Tusk na zarzuty PiS: Polska była i jest zieloną wyspą

Tusk na zarzuty PiS: Polska była i jest zieloną wyspą

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
- Polska była i jest zieloną wyspą; pokazywana jest jako przykład, jak sobie radzić z kryzysem - powiedział w piątek premier Donald Tusk, odnosząc się do zarzutów PiS.

Wcześniej w piątek wiceprezes PiS, wiceszefowa sejmowej komisji finansów publicznych Beata Szydło - odnosząc się do planowanej podwyżki podatku VAT - powiedziała m.in., że premier powinien uzasadnić, "dlaczego Polacy mają ponosić ciężar zaniechań rządu". "Nie wiemy, jaki jest stan finansów naszego kraju. Czy jesteśmy +zieloną wyspą+, czy sytuacja jest na tyle zła, że trzeba podnosić podatki" - mówił z kolei w piątek rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Europa widzi naszą "zieloną wyspę"

"Byliśmy i jesteśmy zieloną wyspą" - odpowiedział na zarzuty PiS premier na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu. "W Europie wszyscy wiedzą, że Polska przez ten kryzys przechodzi naprawdę suchą nogą, wszyscy poza PiS-em widzą bardzo wyraźnie, jak dobrą pozycję Polacy i Polska uzyskali, też jaką reputację zyskaliśmy jako naród, jako państwo w tym czasie kryzysu" - mówił.

Według premiera, Polska "jest bezwzględnie, w każdym miejscu na świecie wskazywana jako jedyny dzisiaj optymistyczny przykład w Europie, jak sobie radzić z kryzysem". "I kto chce z tym polemizować ten, jak sądzę, nie jest tak zakochany w Polsce jak my" - ocenił premier. Dodał, że on sam cieszy się, gdy słyszy "uzasadnione i dobre opinie" o naszym kraju.

"Mogę PiS dokładnie powiedzieć..."

"Co się stało, to ja mogę PiS-owi, parlamentarzystom PiS-u bardzo dokładnie powiedzieć" - dodał. "Stało się to, że wtedy, kiedy zaproponowano obniżkę podatków: 32 proc., 18 proc. i obniżkę składki rentowej, nie policzono dokładnie - a minister finansów powinien się czuć za to odpowiedzialny, ówczesna pani minister finansów - w jaki sposób, tracąc tyle dochodów jako budżet państwa, w jaki sposób my te dochody uzupełnimy gdzie indziej" - mówił premier.

"Bo jak ktoś nie myśli o dochodach państwa, to znaczy, że nie myśli także o wypłatach np. emerytur" - dodał.

W jego opinii, obecnie, aby państwo polskie wypełniało swoje zobowiązania, tak wobec obywateli jak i międzynarodowe, musi znaleźć więcej pieniędzy. "Ponieważ ta obniżka podatków była dobrym pociągnięciem, wzrost był 7 proc., Europa w absolutnej koniunkturze, wszystko hulało. Tylko wtedy, kiedy ta obniżka podatków weszła naprawdę w życie, cała Europa, cały świat zanurzył się w głębokiej recesji" - mówił Tusk.

Odpowiedzialność na barkach Tuska i Pawlaka

"Akurat na moje barki i na premiera Pawlaka spada odpowiedzialność, jak poradzić sobie z obniżką podatków zaplanowaną na 7-8 proc. wzrost, wtedy, kiedy świat ma minus dwa, minus sześć, a my dumni mamy 1,8 proc. czy plus 2" - tłumaczył. Według premiera, "zabrakło albo intuicji, albo może optymizm był przesadny, a może też było coś w tym przewrotnego, że ktoś zaproponował obniżkę podatków, oddał władzę i kazał następnej ekipie dobrze rządzić, przy minus kilkadziesiąt miliardów rocznie". "Ale nie boimy się tego i staramy się to zrobić" - dodał.

"I oczywiście PiS to jest pierwszy klub, któremu twarzą w twarz bardzo chętnie wytłumaczę, jakie są źródła naszych napięć w finansach publicznych" - podkreślił premier. Tusk poinformował, że w czwartek zwrócił się do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny z prośbą o zorganizowanie spotkania, w którym obok szefa rządu uczestniczyć mają również wicepremier Waldemar Pawlak, minister finansów Jacek Rostowski i liderzy wszystkich klubów parlamentarnych.

Silna argumentacja

"Jesteśmy gotowi odpowiedzieć na każde pytanie. Mamy bardzo silną argumentację, bo przygotowaliśmy plan, który poprzez swoją powściągliwość i umiarkowanie jest planem - naszym zdaniem - bez alternatywnym. Bez alternatywnym jeśli chodzi o ewentualną korektę na mniejsze dochody" - zaznaczył premier.

"Przychodzimy bardzo otwarcie i uczciwie z propozycją do parlamentu, mówiąc: to jest plan minimum. Nie możemy w tym planie zmienić żadnej liczby w dół, bo nie możemy pozwolić na ryzyko zbliżenia się do progu ostrożnościowego 55 proc." - tłumaczył premier. Jednocześnie zaznaczył, że "każdą" informację na temat planu finansów publicznych - choć są to informacje ogólnie dostępne" - chętnie wygłosi przed "dowolnym gremium w parlamencie".

"Nie ma problemu, mogę dać się także zaprosić przez poszczególne kluby, może być to na sali plenarnej, ale myślę, że dobrym początkiem będzie spotkanie marszałka Sejmu z szefami klubów" - powiedział premier. Stwierdził też, że "warto zapytać tych malkontentów, czy jeden punkt procentowy VAT-u to jest drastyczna, świadcząca o jakimś dramacie decyzja".

Co z obietnicami?

Premier dopytywany był także jak obecne zapowiedzi podwyżki w podatku VAT mają się do zapowiedzi z wyborów prezydenckich 500 dni ciężkiej pracy i dlaczego rząd zaczyna od podwyżki podatków a nie cięcia wydatków. "Rezerwy, jeśli chodzi o cięcie wydatków, szczególnie tych wydatków państwowych, a nie na ludzi, +obkurczone+ są na poziomie niespotykanym w Europie. Półtora roku temu zaoszczędziliśmy miliardy złotych, inaczej niż inni. Nie można w nieskończoność tego robić. Jeśli ktoś to raz zrobił i to na taką skalę, jaką zrobiła to Polska ponad rok temu, to nie można tego powtarzać w nieskończoność" - mówił Tusk.

Zdaniem premiera, gdyby rząd się uparł, "Polska by to (kryzys - PAP) absolutnie przetrzymała". "Moglibyśmy nie robić żadnego działania, a my podjęliśmy takie decyzje, jak zamrożenie podwyżek w całej sferze budżetowej" - zaznaczył Tusk.

"Wszystko to, co jesteśmy winni ludziom, musimy dać. Bo państwo jest od tego, że jak się zobowiązało do wypłacania emerytur czy waloryzacji, to musi to dać" - powiedział premier. Jak dodał, "po to, żeby to dać", rząd musi "podwyższyć lekko daninę". "Dlaczego mam podnosić daninę wyżej niż wymaga tego chwila? Tylko dlatego, żeby dać satysfakcję tym, którzy błędnie sądzą, że dobra reforma to jest bolesna reforma? Nie jesteśmy z premierem Pawlakiem od tego, aby ludzi bolało. Jesteśmy od tego, aby robić to, co jest niezbędne, żeby ludziom było jak najlżej, a nie jak najciężej" - mówił szef rządu.

Tusk dopytywany był ponadto, czy w świetle planowanych oszczędności znajdą się pieniądze na obietnice składane w kampanii wyborczej przez prezydenta elekta Bronisława Komorowskiego, w tym na zniżki na przejazdy dla studentów, czy refundacja zabiegów in vitro.

Premier deklarował, że jeśli w Sejmie zostanie przyjęta ustawa, która "ucywilizuje wreszcie problem in vitro", to "nie można wprowadzić ustawy in vitro nie gwarantując środków". "Bo okazałoby się, że ta metoda byłaby ekskluzywną usługą dla bogatych" - zaznaczył. "Jeśli przekonamy parlament do jakiejś wersji ustawy o in vitro i ta procedura zostanie uznana, to powinny znaleźć się środki na finansowanie" - dodał Tusk podkreślając, że "mówimy o środkach niedużych i niemających wpływu na bezpieczeństwo finansowe państwa". Zapewnił, że będzie namawiał koleżanki i kolegów z PO, by "wysilili się i taką ustawę jeszcze tej jesieni przegłosowali".

Zaznaczył także, że opowiadałby się za ulgami na przejazdy studenckie, "niezależnie od tego czy Bronisław Komorowski formułował taką obietnicę, czy nie". "Skoro formułował, to tym bardziej będę namawiał, by te 50 proc. dla studentów przyjąć" - dodał.

Dziennikarze pytali także o czwartkowe spotkanie zarządu PO w sprawie planu finansowego. "Po uprzednim spotkaniu z premierem Pawlakiem, przedstawiłem zarysy planu finansowego i uzyskałem akceptację. Dla mnie to jest kluczowe, bo spotkałem się z ludźmi, od których będzie zależał w dużej mierze tryb pracy w Sejmie - marszałek Sejmu, nowy szef klubu, część ministrów - członków PO" - mówił Tusk.

Jak powiedział, spodziewał się, że największy opór może napotkać we własnej partii i okazało się to prawdą. "Pierwsze sygnały były bojowe, ale uważam, że bardzo uczciwie i rzetelnie przedstawiono argumenty. Premierowi Pawlakowi też nie jest łatwo w PSL, kiedy trzeba przedstawić taki projekt" - dodał.

Szef rządu dodał, że powiedział swoim współpracowniczkom i współpracownikom z PO "rzecz bardzo ludzką". "Nie jest sztuką wspierać swojego premiera, kiedy wszystko idzie z górki. Prawdziwą solidarnością i odpowiedzialnością, jest wesprzeć i stanąć obok wtedy, kiedy trzeba podejmować trudne decyzje. Mam nadzieję, że obie partie koalicyjne wytrzymają tę próbę" - stwierdził premier.

PAP, pp