"Asia, Asia". Ostatnie słowa z pokładu Tu-154

"Asia, Asia". Ostatnie słowa z pokładu Tu-154

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. O.Lisinova/ITAR-TASS/Forum)
Tylko u nas: z 57 tomów akt śledztwa smoleńskiego, które zdobył "Wprost", wynika, że poseł PSL Leszek Deptuła w momencie katastrofy dzwonił do swojej żony. Jej relacja złożona w prokuraturze jest poruszająca.
Wdowa po pośle PSL Joanna Krasowska-Deptuła zeznała, że mąż dzwonił do niej w momencie wypadku. Kobieta nie odebrała i po telefonie zostało nagranie na jej poczcie głosowej. - Między godziną 9 a 9.30 na mój telefon przyszła poczta głosowa, na której było zarejestrowane nagranie głosu mojego męża, który krzyczał: "Asia, Asia". W tle słychać było trzaski, a właściwie to głos mojego męża był w tle. Słychać było też głosy ludzi, jakby głos tłumu. Nie rozpoznałam słów, był to krzyk ludzi. Nagranie trwało 2-3 sekundy. Trzaski były krótkie, ostre dźwięki. Tak jakby łamał się wafel lub plastik plus dźwięk przypominający hałas wiatru w słuchawce telefonu – zeznała Krasowska-Deptuła, która odsłuchała tę wiadomość dopiero, gdy usłyszała o katastrofie w telewizji. Potem nagranie się skasowało. Dzień później kobieta poinformowała o wszystkim Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która miała odnaleźć nagranie i je zbadać.

Rozmawialiśmy z wdową po pośle Deptule. – Jestem na sto procent pewna, że to był głos męża i że nagranie pochodziło z chwili katastrofy. Niestety nie znam wyniku ekspertyzy ABW – mówi. Czy to oznacza, że ktoś mógł przeżyć zderzenie samolotu z ziemią? Funkcjonariusze BOR, którzy zeznawali w prokuraturze zgodnie twierdzą, że nie. Choć faktem jest, że kilkadziesiąt minut po wypadku na lotnisku rozeszła się plotka, że trzy osoby przeżyły. - Dotarła do nas informacja, że w stanie ciężkim przewieziono je do szpitala - zeznał funkcjonariusz BOR Krzysztof D.

- Okazało się, że nic takiego nie miało miejsca – powiedział w prokuraturze Andrzej R. z Biura Ochrony Rządu. Pogłoska miała pochodzić z polskich mediów, które podały, że z lotniska odjechały trzy karetki. A zweryfikowali ją BOR-owcy i jeden z konsuli ambasady w Moskwie.

"Wprost" dotarł do 57 tomów akt śledztwa w sprawie kwietniowej katastrofy Tu-154. - Szukaliśmy w nich odpowiedzi na najważniejsze pytania dotyczące katastrofy prezydenckiego tupolewa pod Smoleńskiem. Nie chcemy zastępować ani prokuratury, ani sądu. Żadnej wersji wydarzeń nie uznajemy za bardziej lub mniej prawdopodobną. Ta ocena należy do czytelników, a w przyszłości, zapewne, do niezawisłego sądu. Naszym obowiązkiem było wyłącznie opowiedzieć o tym, co wiemy - piszą autorzy raportu: Michał Krzymowski i Marcin Dzierżanowski. Najnowszy numer "Wprost" w sprzedaży od 2 listopada.