Co łączy Jarosława Kaczyńskiego i Madonnę?

Co łączy Jarosława Kaczyńskiego i Madonnę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polskie elity polityczne nie mają łatwego życia. Nie dość, że ciężko pracują, zarabiając grosze (o czym informował niedawno Jacek Kurski), to jeszcze nie cieszą się popularnością, a teraz okazuje się na dodatek, że niewdzięczny naród jest gotów podnosić rękę na swoich wybrańców. I nie chodzi o to, że ten i ów może oberwać jajkiem. Przypadek Ryszarda C. pokazuje, że sfrustrowani obywatele zmienili arsenał.
Na szczęście zabójca Marka Rosiaka został pojmany i osadzony w areszcie. Przeprowadzono na nim badania psychologiczne, solidnie przesłuchano a na koniec dokładnie prześwietlono zawartość jego laptopa. Wszystko zgodnie ze śledczymi procedurami, literą i duchem prawa. Demokracja zadziałała.

Niestety tam, gdzie działa demokracja, działa także polityka. W ramach politycznej logiki szybko okazało się, że… Ryszard C. się pomylił. Pierwszy poinformował o tym Jarosław Kaczyński. - Oni stracili życie lub walczą o życie za mnie – powiedział prezes PiS o ofiarach zamachu. 1:0 dla Kaczyńskiego. Wskaźnik kampanii nienawiści przechylił się na stronę PO.

Wynik nie utrzymał się długo, bo niebawem do politycznej rozgrywki przyłączył się Stefan Niesiołowski. - To ja mogłem tę kule otrzymać. Nie sądzę, żeby przyszedł do mnie w przyjaznych zamiarach, on mnie szukał. On miał na liście przedstawicieli wszystkich partii parlamentarnych, ale jako pierwszy przyszedł do mnie - grzmiał Niesiołowski. Marszałek Sejmu w ten sposób uciął spekulacje o "rzekomej antypisowskiej nagonce". Terefere! Niesiołowski był pierwszy. 1:1. Wskaźnik wędruje z powrotem w stronę PiS.

Ale to jeszcze nie koniec listy Ryszarda C. Znalazł się na niej także były premier Leszek Miller. Ryszard C. miał obserwować siedzibę SLD na ul. Rozbrat i czekać na byłego premiera. - Bywam tam w soboty, mógł mnie nie rozpoznać, bo nie chodzę teraz w garniturze, tylko na sportowo. Jeśli to prawda, to po raz drugi w życiu mogę dziękować opatrzności – zwierzał się „Gazecie Wyborczej" Leszek Miller. A więc nie Kaczyński, nie Niesiołowski, ale właśnie Leszek Miller, z którym łączy nas przecież przyjaźń szorstka, ale z wdziękiem pięknej, sentymentalnej kobiety. Wynik się jednak nie zmienił, bo SLD w wielkiej grze dziś nie uczestniczy.

Na listę Ryszarda C. załapało się jeszcze wielu polityków z gazetowych czołówek. Byli to m.in. (kolejność przypadkowa) Jacek Kurski (teraz na pewno zażąda podwyżki), Kazimierz Marcinkiewicz, Grzegorz Napieralski, Wojciech Olejniczak, Radosław Sikorski, Zbigniew Girzyński,Michał Kamiński, Jerzy Miller i Marek Wikiński. Ryszard C. miał dybać nawet na Bronisława Komorowskiego – o czym poinformowała Platforma uświadamiając nas, że byliśmy o włos od straty kolejnego prezydenta – tym razem Bronisława Komorowskiego. 

Trudno powiedzieć, gdzie jeszcze można było zobaczyć Ryszarda C. Plotka głosi, że odwiedził Jerzego Urbana, Edytę Górniak i i Mieczysławę Ćwiklińską. Jeszcze wcześniej zajrzał do Davida Trezegueta i Madonny. To przed nim uciekał Harrison Ford. To on ścigał Vincenta Gallo.

Biedni ci nasi politycy. Biedne te nasze elity. Żyją w ciągłym zagrożeniu. A może muszą żyć w ciągłym zagrożeniu? Inaczej skąd wiedzielibyśmy, jaka jest ich prawdziwa wartość?