Dwie strony Atlantyku

Dwie strony Atlantyku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mamy do czynienia z bardzo dziwnym zjawiskiem - podczas gdy Stany Zjednoczone uświadamiają sobie, że amerykańskie wpływy w zachodniej Europie ulegają erozji, ich uwaga przesuwa się bardziej na wschód Europy
Zachodnia Europa największego zagrożenia upatruje ze strony muzułmańskiego południa. Ludność krajów po południowej stronie Morza Śródziemnego podwaja się co czternaście lat, a muzułmanie stanowią poważną mniejszość w każdym ważnym państwie unii. Dlatego między innymi zdecydowane stanowisko USA wobec świata islamu nie znalazło poparcia w krajach zachodniej Europy.
W Polsce i w krajach bałtyckich - jeśli kiedykolwiek zostaną one członkami NATO - obawy budzą natomiast Niemcy i możliwość odrodzenia się agresywnej Rosji. Z pewnością Polacy nie boją się muzułmańskiego południa - ostatni raz zatrzymali muzułmanów u wrót Wiednia i tyle ich widzieli. Europa dostrzega zagrożenia w innym kontekście niż Polska, dlatego jej przywódcy będą się starali "ugłaskać" Rosję, niezależnie od tego, kto obejmie tam władzę. Widać to po reakcjach na wojnę w Czeczenii. Z jednej strony, Europa protestuje, z drugiej zaś, Joschka Fischer chwali pod niebiosa Putina, a Blair się do niego umizguje.
Unia Europejska musi przeprowadzić fundamentalną reformę swych struktur, ponieważ grozi jej "habsburgizacja": politycy toczą swoje kampanie przeciw Brukseli, a sukces czy porażka mierzone są tym, ile dany polityk jest w stanie wyciągnąć od unii. Prowadzi to do skrajnie nieodpowiedzialnych postaw. Na przykład Francja ma olbrzymi bałagan w swoim systemie emerytalnym, podobnie jak Włochy. Co zamierzają z tym zrobić? W przeszłości można było pożyczyć pieniądze albo zdewaluować walutę. Teraz mówi się - Bruksela w końcu coś zrobi! Spowoduje to gwałtowny sprzeciw, ponieważ nie można prowadzić polityki metodą abdykacji, mówiąc: "Chciałbym wypłacić wam emeryturę, ale jakiś anonimowy urzędnik w Brukseli mówi, że nie mogę tego uczynić". Tak było w imperium habsburskim - wszyscy atakowali Wiedeń i wszyscy starali się wyciągnąć od Wiednia, ile tylko się dało. Brakuje politycznej woli, by dokonać radykalnych reform strukturalnych. Prezydent Chirac dużo mówi o reformach, jednak w przeszłości, gdy starał się je przeprowadzić w swoim kraju, w końcu ustępował przed oporem społecznym.
Ludzki kapitał ma istotne znaczenie w procesach modernizacji i globalizacji. Krzemowa Dolina nie byłaby tym, czym jest dzisiaj, bez Hindusów, Rosjan, Koreańczyków i innych. By Europa Zachodnia mogła konkurować, musi się otworzyć - kłóci się to jednak z jej koncepcją społeczeństwa. Dlatego Londyn, a nie Frankfurt, jest finansowym i handlowym centrum Europy. W Londynie można być przybyszem skądkolwiek - żółtym, czarnym czy różowym - i nikt nie będzie się za tobą odwracał na ulicy! Reszta Europy, włączając w to Polskę, nie jest na to przygotowana. Należę do osób, które obawiają się powrotu nacjonalizmu do Europy Zachodniej, a paradoksalnie przyczyną tego powrotu jest, moim zdaniem, Unia Europejska. Jörg Haider jest tylko zapowiedzią tego, co może się wydarzyć.
Istnieje fundamentalna różnica między amerykańską (lub szerzej - anglosaską) a europejską wizją społeczeństwa. W modelu anglosaskim zwyciężyła koncepcja państwa ograniczonego do minimum. Jeśli komuś się nie udało, z reguły nie obwinia za to państwa i nie oczekuje, że ono mu pomoże. W Ameryce najlepszy jest taki rząd, który rządzi jak najmniej. Na Europie zaważyła natomiast rewolucja francuska z jej ideami, poczynając od egalite - równości. Prowadziło to do powstania państwa opiekuńczego, które poniosło klęskę w I wojnie światowej. Nadal jednak słyszy się w Europie żądania, by państwo zapewniło pracę i podstawowe świadczenia. Europejczycy patrzą na Paryż czy Brukselę z nadzieją, że to "oni" wypłacą im emeryturę, "oni" wykształcą ich dzieci, "oni" zadbają o ich zdrowie. Tymczasem wraz z globalizacją sytuacja się zmieniła. Daimler-Chrysler może powiedzieć: "Jeśli podniesiecie mi podatki, przeniosę centralę do Detroit". Dwadzieścia lat temu byłoby to nie do pomyślenia. Ponadto dla Europy modernizacja oznacza konieczność demontażu państwa narodowo-etnicznego, co jest procesem bardzo trudnym.
Kolejnym niebezpiecznym zjawiskiem jest alienacja klasy politycznej. Na przykład żadna poważniejsza decyzja podjęta w Niemczech nie cieszyła się poparciem społecznym - czy to przystąpienie do NATO, czy wprowadzenie euro. 70-80 proc. ludzi było temu przeciwnych. Decydowały elity. Jeśli się udało - społeczeństwo mówiło: wiedzą, co robią. Jeśli się nie powiedzie, społeczeństwo reaguje jak zbuntowany nastolatek - "oni" nam to zrobili. W wypadku takich społeczeństw jak polskie, odciętych od świata przez dwie generacje, gdzie nawet Kościół sprawia niekiedy wrażenie, jakby nigdy nie było II soboru watykańskiego, próby cywilizowania od zewnątrz czy z góry przez elity polityczne mogą wywołać gwałtowny sprzeciw. Nawet w Wielkiej Brytanii, kiedy postanowiono ważyć bekon w gramach i kilogramach, a nie w uncjach, można było zobaczyć plakaty "Europo, oddaj nam nasze państwo!".
Więcej możesz przeczytać w 27/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.