Rezerwatu cenzury c. d.

Rezerwatu cenzury c. d.

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wlepienie Olgierdowi Moskalewiczowi kary 20 tys. $ jeszcze bardziej wzmacnia naszą tezę o rezerwacie cenzury, jakim jest polskie środowisko piłkarskie.
Cenzura w nim ma charakter jednocześnie prewencyjny i represyjny. Np. piłkarze Wisły Kraków dostają do podpisania kontrakty, które zawierają klauzulę o tym, że wygłaszanie komentarzy na tematy wewnątrz klubowe zagrożone jest karami finansowymi do 25 tys. $.
Prewencyjna jest zatem groźba grzywny, co jest niczym innym jak próbą stłumienia krytyki w zarodku. Natomiast, gdy prewencja się nie powiedzie, klub rzeczywiście stosuje karę po wygłoszeniu przez gracza krytyki w mediach.
Opóźniając wyjście na mecz w Pucharze Polski z Ruchem Radzionków, piłkarze Wisły chwilowo zastrajkowali, domagając się podpisania z nimi regulaminu premiowania za sukcesy, jakie ewentualnie osiągną w Pucharach Polski i Ligi (zasady premiowania w rozgrywkach ligowych zostały ustalone wcześniej). Zachowanie graczy oczywiście natychmiast zwróciło uwagę obserwatorów. Zawodnicy oficjalnie nabrali wody w usta (patrz: klauzule z kontraktów), natomiast działacze użyli tej samej cieczy do robienia wody z mózgu. Tłumaczyli oto, że przed meczem w PP trzeba było zmienić naszywki reklamowe na strojach i z tego powodu nastąpiła drobna "przerwa w pracy" zespołu.
Moskalewicz jednak incydent objaśnił w "Gazecie Krakowskiej". W dodatku nazwał prezesa Bogdana Basałaja i innego dygnitarza sekcji piłkarskiej Zbigniewa Koźmińskiego dyletantami futbolowymi. Najpierw trener Franciszek Smuda nie wstawił Moskalewicza do składu na następny mecz (pozbawiając go tym samym pewnej części kwoty wynikającej z kontraktu indywidualnego), a w ostatnich dniach władze klubu ukarały piłkarza prawie maksymalną grzywną przewidzianą w "kodeksie".
Jeden zdecydował się chlapnąć do prasy, inni zachowali pokorne milczenie. Kiedy jednak w niedzielę piłkarze Wisły w meczu ligowym pokonali Górnika Zabrze, podbiegli do ławki rezerwowych i zadedykowali zwycięstwo Moskalewiczowi, czynnie wyrażając solidarność z nim. Czyny czynami, ale nadal muszą uważać na słowa, toteż Tomasz Frankowski zapytany wprost o to, czy wyrazili w ten sposób poparcie dla Moskalewicza, odparł, że on osobiście chciał zadedykować zwycięstwo nad Górnikiem wszystkim, którzy siedzieli wtedy na ławce rezerwowych.
Cenzura zatem nie tylko rozkwita, lecz czyni też w środowisku piłkarskim spustoszenie podobne do tego, jakie czyniła w PRL. Istnieje oto bowiem kłamliwa fasada oraz skrywana za nią rzeczywistość, o której można mówić tylko gestami i aluzjami, równocześnie puszczając oko do publiczności.
Ireneusz Pawlik