ostateczną decyzję o lądowaniu podjął pilot Tu-154M.