Ks. Boniecki: krzyż został zawłaszczony przez ludzi prowadzących akcję polityczną

Ks. Boniecki: krzyż został zawłaszczony przez ludzi prowadzących akcję polityczną

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wprost
Nieszczęściem jest to, że krzyż - znak religijny - został zawłaszczony przez ludzi prowadzących akcję polityczną - uważa ks. Adam Boniecki. Jego zdaniem, sytuacja jest trudna, gdyż działają silne emocje, a protestują ludzie, z którymi trudno rozmawiać racjonalnie.

Redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" w rozmowie z PAP przypomniał, że religia i polityka to dwie sfery życia, które rozpalają silne emocje. Według niego, w tym, co się dzieje wokół krzyża przed Pałacem Prezydenckim, jest "mało logicznego myślenia, a dużo pasji".

"Tu nie chodzi o tajemnicę krzyża, lecz pewną wizję prezydentury Lecha Kaczyńskiego i niemal sakralizację jego pamięci" - powiedział ks. Boniecki. "Dziś, ex post, wszyscy mówimy, że gdyby natychmiast po zakończeniu żałoby krzyż został przeniesiony, to nie zostałby nadużyty, a tak tutaj krzyż utracił swój sakralny charakter i stał się narzędziem operacji psychologiczno-politycznej, która angażuje emocje" - ocenił.

Podkreślił, że są to emocje podkręcane. "Przez kogo? Pod Pałacem Prezydenckim rozdawano ludziom druki. To były opracowania pana Leszka Bubla na temat kryptożydów polskich. A kto tam był obecny? Między innymi Kazimierz Świtoń, który był kiedyś jednym z wielkich problemów na żwirowisku (przy obozie zagłady KL Auschwitz, skąd Świtoń nie pozwalał zabrać krzyża papieskiego oraz ponad 300 innych krzyży, koczując przy nich dzień i noc przez 11 miesięcy - PAP)" - powiedział ks. Boniecki.

"Jeśli wsłuchać się w okrzyki pod Pałacem Prezydenckim to jest to wydarzenie, które ściąga tam pewien rodzaj Polski, pewien typ Polaków, którzy w agresji, pogłębianiu nienawiści, w poczuciu zagrożenia, w wymyślaniu wrogów, widzą sposób na intensywność istnienia Polski" - uznał Boniecki. Według niego, protestujący to ludzie, z którymi trudno logicznie, racjonalnie rozmawiać. "Na tym między innymi polega nieszczęście" - zaznaczył.

Według redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego", trzeba sprawę załatwić, choć będzie to trudne, bo nie można ustępować przed dyktatem tłumu. "Pytanie jak to rozwiązać to pytanie, które dziś wszyscy sobie stawiają. Nie wiem, (...) może trzeba iść na pewien kompromis i szybko zrobić tablicę pamiątkową. Nie wiadomo jednak, czy to usatysfakcjonuje protestujących ludzi" - zastanawiał się ks. Boniecki. Jego zdaniem, najgorszym rozwiązaniem byłoby użycie siły, bo to "kanonizowałoby" protestujących.

Według niego, inną rzeczą jest rola Kościoła w sprawie. "Mówi się, że chodzi o krzyż, więc Kościół ma ten problem rozwiązać. A przecież Kościół nie jest właścicielem wszystkich krzyży na świecie. Kościół podjął tutaj funkcję mediatora, towarzysza, kogoś, kto podjął się nadać temu poważny charakter. Najważniejsza rzecz, że arcybiskup warszawski stał się gwarantem, tego, że pamięć ofiar zostanie w godny sposób utrwalona" - powiedział ks. Boniecki.

PAP, pp