Sekuła: pracuję nad projektem raportu ws. komisji hazarodowej

Sekuła: pracuję nad projektem raportu ws. komisji hazarodowej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Hazardowa komisja śledcza zbiera się w środę, by rozpatrzyć wnioski o powołanie świadków. Wszystko wskazuje jednak na to, że nowych przesłuchań nie będzie, a posłowie rozpoczną dyskusję o raporcie podsumowującym ich prace.

- Pracuję nad projektem raportu, jeśli uda mi się do jutra skończyć, to przedstawię go posłom - mówi szef komisji śledczej Mirosław Sekuła (PO). Zgodnie z ustawą to właśnie przewodniczący komisji przygotowuje i przedstawia projekt sprawozdania z sejmowego śledztwa. Posłowie mogą składać do niego poprawki. Ostateczna wersja przyjmowana jest zwykłą większością głosów w drodze uchwały.

Jeśli nie uda się wypracować tekstu, który satysfakcjonował będzie wszystkich, posłowie mogą zgłaszać do raportu swoje zdania odrębne. Później całość przedstawiana jest Sejmowi, ale ten nie przeprowadza już nad dokumentem głosowania. Sekuła nie chciał mówić o tezach jakie zamierza zawrzeć w przygotowywanym projekcie. Jeszcze przed zawieszeniem prac komisji - po katastrofie smoleńskiej i na okres kampanii wyborczej - mówił jednak, że będzie chciał, by propozycja jego sprawozdania w jakimś stopniu nawiązywała do sprawozdań Najwyższej Izby Kontroli (Sekuła był w przeszłości szefem NIK).

Polityk PO zapowiadał, że w jego raporcie będzie skrócony opis faktograficzny formalnych i nieformalnych działań związanych z pracami nad projektem nowelizacji ustawy o grach oraz analiza zeznań poszczególnych świadków. Mówił, że w podsumowaniu chce zawrzeć wnioski, wskazując nieprawidłowości w procesach legislacyjnych, które badała komisja. Nie miały się one ograniczać jednak tylko do okresu rządów PO i rozmów polityków tej partii z biznesmenami branży hazardowej, ale miały objąć lata 2002-2009, gdy u władzy były kolejno SLD, PiS i PO.

- Ja już widzę, że w żadnym z badanych okresów, czyli od 2002 r. do 2009 r., w tych trzech kadencjach SLD, PiS i PO, nie można mówić o tym, że proces legislacyjny dotyczący ustawy hazardowej był prowadzony zgodnie ze standardami dobrej legislacji - mówił pod koniec marca Sekuła.

Szef komisji zapowiadał, że w jego raporcie znajdzie się stwierdzenie, że sejmowe śledztwo nie wykazało, iż doszło do przecieku o prowadzonej w 2009 r. akcji CBA. - Z naszych badań wynika jednoznacznie, że przecieki były, ale raczej z CBA do prasy, natomiast nie ma żadnych dowodów, na potwierdzenie hipotezy ministra Mariusza Kamińskiego, że informacje, które on osobiście przekazał premierowi w jakikolwiek sposób wyciekły do osób nieuprawnionych - mówił polityk PO.

Były szef CBA Mariusz Kamiński wskazywał przed komisją, że biznesmen branży hazardowej Ryszard Sobiesiak dowiedział się o działaniach CBA prowadzonych w wokół niego pod koniec sierpnia 2009 roku. Kamiński sugerował podczas swojego przesłuchania, że to premier Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć ówczesnemu ministrowi sportu Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku. Następnie - według zeznań Kamińskiego - Drzewiecki mógł przekazać tę informację swojemu współpracownikowi Marcinowi Rosołowi, a ten - córce Sobiesiaka, Magdalenie (na spotkaniu 24 sierpnia 2009 roku).

Zdaniem Sławomira Neumanna (PO) dobrze by było gdyby sprawozdanie z prac komisji udało się przyjąć pod koniec lipca, a jeśli nie, to pod koniec września, po wakacjach parlamentarnych. "Chcemy pracować nad raportem, bo to będzie parę tygodni pracy. To nie jest tak, że w jeden dzień go uzgodnimy" - zwrócił uwagę w rozmowie z PAP.

Posłowie PO nie zamierzają się godzić na powoływanie nowych świadków. W zeszłym tygodniu wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) złożył wniosek o przesłuchanie dyrektor departamentu ekonomiczno - finansowego w Ministerstwie Sportu Bożeny Pleczeluk, która - jak argumentował - może pomóc śledczym w poznaniu okoliczności powstania pisma z 30 czerwca 2009 r.

Chodzi o pismo, podpisane przez Drzewieckiego, do wiceszefa resortu finansów Jacka Kapicy, który był odpowiedzialny za projekt zmian w ustawie hazardowej. Zawierało ono sformułowanie dotyczące wykreślenia z projektu ustawy hazardowej przepisów rozszerzających katalog gier objętych dopłatami o te spoza monopolu państwowego, np. o gry na automatach. Wprowadzenie dopłat zakładał projekt zmian w ustawie hazardowej, a pozyskane dzięki nim fundusze miały być przeznaczone na inwestycje sportowe.

Z kolei posłowie PiS Andrzej Dera i Beata Kempa wnioskowali w piątek o przesłuchanie kolejnych pięciu świadków: zastępcy szefa CBA Macieja Klepacza, b. rzeczniczki ministerstwa sportu Małgorzaty Pełechaty, dziennikarza Polskiego Radia Sebastiana Ogórka i dyrektora biura Kolegium ds. Służb Specjalnych w Kancelarii Premiera Tomasza Borkowskiego.

Bartosz Arłukowicz mówi, że ma wrażenie, że została podjęta decyzja o tym, że należy zakończyć sejmowe śledztwo. "Przypomnę tylko, że są wnioski o powołanie kolejnych świadków. Rzecz najważniejsza to spotkanie z prokuraturą, które mamy umówione od kwietnia 2010 roku - podkreślił.

Polityk przypomina, że tuż przed katastrofą smoleńską i zawieszeniem prac komisji, prokuratorzy prowadzący śledztwo ws. afery hazardowej poinformowali, że potrzebują kilku miesięcy, by przekazać posłom bardzo ważne materiały, które posłużą w wyjaśnieniu sprawy. "Trudno jest rozpocząć uzgadnianie raportu przed spotkaniem z prokuraturą" - ocenił. Jak poinformował do spotkania komisji z prokuratorami ma dojść w przyszłym tygodniu (ostateczna data nie jest jeszcze znana).

Arłukowicz zaznaczył, że on sam też przygotowuje raport. "Mam przygotowane jego tezy i ramy, ale nie wyobrażam sobie możliwości, żebyśmy rozpoczęli publiczną dyskusję nad raportem przed spotkaniem z prokuraturą" - oświadczył polityk Lewicy.

Tzw. afera hazardowa wybuchła na początku października 2009 roku, po tym jak ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński wysłał do premiera, prezydenta, Sejmu i Senatu informacje dotyczące zagrożenia interesu ekonomicznego państwa w związku z przygotowywaniem projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych.

W sprawę mieli być zamieszani czołowi politycy PO: ówczesny szef klubu Platformy Obywatelskiej, szef sejmowej Komisji Finansów Publicznych Zbigniew Chlebowski i ówczesny minister sportu Mirosław Drzewiecki. Mieli oni lobbować w interesie biznesmenów branży hazardowych. Kontakt biznesmenów Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska z Drzewieckim i Chlebowskim wyszedł na jaw w wyniku założonych biznesmenom przez CBA podsłuchów.