Dobson podkreślił, że w Rabie nie stwierdzono już śnięcia ryb. Substancja całkowicie zniszczyła natomiast życie w rzece Marcal, do której przedostała się tuż po poniedziałkowym wycieku. Eksperci Węgierskiej Akademii Nauk (MTA) pobrali próbki w miejscu wycieku szlamu z huty aluminium w Ajka na zachodzie Węgier oraz nieco dalej i po ich zbadaniu poinformują o szczegółowej zawartości szlamu.
Szlam nie stwarza też ryzyka napromieniowania ludności - zapewnili eksperci Węgierskiej Akademii Nauk po przeprowadzeniu badań na miejscu wycieku. Ekipa ekspertów wydała komunikat, w którym pisze, że czerwony szlam można uznać za substancję niebezpieczną we względu na to, że zawiera ług, ale "stężenie w niej ciężkich metali nawet nie zbliża się do granicy dopuszczalnej ze względów zdrowotnych, a zawartość ołowiu jest mniejsza niż w zwykłej glebie" - informuje portal InfoRadio.hu. Naukowcy po przeprowadzeniu badań w zalanych przez czerwony szlam miejscowościach Devecser i Kolontar zapewniają także, że radioaktywność czerwonego szlamu jest dużo niższa, niż dopuszczają normy zdrowotne. Szlam może jednak powodować podrażnienia skóry i w razie kontaktu z tą substancją należy obficie przemyć skórę wodą.
Miejsce katastrofy odwiedził premier Węgier Viktor Orban. Jego zdaniem nie ma sensu odbudowywanie wioski Kolontar, jednej z kilku zalanych szlamem. - Prawdopodobnie będziemy musieli zbudować nowe osiedle mieszkalne, a tę część zapewne odgrodzimy na zawsze jako pomnik. Tu się nie da żyć - ocenił. Orban powtórzył, że przyczyną katastrofy najprawdopodobniej był błąd ludzki i będzie konieczne ustalenie winnych. Jak dodał, najpewniej proces niszczenia ścian zbiornika ze szlamem trwał dość długo i należało wykryć zagrożenie. - Gdyby to się stało w nocy, zginęliby wszyscy. Nie mam słów na taki brak odpowiedzialności - oburzał się Orban.
Premier zapewnił, że mieszkańcy zalanych wiosek dostaną odszkodowania, a tym, którzy nie będą chcieli pozostać w dotychczasowym miejscu zamieszkania, trzeba będzie pomóc w rozpoczęciu nowego życia gdzie indziej.
PAP, arb