Wojna w Palestynie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Izraelskie śmigłowce bojowe zaatakowały terytorium palestyńskie. To odpowiedź Izraela na ostatnie samobójcze ataki palestyńskich terrorystów.
Śmigłowce izraelskie ostrzelały cele w Strefie Gazy i na północy miasta. O co najmniej 10 pociskach, które spadły w centrum Strefy Gazy, informował Reuters. Rakietami zaatakowano też lądowisko helikopterów w pobliżu siedziby przewodniczącego Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata.

W wyniku ataku zostały zniszczone dwa helikoptery palestyńskie i wybuchły pożary, m.in. składu paliwa dla helikopterów, ale siedziba Arafata nie została uszkodzona (wcześniejsze doniesienia mówiły o jej zniszczeniu). Dotychczas nie podano, czy są straty w ludziach. Sam przywódca palestyński przebywał w tym czasie w Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Izraelskie samoloty zaatakowały też rakietami siedzibę policji palestyńskiej w Dżeninie na Zachodnim Brzegu Jordanu. Według świadków pociski wystrzelono z samolotów myśliwskich F-16 i z helikopterów. Do potężnej eksplozji miało też dojść w poniedziałek wieczorem w Betlejem na Zachodnim Brzegu Jordanu - podała agencja Reuters. Nie ma na razie doniesień o stratach.

"Atak w Gazie jest nową agresją, która pociągnie za sobą dalsze akty przemocy. To próba zniszczenia Autonomii Palestyńskiej i  unieważnienia wszystkich projektowanych rozwiązań pokojowych, o  których powinniśmy dyskutować" - przestrzega szef palestyńskiej rady legislacyjnej Ahmed Kored.

Nabil Abu Rudeina, główny doradcy Arafata, który twierdzi, że naloty spowodowały "wielkie straty", oświadczył, że Palestyńczycy "mają prawo bronić się" przed tymi atakami. O próbę zniszczenia Autonomii Palestyńskiej oskarżył Izrael także palestyński minister Erekat. Jak oznajmił, władze palestyńskie zwróciły się do USA o skłonienie Izraela do zaprzestania ostrzału.

Ale po sobotnio-niedzielnych samobójczych zamachach palestyńskich w Izraelu, które sprowokowały taką odpowiedź izraelską, głosy te brzmią niewiarygodnie. Mało kto jeszcze wierzy, że władze Autonomii zechcą lub są w stanie powstrzymać przemoc w tym regionie, warunek rozpoczęcia pokojowych pertraktacji. Wydaje się też, że Palestyńczycy nie mogą już dłużej liczyć na wyrozumiałość opinii międzynarodowej, obecnie szczególnie uwrażliwionej na terroryzm.

Komentując izraelski atak rakietowy na Gazę, Biały Dom ustami rzecznika Ariego Fleischera oświadczył, że "Izrael ma oczywiście prawo bronić się, a prezydent rozumie to doskonale".

Wymownym świadectwem zwątpienia w możliwość wznowienia dialogu palestyńsko-izraelskiego jest rezolucja Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, uchwalona w poniedziałek większością głosów, w której postuluje się, by wszystkie państwa mające swe ambasady w Jerozolimie, wycofały je z tego miasta.

Wieczorem izraelski premier Ariel Szaron w swoim przemówieniu obarczył Arafata odpowiedzialnością za ataki, mimo że władze Autonomii aresztowały stu podejrzanych o nie islamistów. Oświadczył, że na posiedzeniu rząd podejmie stosowne decyzje prowadzące do zniszczenia plagi palestyńskiego terroryzmu.

Władze Autonomii uznały to za deklarację wojny.
Biały Dom ponownie oświadczył tymczasem, że Izrael "ma prawo się bronić".
"Izrael jest suwerennym krajem i ma prawo się bronić" -powiedział rzecznik prezydenta George'a W. Busha Ari Fleischer na codziennym briefingu, proszony o komentarz do zamachów i akcji odwetowych wojsk izraelskich.

em, pap

Czytaj też: Atak terrorystów na Izrael