Będą dwie tablice ku czci ofiar katastrofy Tu-154M

Będą dwie tablice ku czci ofiar katastrofy Tu-154M

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia 
Parlamentarzyści PiS zaapelowali do prezydenta Bronisława Komorowskiego, by przeciął "gorszący spór" w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Wszystkie narzędzia są w ręku prezydenta - uważa szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Tymczasem na ścianie Pałacu Prezydenckiego została zamontowana i odsłonięta tablica pamiątkowa. Kilka godzin po jej odsłonięciu pojawiła się informacja, że w kaplicy Pałacu Prezydenckiego w niedługim czasie zostanie odsłonięta druga tablica upamiętniająca parę prezydencką, tragicznie zmarłych pracowników Kancelarii Prezydenta oraz Biura Bezpieczeństwa Narodowego
Na tablicy znajduje się napis: "W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa". Rzecznik stołecznego ratusza Tomasz Andryszczyk powiedział, że tablica wykonana jest z granitu - tego samego kamienia, z którego powstanie pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej na Cmentarzu Powązkowskim.

Po odsłonięciu tablicy o godzinie 11 przez szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego oraz wiceprezydenta Warszawy Jacka Wojciechowicza. Tablica została poświęcona - odmówiono modlitwę w intencji ofiar katastrofy. Pod tablicą złożono wieniec z biało-czerwonych kwiatów i zapalono znicze. Podczas odsłonięcia tablicy zebrani wokół ludzie skandowali: "hańba, hańba", "to przykład arogancji władzy". Zdaniem osób czuwających przy krzyżu "smoleńskim" tablica nie jest dość okazałym upamiętnieniem ofiar. Ich zdaniem powinny być upamiętnione pomnikiem, a nie tablicą.

Według policji, przed Pałacem Prezydenckim jest obecnie spokojnie. Podczas uroczystości nie doszło do żadnych poważnych incydentów. Pod krzyżem przy Pałacu Prezydenckim widoczne są transparenty: "Polsko obudź się" i "Non possumus".

- Nie chcieliśmy znowu dopuścić do gorszących scen - w ten sposób szef Kancelarii Prezydenta Jacek Michałowski tłumaczył szybką decyzję o zorganizowaniu uroczystości odsłonięcia tablicy na Pałacu Prezydenckim upamiętniającej ofiary katastrofy smoleńskiej. Zdaniem Michałowskiego, spór wokół krzyża na Krakowskim Przedmieściu trwa już za długo. Jego zdaniem 3 sierpnia podczas nieudanej próby przeniesienia krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego do kościoła św. Anny sytuacja "była naprawdę nieprzyjemna i niebezpieczna". Prezydencki minister zaznaczył, że było mu wówczas "szalenie przykro", a momentami czuł się "zagubiony i przerażony". Michałowski powiedział, że projekt tablicy był konsultowany z wieloma osobami, a głównymi partnerami było miasto i Kancelaria Prezydenta.

W ocenie ministra, odsłonięcie tablicy otwiera drogę do zrealizowania porozumienia z 21 lipca między Kurią Metropolitarną, harcerzami a Kancelarią o przeniesieniu krzyża. - Jestem przekonany, że jesteśmy na właściwej drodze w tej sprawie. Jestem przekonany, że to co się działo do tej pory powinno powoli dobiegać końca - podkreślił Michałowski.

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wojciechowicz podkreślił z kolei, że miasto nie jest stroną w konflikcie wokół krzyża. Nagłaśnianie tego sporu nikomu nie służy - zaznaczył. - Póbujemy ze swojej strony pomóc, aby tę trudną sytuację rozwiązać. My pracowaliśmy zgodnie z prawem, zgodnie z procedurami i zgodnie z nimi zostały wydane wszystkie decyzje - dodał. Zaznaczył, że tablica jest wypełnieniem zobowiązania prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Pytany, czy uważa, że ta pamiątkowa tablica rozwiąże kwestię przeniesienia krzyża stojącego przy Pałacu Prezydenckim, odparł, że "dla pewnej grupy osób pewnie żadne rozwiązanie nie będzie dobre i nie spowoduje spadku emocji". Zaznaczył, że miasto oczekuje, by ta sytuacja zmierzała ku rozwiązaniu "maksymalnie dobremu dla wszystkich".

Tymczasem PiS ustami szefa klubu parlamentarnego apeluje do Komorowskiego: - Czas, żeby pan Bronisław Komorowski wyszedł do ludzi. Czas, żeby pan Bronisław Komorowski po konsultacji z ludźmi, ze społeczeństwem zdecydował o tym, w jaki sposób należy uczcić tych, którzy zginęli 10 kwietnia - uważa Błaszczak. Jego zdaniem, najlepszym rozwiązaniem jest narodowy konkurs w tej sprawie, z udziałem przedstawicieli m.in. rodzin ofiar, artystów, architektów. - Wspólnie można tutaj wypracować kompromis - dodał. Zdaniem Błaszczaka Komorowski przez swoją "niefortunną wypowiedź wywołał lawinę i ta lawina musi być zatrzymana".

- Naszym zdaniem, to nie może być tak, że słyszymy od różnych urzędników jakieś propozycje, propozycja tablicy, wcześniej była informacja, że w tym miejscu nie może stanąć pomnik. Może stanąć. To nie jest tak, że decyzja jest ostateczna - mówił szef klubu PiS. Jak dodał, można zbudować pomnik w tym miejscu, ale najważniejsze, by na ten temat toczyła się otwarta dyskusja. - Apelujemy do pana Bronisława Komorowskiego, żeby poczuł też brzemię odpowiedzialności za to, co się dzieje w końcu przed Pałacem Prezydenckim. Gospodarzem tego miejsca jest Bronisław Komorowski, który został wybrany na urząd prezydenta Rzeczypospolitej - podkreślił Błaszczak. Według Błaszczaka, prezydent może zaradzić "gorszącym scenom", prostactwu i grubiaństwu, do których dochodzi pod Pałacem Prezydenckim.

Jednocześnie Błaszczak podkreślił, że decyzja w sprawie krzyża nie powinna być decyzją prezydenta Bronisława Komorowskiego. - Ta decyzja powinna być wynikiem kompromisu, rozmów - mówił. Jego zdaniem "trzeba uszanować wolę ludzi przychodzących pod Pałac Prezydencki". - Nie może być tak, że wola narodu jest sprowadzana do tego, jak zdecyduje stołeczny konserwator zabytków. To jest jakieś olbrzymie nieporozumienie - ocenił.

Z kolei europoseł PiS Paweł Kowal mówił, że dla niego "momentem przełomowym" były demonstracje, podczas których szydzono z krzyża. Jak mówił jemu - i pewnie wielu osobom w Polsce - wydawało się, że jest to "przekroczenie pewnej granicy". - Dziś jest taki moment, kiedy trzeba za to wziąć odpowiedzialność i rozwiązać tę sytuację - uważa Kowal. Jak mówił, w całej sytuacji najbardziej brakuje dialogu. - Mnie osobiście przychodzi do głowy, czy to do niedawna szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński czy śp. Władysław Stasiak, myślę, że oni w takiej sytuacji - wielokrotnie z nimi pracowałem - po prostu wyszliby i porozmawiali z ludźmi, zaprosiliby ich do Pałacu, powiedzieli jakie mają intencje, co chcą zrobić - dodał Kowal.

Jego zdaniem, "dzisiaj trochę tego brakuje". Jak mówił Kowal, wcześniej konserwator zabytków "jakby prewencyjnie jako urzędnik mówiła, że tam nawet szpilki nie można postawić na Krakowskim Przedmieściu". - To było bardzo zdumiewające. A teraz w jedną noc może wydać pozwolenie - nie krył zaskoczenia eurodeputowany PiS.

Bronisław Komorowski, jeszcze jako prezydent elekt zapowiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że krzyż spod Pałacu Prezydenckiego zostanie "we współdziałaniu z władzami kościelnymi przeniesiony w inne, bardziej odpowiednie miejsce". Wywołało to trwający od kilku tygodni spór w sprawie krzyża postawionego przez harcerzy po katastrofie smoleńskiej przed Pałacem Prezydenckim. Kancelaria Prezydenta zdecydowała się wystosować wniosek do stołecznej konserwator zabytków w sprawie upamiętnienia ofiar katastrofy samolotu prezydenckiego. Wniosek wpłynął do Biura Stołecznego Konserwatora Zabytków w poniedziałek. Dziś Ewa Nekanda-Trepka wydała zgodę na wmurowanie tablicy. Na ścianie tablicy jest właśnie wmurowywana tablica pamiątkowa. Wiadomo, że jest ona kamienna.

arb, TVN24, PAP