Realny kapitalizm

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziesięć lat prywatyzacji
Polski model prywatyzacji, choć bardzo pracochłonny i długotrwały, w efekcie jest najbardziej przejrzysty. Procedury prywatyzacyjne przebiegają właściwie przy podniesionej kurtynie - mówi Emil Wąsacz, minister skarbu. - Nawet wzbudzający tyle dyskusji projekt NFI okazał się w gruncie rzeczy udanym przedsięwzięciem - uważa Wiesław Kaczmarek, były minister przekształceń własnościowych. - Ten program nie wywołał wprawdzie pożądanych rezultatów społecznych, ale wkomponował się w realia gospodarki i rynku kapitałowego lepiej niż podobne powszechne akcje prywatyzacyjne przeprowadzane w innych krajach - dodaje Janusz Lewandowski, również były minister przekształceń własnościowych.
W ostatnich dziesięciu latach sprywatyzowano majątek państwowy wart niemal 57 mld zł. Polski model uznawany jest za najlepszy w naszej części Europy. Mimo to w rękach państwa nadal znajduje się niemal 70 proc. przemysłu. Na prywatyzację czeka około dwóch tysięcy państwowych przedsiębiorstw. Ponadto skarb państwa kontroluje 3 tys. firm. W 1998 r. rząd założył, że do roku 2001 wpływy ze sprzedaży przedsiębiorstw państwowych wyniosą 70 mld zł. Już dziś wiadomo, że nie uda się tych planów zrealizować. Na wspieranie państwowych firm przeznacza się rocznie ponad 10 mld zł.
Z badań CBOS wynika, że po pełnym nadziei początku lat 90. ocena prywatyzacji pogarszała się z roku na rok. Kontrowersje wzbudza zwłaszcza jej tempo. Przeciwników przyspieszania nieustannie przybywało, a w 1999 r. po raz pierwszy było ich więcej niż zwolenników. Równocześnie Polacy dość pozytywnie oceniają wpływ przekształceń własnościowych na kondycję naszej gospodarki, choć uważają, że oni sami odnoszą niewielkie korzyści z tych zmian. Czy zatem słuszny jest pogląd, że prywatyzacja jest jednym z największych sukcesów ostatniego dziesięciolecia?
- Jej efekty ocenimy dopiero po latach - powtarza minister prywatyzacji Emil Wąsacz. Czesi, których na początku lat dziewięćdziesiątych stawiano za przykład, poznali je już teraz. Okazało się, że ich kuponovka nie była tak dobrym pomysłem, jak niegdyś uważano. Czeska gospodarka jest bardziej niż polska podatna na kryzysy, a czeski system finansowy mniej sprawny od naszego. Znacznie bardziej niż Polacy efektami prywatyzacji rozczarowani są obywatele wszystkich państw dawnego bloku wschodniego, przede wszystkim Rosji, w której prywatyzowany majątek trafia głównie w ręce oligarchów.
Polskich organizacji biznesowych tempo prywatyzacji, mimo znacznego ostatnio przyspieszania, nadal nie zadowala. - Jesteśmy usatysfakcjonowani efektami prywatyzacji handlu, budownictwa i sektora finansowego. Niewiele natomiast zrobiono w przemyśle farmaceutycznym, spirytusowym czy w cukrownictwie - wylicza Jeremi Mordasewicz, wiceprezes Business Centre Club. - Nie rozpoczęto przekształceń w innych kłopotliwych sektorach, na przykład zbrojeniówce, chemii ciężkiej, gospodarce morskiej. Wyróżnikiem polskiej prywatyzacji jest silna pozycja "insiderów", czyli załóg i menedżerów, co tłumaczy popularność spółek pracowniczych i potrzebę okupienia przyzwolenia na prywatyzację kapitałową z udziałem inwestora zagranicznego przywilejami i osłonami socjalnymi - ocenia Janusz Lewandowski, dziś pracownik gdańskiego Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Z naszych informacji wynika, że z powodu wygórowanych żądań związkowców już kilkakrotnie omal nie zostały zerwane rozmowy pomiędzy Ministerstwem Skarbu Państwa a France Telecom (dotyczące przejęcia pakietu akcji TP SA). Do podobnych sytuacji dochodzi przy zawieraniu innych transakcji, kiedy okazuje się, że interesy pracownicze są ważniejsze niż realia rynkowe i możliwości ekonomiczne prywatyzowanego przedsiębiorstwa. Opór związkowców znacznie opóźnił prywatyzację sektora naftowego. Zachodnie koncerny sceptycznie podchodzą do kwestii udziału w prywatyzacji naszego sektora zbrojeniowego, m.in. z powodu silnej pozycji związków zawodowych i wygórowanych żądań pracowniczych. Podobnie jest z branżą hutniczą. To związkowcy dyktują zapisy ustawy mającej doprowadzić do prywatyzacji i restrukturyzacji PKP.
- Dopóki nie sprywatyzujemy największych państwowych molochów, dopóty nie wyzwolimy się z duszącej gospodarkę pętli subsydiów. Sztuczne utrzymywanie nierentownych firm osłabia motywację do ich restrukturyzacji i prywatyzacji - uważa Mordasewicz. Z wyliczeń BCC wynika, że do utrzymania stanowiska pracy w kopalni państwo dopłaca miesięcznie 1,5 tys. zł. - Czy więc górnik może być zainteresowany zmianą zawodu, skoro w nowej pracy otrzyma porównywalną albo niższą zapłatę? - pyta retorycznie Mordasewicz. Podobny brak motywacji można zauważyć u dobrze opłacanej kadry zarządzającej wielu przedsiębiorstw. - Ponieważ państwowe zakłady są subsydiowane, płace w Polsce są wyższe niż na przykład w Czechach i na Węgrzech, a wydajność niższa - twierdzi wiceprezes BCC. Czy obecna struktura własnościowa naszej gospodarki sprosta epoce globalizacji i integracji z Unią Europejską? Na sprywatyzowanie czeka majątek wart ponad 80 mld zł, skupiony w najtrudniejszych do restrukturyzacji sektorach. Czy uda się tego dokonać w następnych dziesięciu latach?
Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.