Miłosna terapia

Miłosna terapia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jest skuteczniejszy niż prozac, słynna pigułka szczęścia. Udany seks poprawia nie tylko relacje z partnerem i stosunki rodzinne, ale też jakość życia
Pozbycie się problemów z potencją wpływa na pozycję zawodową i sytuację finansową. - Satysfakcjonujące życie seksualne sprawia, że jesteśmy pogodniejsi, mniej zgorzkniali i złośliwi. Co w prosty sposób można przełożyć na sukcesy w pracy - potwierdza dr Zbigniew Izdebski, pedagog i seksuolog.

Osoby kochające seks są bardziej towarzyskie, zadowolone z życia, rzadziej chorują i rzadko miewają problemy w kontaktach z innymi ludźmi - przekonują naukowcy z San Francisco, którzy przez 25 lat zgłębiali życie seksualne 90 tys. Amerykanów. Według badań, to głównie deficyt cielesnej rozkoszy powoduje nerwowość, złe samopoczucie, depresje i nieustanne zastanawianie się nad sensem życia. - Seks to przyjemność i rozładowanie napięć. Rozluźnia i nastraja optymistycznie. Jeśli partnerów łączy silna więź psychiczna i poczucie bliskości, zbliżenie daje pełnię szczęścia, która ma wpływ na całe ich życie - mówi dr Maria Bei-sert, psycholog i seksuolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Najwięcej korzyści z seksu czerpią osoby otwarte, życzliwe, o ugruntowanej i wysokiej samoocenie, pozbawione zahamowań wynikających z balastu tzw. życiowych doświadczeń. - Udane życie seksualne to realizacja jednej z podstawowych ludzkich potrzeb. Podnosi naszą samoocenę. Im bardziej lubimy siebie, tym przychylniej oceniamy innych - przekonuje dr Kazimierz Szczerba, seksuolog. Wśród dobrodziejstw płynących z seksualnej satysfakcji wylicza on też łatwiejsze nawiązywanie kontaktów z innymi, większą wyrozumiałość dla cudzych wad i błędów oraz optymizm. - U ludzi sfera seksualna została powiązana ze zjawiskami społecznymi, interpersonalnymi, psychologicznymi i egzystencjalnymi. Seks m.in. zacieśnia więzy międzyludzkie, uczy postaw altruistycznych i odpowiedzialności za drugiego człowieka, zmniejsza napięcia i frustracje, minimalizuje lęk przed samotnością - dodaje dr Bogusław Habrat z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Jak ważny jest seks w życiu człowieka, można się było przekonać dwa lata temu, gdy na rynek trafiła viagra, a gabinety lekarskie pękały w szwach. Po receptę na pigułkę miłości ustawiali się nie tylko mężczyźni, którzy rzeczywiście cierpieli na zaburzenia erekcji, lecz także wielu nieśmiałych i sfrustrowanych kochanków.

Łóżko zamiast tabletki
Badania przeprowadzone przez specjalistów z kilku amerykańskich klinik (m.in. z New York State Psychiatric Institute) wykazały, że u tych mężczyzn, którzy dzięki viagrze przestali cierpieć z powodu zaburzeń erekcji, nastąpiło zmniejszenie dolegliwości wywołanych depresją.
Zdaniem dr. Davida Week-sa, neuropsychologa z Royal Edinburgh Hospital, satysfakcjonujący seks ma decydujący wpływ na zachowanie młodego wyglądu. To prawdziwa kuracja piękności, porównywana do bezbolesnego liftingu: w czasie stosunku skóra ujędrnia się i wygładza; jest lepiej ukrwiona i oczyszczona. Seks także odchudza. Badania wykazały, że kobieta o wadze 54 kg w ciągu minuty igraszek miłosnych spala 4,2 kcal. Namiętny pocałunek to strata średnio 12 kcal, a stosunek - prawie 200 kcal, choć - jak podkreślają naukowcy - liczba spalonych kalorii jest tym większa, im dłuższy i bardziej żywiołowy jest akt miłosny. Najbardziej namiętni kochankowie zrzucają w ten sposób do dwóch kilogramów miesięcznie. Seks poprawia również wydolność umysłową. Po stosunku szare komórki otrzymują dużo dotlenionej krwi.
Szczęśliwy seks to szczęśliwe życie. Dlaczego zatem popularne hasło: "Kochajmy się!" trafia w próżnię? - Seks to nie panaceum. Nawet w najlepszym gabinecie seksuologa psychoterapeuty nie można dostać recepty na szczęście płynące z fizycznych kontaktów. Ani tym bardziej na idealnego partnera, współodpowiedzialnego za ich jakość - mówi dr Szczerba. Mechanizmy kierujące ludzkimi emocjami są niezmiernie złożone. - Neurobiolodzy zidentyfikowali mechanizmy neuroprzekaźnikowe, które odpowiadają za poszukiwanie seksu, doznawanie przyjemności i dyskomfort w razie niezaspokojenia tych potrzeb - wyjaśnia dr Habrat. - Na chemię miłości nakładają się także poczucie bezpieczeństwa, estetyka, potrzeba miłosnych doznań. U każdego człowieka inne czynniki odgrywają najważniejszą rolę.
Jedno jest pewne: dzisiejszy człowiek poszukuje miłości, a udane życie seksualne jest dla niego jedną z większych wartości. Jedni radość czerpią z gry wstępnej (pocałunki, masaże czy przytulanie wyzwalają lawinę hormonów, poprawiając "przy okazji" zdolność zapamiętywania, wzmacniając układ odpornościowy, likwidując napięcia, strach czy ból). Dla innych najważniejsze jest przeżywanie samego orgazmu. Lekarze zaobserwowali, że bardziej aktywni seksualnie mężczyźni rzadziej mają katar i chorują na przeziębienia. Sam orgazm jest niekiedy porównywany do naturalnego środka przeciwbólowego. Stan, w którym znajdujemy przyjemność, powoduje wydzielanie endorfin. Substancje te, będące endogennymi pochodnymi morfiny, obok działania euforyzującego mają także działanie przeciwbólowe. Paradoksalnie, orgazm może zatem przeciwdziałać migrenom - częstemu powodowi unikania zbliżeń. Dr Peter Staats z uniwersytetu w Baltimore przeprowadził nawet doświadczenie, podczas którego kazał 64 ochotnikom utrzymywać przedramię jak najdłużej w lodowatej wodzie. Ci, którym polecono myśleć w tym czasie o miłości z seksowną blondynką, wytrzymali dwa razy dłużej niż ochotnicy, którzy myśleli w tym czasie o abstynencji seksualnej.
Seks podnosi ciśnienie krwi, zwiększa tempo bicia serca i oddechu, bo płuca nabierają więcej tlenu. Podczas aktu miłosnego zostają uruchomione zazwyczaj rzadko pracujące grupy mięśni. Orgazm to eksplozja hormonów. U kobiet gwałtownie wzrasta wtedy we krwi poziom estrogenu, u mężczyzn - testosteronu. To m.in. dzięki niemu zwiększa się sprawność fizyczna organizmu. Rośnie też poziom agresji, a przez to chęć współzawodnictwa. "Dlatego seks przed zawodami zwiększa u sportowców motywację do rywalizacji, a nie osłabia, jak się dotychczas powszechnie sądziło" - przekonuje na łamach "New Scientist" Emmanuele Jannin z Uniwersytetu L’Aquila we Włoszech.
Kampania na rzecz seksu mogłaby się okazać skuteczniejsza i łatwiejsza do przeprowadzenia niż kampanie promujące zdrowy styl życia: dietę, ruch na świeżym powietrzu czy niepalenie - żartują naukowcy. Wielu lekarzy miłosne igraszki zaleca zawałowcom. Regularny seks to substytut regularnego treningu. Powoli wzmagająca napięcie gra miłosna zakończona orgazmem porównywana jest do pięciokilometrowego spaceru zakończonego stumetrowym sprintem.

Sposób na długowieczność?
Psycholog Cara Chametsky z Uniwersytetu Wilkes w Pensylwanii zaleca mężczyznom uprawianie seksu raz lub dwa razy w tygodniu. - Mężczyźni powyżej 45. roku życia czerpiący satysfakcję z seksu żyją dłużej niż ci, którzy sypiają samotnie - to wniosek z badań opublikowanych przez "British Medical Journal". Jedna czwarta badanych przyznała, że w ciągu dziesięciu lat odbywała kontakty seksualne dwa razy w tygodniu.. Śmiertelność w tej grupie była o połowę mniejsza niż wśród jednej czwartej, która seks uprawiała rzadziej niż raz w miesiącu. - W seksuologii dowiedziono jednoznacznie, że aktywność seksualna w późnym wieku pozytywnie oddziałuje na stan zdrowia. Regularny seks to jeden z elementów tajemnicy żywotności stulatków - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz, przestrzegając jednocześnie przed zbyt dosłownym interpretowaniem badań i namawianiem starszych ludzi do terapii seksem. Także dlatego, że w najstarszym pokoleniu ciągle postrzega się "te sprawy" w tradycyjny sposób, kojarząc je raczej ze zgubnym niż z pozytywnym wpływem na zdrowie.
Lekarze są zgodni, że stres niekorzystnie wpływa na życie seksualne. Obciążenia psychiczne zwiększają bowiem w organizmie wydzielanie kortyzolu (hormonu stresu), który z kolei hamuje produkcję testosteronu i niekorzystnie oddziałuje na układ nerwowy. Odczuwamy wtedy stan podobny do strachu i nie mamy ochoty na seks. Najnowsze badania dowodzą natomiast, że właśnie seks i czułość są jedną z najlepszych terapii antystresowych. Pod wpływem intensywnego dotyku lub wibracji mózg wyzwala oksytocynę (zwaną hormonem miłości) wywołującą reakcję antystresową. Ktoś, kto przynajmniej trzy godziny tygodniowo poświęca na miłosne zbliżenia, nie powinien odczuwać skutków stresu. Pod warunkiem wszak, że opanuje trudną sztukę "odrywania się" w łóżku od problemów.

Seks bez skrajności
Seks nie jest jednak jedynym czynnikiem warunkującym przyjemności. Tak jak w całym życiu, tak i w seksie niezbędny jest umiar. Postawy skrajne: zarówno hedonistyczne, jak i abstynenckie, mogą się wiązać z ryzykiem - podkreślają psychiatrzy. - W wypadku tzw. białych małżeństw w obliczu nie skonsumowanego związku blednie nawet szczęście rodzinne czy świetna praca. Ale podobne zmartwienia mają ci, którym nie udaje się sprostać modzie na przeżywanie wielokrotnego orgazmu czy mnogość kontaktów seksualnych - mówi dr Beisert. Wbrew pozorom nawet najgorętszy seks z ukochanym partnerem nie jest gwarancją wiecznego szczęścia. Amerykańska antropolog Helen Fisher po przeanalizowaniu danych statystycznych dotyczących rozwodów w 62 krajach zauważyła, że ochłodzenie związku następuje średnio po czterech latach. Określiła ten stan "kryzysem czwartego roku". Partnerzy - ze zdziwieniem obserwujący spadek temperatury wzajemnych uczuć - nie zawsze zdają sobie sprawę z tego, że po pewnym czasie związek potrzebuje nowych, niekoniecznie fizycznych bodźców.
- Seks niewątpliwie może uczynić człowieka szczęśliwszym, ale nawet najbardziej namiętny nie zastąpi w związku miłości i nie usunie nieporozumień - zauważa dr Izdebski. Niestety - jak ubolewa prof. Carol Smart, socjolog z uniwersytetu w Leeds - w XX wieku seks przestaje być tylko seksem, a staje się miarą tego, kim jesteśmy.


Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.