Prawie PRL

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na ulicach mamy bezpiekę, a w mediach układ polityczno-gospodarczy. Dlatego Zbigniew Romaszewski broni Jarosława Kaczyńskiego.
TOMASZ MACHAŁA: Czy o Polsce mówi pan „mój kraj"?

ZBIGNIEW ROMASZEWSKI: Tak.

Bez wahania?

Bez.

Śpiewałby pan przed Pałacem: „Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie"?

Pewnie nie.

A skoro Jarosław Kaczyński śpiewał, to uważa, że Polska nie jest wolna?

Nie wiem, kto to słyszał. Bardzo trudno to w tłumie usłyszeć.

Trudno? Jest manifestacja, tłum śpiewa, a Jarosław Kaczyński z nim.

Ja nie wiem i nie mam pojęcia, kto co śpiewa. Proszę pana, nie żartujmy. To jest mniej więcejtak, jak wcześniej wszyscy słyszeli tego „Borubara" z ust Lecha Kaczyńskiego.

Ale słowa „Chcemy, żeby ten kraj był nasz" Jarosław Kaczyński powiedział na pewno.

Myśmy wiele rzeczy sobie po Polsce obiecywali i te rzeczy nie zostały zrealizowane. Na pewno wiele rzeczy bym tutaj zmienił, o wiele rzeczy miałbym pretensje do swoich współobywateli, ale to jest mój kraj i moi współobywatele. Więc pewnie bym nie śpiewał, aczkolwiek jestem rzeczywiście zaniepokojony tym, co się dzieje wokół naszej polityki zagranicznej.

Jarosław Kaczyński miał prawo to zaniepokojenie wyrazić w liście do  ambasadorów?

Ja pod każdym jego słowem bym się podpisał. Może z wyjątkiem kondominium niemiecko-rosyjskiego. Jestem bardzo zaniepokojony rezygnacją ze sposobu prowadzenia polityki zagranicznej na wzór Lecha Kaczyńskiego. Ona była skuteczna, biorąc pod uwagę to niezadowolenie, jakie panowało w mediach zachodnich.

Więcej możesz przeczytać w 43/2010 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.