Jeśli nie Janusz Palikot, to kto?

Jeśli nie Janusz Palikot, to kto?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Janusz Palikot zorganizował zlot swoich fanów w warszawskiej Sali Kongresowej PKiN, gdzie odbył się ostatni zjazd PZPR, gdzie kiedyś swoje zjazdy organizował PiS i gdzie również obraduje Kongres Kobiet. I trochę z tego wszystkiego było na tym spotkaniu. Duch lewackości i populizmu, zadęcie, trochę blichtru, bo to Palikot kocha, ale również sporo nadziei.
Palikot przedstawił 15 punktów swojego programu, na dobrą sprawę mogło ich być równie dobrze 5, 15, 30 albo 50. Takie audytorium przyjęłoby wszystko. Bo trudno im odmówić słuszności, choć nie było w nich nic odkrywczego; te same postulaty można znaleźć w Partii Kobiet, na lewicy, tej radykalnej i umiarkowanej, w programie SLD, ale i Platformy Obywatelskiej. Było o biurokracji, o prawach kobiet, parytetach, aborcji, in vitro i antykoncepcji. O nienależnym miejscu Kościoła katolickiego w życiu publicznym, o jednomandatowych okręgach wyborczych, likwidacji Senatu i ograniczeniu liczby posłów, darmowym internecie i większych nakładach na kulturę. Nie było praktycznie nic o gospodarce, podatkach, ZUS-ie, choć sala się tego domagała.

Ruch Janusza Palikota, stowarzyszenie pod roboczą nazwą "Nowoczesna Polska" i partia, która z niego powstanie nie jest jednak ruchem lewicowym. Tonu nie będzie nadawała Magdalena Środa, czy zaproszeni Ryszard Kalisz i Manuela Gretkowska. Więcej - nowa formacja nie będzie również ruchem populistycznym. To będzie ruch liberalny. Najważniejszym wystąpieniem na spotkaniu była cicha wypowiedź, a właściwie zarys idei programowej, przeczytany z kartki przez filozof prof. Agatę Bielik-Robson. Znalazły się tam sprawy fundamentalne, dotyczące praw człowieka i roli Kościoła katolickiego.

Wartością, którą Janusz Palikot już wniósł do dyskusji politycznej w Polsce, jest nowy język debaty. Palikot słusznie zauważył, że w Polsce pozostaje on pod wpływem poprawności politycznej, że jest obły i nie dotyka meritum problemów. Że na przykład język dyskusji o roli Kościoła katolickiego w życiu społecznym i politycznym Polski jest skażony serwilizmem wobec niego, a politycy w obawie o utratę poparcia Kościoła boją się stawiać problemy takimi, jakie one są. Efektem jest choćby to, że Komisja Majątkowa działała przez 20 lat bez nadzoru prawa, a gros majątku, który miał być podstawą ekonomiczną Kościoła, został przekazany w prywatne ręce. Tymczasem obywatele dalej składają się na Fundusz Kościelny. Zmiana języka i otwarcie nowych obszarów dyskusji społecznych - to wartość, która będzie bardzo mocnym kapitałem tego ruchu.

Palikot doskonale wyczuł, że polskie partie polityczne są w marazmie. Są partiami, gdzie praktycznie zanikła demokracja wewnętrzna, gdzie rola członków sprowadza się do składek i uczestnictwa w partyjnych rytuałach. No i do uczestnictwa w podziale politycznych łupów i synekur, jakie przynależność partyjna może dawać. Postulaty Sojuszu Lewicy Demokratycznej, podobne do tych, jakie przedstawił Janusz Palikot, pozostały tylko hasłami, podobnie jak modernizacyjne i antybiurokratyczne hasła Platformy Obywatelskiej. Rządząca koalicja rządowa w ciągu 3 lat nie usprawniła państwa i jego struktur. Nie jest tu tłumaczeniem ani kryzys ekonomiczny, ani "wrogi" prezydent Lech Kaczyński. Wysoki wskaźnik poparcia dla PO wynika tylko z jej bezalternatywności. Zużywają się też głoszone przez PiS hasła XIX-wiecznego patriotyzmu.

Oczywiście, może przegrać. Może nie udźwignąć zadania. Będzie teraz najbardziej atakowanym i dyskredytowanym politykiem w kraju. Nie wierzę w cichą zmowę z Donaldem Tuskiem, to z kręgu jego macierzystej partii będą szły najcięższe ataki.

Ale jeżeli to nie Palikot przełamie zastój polskiej polityki, to kto inny? No bo przecież nie Jarosław Kaczyński...