Trwa największa izraelska operacja militarna na ziemiach palestyńskich. Siły pancerne Izraela zajęły pozycje wokół sześciu miast na Zachodnim Brzegu Jordanu.
Te miasta to: Betlejem, Ramallah, Dżeninu, Nablusu, Tulkarem i Kalkilii. Niemal wszędzie doszło do walk. Poza Palestyńczykami zginął też co najmniej jeden Izraelczyk, dziesiątki ludzi zostały ranne.
Do najcięższych starć doszło w Betlejem. Izraelczycy atakowali rakietami posterunki palestyńskich sił bezpieczeństwa. Operacja jest odwetem za środowy zamach na izraelskiego ministra turystyki Rehawama Zeewiego i na odmowę wydania przez władze Autonomii Palestyńskiej sprawców zamachu. Do zbicia ministra przyznał się Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny.
Władze Autonomii Palestyńskiej zdelegalizowały tymczasem w niedzielę Brygadę im. Abu Alego Mustafy, zbrojne skrzydło Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Ugrupowanie to przyznało się do zamachu na izraelskiego ministra turystyki Rehawama Zeewiego.
Izraelski minister spraw zagranicznych Szimon Peres zapewnił, iż Izrael nie dąży do usunięcia lidera Palestyńczyków Jasera Arafata, lecz pragnie "przywrócenia wiarygodności" palestyńskiego przywódcy.
Peres, składający wizytę w USA, gdzie m.in. ma spotkać się z sekretarzem stanu Colinem Powellem, zaznaczył iż armia izraelska wycofa się z zajmowanych obecnie pozycji na terenach, pozostających pod palestyńskim zarządem. Warunkiem jest jednakże położenie kresu przemocy.
Peres, uważany za głównego "gołębia" w izraelskim rządzie, po raz pierwszy zaatakował Arafata, stwierdzając m.in. iż jest on w stanie położyć kres fali przemocy, jednakże "czyni to niechętnie".
W podobnym duchu w Jerozolimie wypowiedział się także minister sprawiedliwości Izraela Meir Szeetrit, stwierdzając, iż armia nie ma zamiaru ponownie zajmować ziem, przekazanych już pod autonomiczny zarząd palestyński. Także i on oskarżył jednak Arafata o dwulicowość i składanie deklaracji, niezgodnych z prawdą. Wskazał na potrzebę podjęcia przez palestyńskiego lidera konkretnych działań przeciwko "terrorystom".
les, nat, pap
Do najcięższych starć doszło w Betlejem. Izraelczycy atakowali rakietami posterunki palestyńskich sił bezpieczeństwa. Operacja jest odwetem za środowy zamach na izraelskiego ministra turystyki Rehawama Zeewiego i na odmowę wydania przez władze Autonomii Palestyńskiej sprawców zamachu. Do zbicia ministra przyznał się Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny.
Władze Autonomii Palestyńskiej zdelegalizowały tymczasem w niedzielę Brygadę im. Abu Alego Mustafy, zbrojne skrzydło Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny. Ugrupowanie to przyznało się do zamachu na izraelskiego ministra turystyki Rehawama Zeewiego.
Izraelski minister spraw zagranicznych Szimon Peres zapewnił, iż Izrael nie dąży do usunięcia lidera Palestyńczyków Jasera Arafata, lecz pragnie "przywrócenia wiarygodności" palestyńskiego przywódcy.
Peres, składający wizytę w USA, gdzie m.in. ma spotkać się z sekretarzem stanu Colinem Powellem, zaznaczył iż armia izraelska wycofa się z zajmowanych obecnie pozycji na terenach, pozostających pod palestyńskim zarządem. Warunkiem jest jednakże położenie kresu przemocy.
Peres, uważany za głównego "gołębia" w izraelskim rządzie, po raz pierwszy zaatakował Arafata, stwierdzając m.in. iż jest on w stanie położyć kres fali przemocy, jednakże "czyni to niechętnie".
W podobnym duchu w Jerozolimie wypowiedział się także minister sprawiedliwości Izraela Meir Szeetrit, stwierdzając, iż armia nie ma zamiaru ponownie zajmować ziem, przekazanych już pod autonomiczny zarząd palestyński. Także i on oskarżył jednak Arafata o dwulicowość i składanie deklaracji, niezgodnych z prawdą. Wskazał na potrzebę podjęcia przez palestyńskiego lidera konkretnych działań przeciwko "terrorystom".
les, nat, pap