Wdowa po BOR-owcu dementuje informacje "Gazety Polskiej"

Wdowa po BOR-owcu dementuje informacje "Gazety Polskiej"

Dodano:   /  Zmieniono: 
fot. Wikipedia
Wdowa po funkcjonariuszu BOR Krystyna Surówka twierdzi, że nie otrzymała żadnych telefonów tuż po katastrofie smoleńskiej. Jej wersja przeczy wiadomościom, które na początku tygodnia podała „Gazeta Polska”. Według tygodnika, Jacek Surówka dzwonił do żony w chwilę po rozbiciu samolotu.
Funkcjonariusz BOR w rozmowie telefonicznej miał powiedzieć, że jest ranny w nogi i że „dzieją się tu rzeczy straszne". Wówczas połączenie zostało przerwane. Autorem tych informacji jest „jeden z dziennikarzy, który 10 kwietnia był w Smoleńsku". „Gazeta Polska" nie wymieniła jego nazwiska.

– Nie było telefonu od męża po katastrofie. To bardzo bolesna nieprawda – mówi Krystyna Surówka. – Ostatni kontakt z nim to jest sms, który wysłał mi z pokładu przed startem. Wdowa po funkcjonariuszu dodała, że mąż nie dzwonił także do nikogo innego. – Kiedy zamykałam jego telefon u operatora sieci komórkowej, zapytałam o godzinę ostatniego połączenia. Miało ono miejsce przed startem.

„Gazeta Polska" podała również, że wersję „dziennikarza, który 10 kwietnia był w Smoleńsku" potwierdza jeden z braci Jacka Surówki. Wdowa zaprzeczyła tej informacji. W wywiadzie dla TVN24 powiedziała, że kilka razy kontaktowała się ze współautorem tekstu umieszczonego w „Gazecie Polskiej". – W czasie trzeciej rozmowy wyparł się wszystkiego. Jedyną prawdą w całym artykule jest to, że skontaktowano się z innym bratem mojego męża, który powiedział, że taki fakt nie miał miejsca – powiedziała Surówka.

tvn24, mb