Finis terrae

Dodano:   /  Zmieniono: 
Decimus Junius Brutus, rzymski prokonsul, który w 138 r. podbił wreszcie niesforną "Gallaecię", nie bez racji nazwał ją "finis terrae", czyli "końcem ziemi"
Jeszcze dziś zamieszkujący Galicię potomkowie Luzytanów, Iberów, Celtów, Szwabów i Normanów określają swą ziemię jako miejsce, "gdzie kończy się ziemia i morze zaczyna". Galicia leży na końcu Europy. Prawie nie sposób trafić tam przypadkiem - trzeba się specjalnie wybrać.
Kilka rzeczy od razu zwraca uwagę przybysza. Po pierwsze - nie mówi się tu po hiszpańsku, lecz językiem zbliżonym do portugalskiego, choć bez wszystkich owych "ż" i "sz" w wymowie, które czynią język Luzytanów niezrozumiałym nawet dla wprawnego romanisty. Po drugie - uderza niewiarygodne zróżnicowanie liczącego 1200 km wybrzeża, przez wielu uważanego za najpiękniejsze w Europie. Skaliste zbocza zderzające się z oceanem przecięte są ujściami siedemnastu większych rzek i niezliczoną liczbą mniejszych. Niestety, bliższe zetknięcie z niektórymi fragmentami wybrzeża Galicii wywołuje smutne refleksje na temat niszczenia najpiękniejszych darów natury. Brzegi oceanu zabudowane są gęsto (połowa spośród 2,75 mln mieszkańców regionu osiedliła się nie dalej niż 10 km od oceanu) i bez żadnego planu. Fabryki stoją dosłownie na plażach. Oczyszczalnie ścieków należą jeszcze do rzadkości i przy pięknych piaszczystych plażach nietrudno się natknąć na rurę odprowadzającą miejskie ścieki prosto do oceanu. Trzecią rzeczą, która uderza w Galicii, jest… swojskość. Górzysty krajobraz w głębi lądu i urozmaicone wybrzeże odmienne są od środkowoeuropejskich równin, ale niewielkie poletka, lasy i zagajniki, a zwłaszcza skromne wiejskie domki i kościółki nieodmiennie przywodzą na myśl dalekie polskie krajobrazy.
Galicia jest krajem głęboko katolickim: powszechnie uważa się, że ogromny wpływ na miejscową politykę ma Kościół, szczególnie Opus Dei. Stolica - Santiago de Compostela - prawie przez tysiąc lat była trzecim najważniejszym ośrodkiem chrześcijaństwa po Jerozolimie i Rzymie. W 813 r. chłopi mieszkający w pobliżu ruin romańskiej osady co noc widzieli wydobywające się z nich "świecące gwiazdy" i słyszeli anielską muzykę. Wieść o tych dziwnych zjawiskach dotarła do Teodomira, biskupa Irii Flavii, który kazał przebadać cały teren. W ruinach odnaleziono pogrzebaną srebrną urnę. Biskup uznał, że spoczywają w niej szczątki apostoła Jakuba, syna Zebedeusza i Salome, brata apostoła Jana. Z całej Europy zaczęły ciągnąć pielgrzymki wzdłuż camino de Santiago, czyli szlaku prowadzącego podnóżem Pirenejów przez słynną przełęcz Roncesvalles. Po okresie zapomnienia dziś camino de Santiago znów przemierzane jest przez tysiące wiernych i turystów.
Z Santiago ruszyła też rekonkwista. Arabowie, którzy dotarli na Półwysep Iberyjski w 711 r., opanowali Galicię trzy lata później, lecz zdołali się tam utrzymać zaledwie przez czterdzieści lat, wygnani przez króla Asturii Alfonsa I. W okresie inwazji napoleońskiej Galicia była silnym ośrodkiem walki partyzanckiej przeciwko znienawidzonemu napastnikowi. Wprawdzie Galisyjczycy nigdy nie przejawiali szczególnych dążeń niepodległościowych, ale zawsze zazdrośnie strzegli własnej tożsamości. To oraz odrębność językowa spowodowały, że po śmierci generała Franco Galicia stała się jednym z hiszpańskich regionów autonomicznych, dysponującym samorządem podobnym do baskijskiego czy katalońskiego, a więc o bardzo szerokich uprawnieniach.
W powszechnej opinii jest to jednak autonomia "nietypowa", pozbawiona liczącego się elementu niepodległościowego. Najważniejsze organy krajowe to parlament (75 posłów), Xunta, czyli lokalny rząd, i Sąd Najwyższy - wszystkie trzy zupełnie niezależne od centralnych władz w Madrycie. W ostatnich wyborach z 1997 r. absolutną większość zdobyła centroprawicowa Ludowa Partia Galicii, część Partido Popular José Marii Aznara.
Szefem Xunty i prezydentem Autonomicznej Wspólnoty Galisyjskiej jest już po raz czwarty Manuel Fraga Iribarne, jedna z najbarwniejszych i najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej polityki hiszpańskiej. Karierę polityczną rozpoczął w 1951 r., a w 1962 r. został ministrem informacji i turystyki w rządzie generała Franco. Jako szef resortu turystyki w ciągu siedmiu lat uczynił z Hiszpanii turystyczne mocarstwo. Jako odpowiedzialny za informację cenzurował i zamykał wydawnictwa oraz teatry, a nawet wtrącał co bardziej niepokornych pisarzy do więzienia. Jednocześnie jednak sprzyjał rozwojowi prasy i wydawnictw: jego zasługą jest to, że każde większe miasto hiszpańskie ma własną gazetę. Fraga, uważany za prawicowego intelektualistę i jednego z wybitniejszych przedstawicieli reżimu Franco, wkrótce po śmierci dyktatora założył Przymierze Ludowe - ugrupowanie, które później przekształciło się w Partię Ludową. Jest też jednym z autorów obowiązującej do dziś demokratycznej konstytucji. Galisyjczycy poważają swojego prezydenta i wybierają go niemal przez aklamację. Mówią, że współczesna historia ich kraju dzieli się na czasy "przed Fragą i za Fragi".
Galicia, obejmująca obszar niespełna 30 tys. km kwadratowych, nadal jest jednym z biedniejszych regionów Hiszpanii: PKB per capita wynosi tam 71,19 proc. średniej europejskiej. Ale niesłusznie byłoby uważać, że w Galicii panuje zastój. Buduje się dużo i dobrze. Gotowe są już nowoczesne autostrady z północy na południe i z zachodu na wschód. Wybudowane w ostatnich latach szpitale należą do najlepszych w Hiszpanii, podobnie jak szkoły, obiekty uniwersyteckie, biblioteki i muzea.


Więcej możesz przeczytać w 29/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.