Wybory samorządowe 2010

Wybory samorządowe 2010

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wybory samorządowe - plebiscyt partyjny czy głosowanie na ludzi sprawdzonych w regionie? Raj dla „spadochroniarzy” czy szansa dla ludzi z wizją? Kogo wybieramy? Do jakich organów? W jakim celu? „Wprost24” prezentuje krótki przewodnik po wyborach samorządowych. Przeczytaj, a 21 listopada zagłosuj z rozwagą.
Samorząd terytorialny wykonuje zadania publiczne nie zastrzeżone przez Konstytucję lub ustawy dla organów innych władz publicznych - czytamy w 163 artykule Konstytucji RP. Samorząd jest rodzajem organizacji społeczności lokalnej oraz formą administracji publicznej. Z mocy prawa mieszkańcy tworzą wspólnotę, a w ramach niej samodzielnie decydują o obowiązujących na ograniczonym terytorium prawach oraz realizacji zadań administracyjnych nie zastrzeżonych dla administracji rządowej. Wszystko odbywa się pod ustawowo określonym nadzorem władzy centralnej. Organy władzy samorządowej realizują zadania administracji państwowej pozbawione ogólnokrajowego znaczenia. Jednostki samorządu terytorialnego corocznie uchwalają własny budżet, nie będący częścią budżetu państwa. Podejmują decyzje w swoim imieniu i na własną odpowiedzialność. Działania samorządów kontrolują i chronią niezawisłe sądy administracyjne oraz sądy powszechne.

Zasady działania samorządu można streścić przy pomocy czterech pojęć. Po pierwsze unitarność - jednostki samorządu nie są autonomiczne w stanowieniu prawa, powstają i działają tylko na podstawie prawa krajowego, a państwo stanowi całość. Po drugie pomocniczość (inaczej nazywana subsydiarnością) - sprawowanie władzy powinno odbywać się jak najbliżej obywatela. Środki, zadania i kompetencje powinny więc być przydzielane przede wszystkim gminom. Przekazywanie zadań wyższemu szczeblowi administracji może następować tylko wtedy, gdy wypełni on je zdecydowanie lepiej. Kolejna cecha samorządu to samodzielność - nadzór administracji rządowej ogranicza się do kontroli legalności przedsięwzięć samorządów. Wreszcie ostatnie słowo charakteryzujące samorząd to demokracja – radni są wyłaniani w wyborach demokratycznych, powszechnych, bezpośrednich, równych i tajnych.

21 listopada każdy pełnoletni obywatel RP będzie mógł – w miejscu swojego zameldowania - zagłosować w wyborach do rad gmin, rad powiatów oraz sejmików województw. W przypadku gmin oprócz organów kolegialnych (rad gmin) trzeba wybrać także nowe jednoosobowe organy wykonawcze, czyli wójtów, burmistrzów lub prezydentów miast.

 Krótka historia współczesnego samorządu

Jedenaście lat na trzech szczeblach

W III RP samorząd terytorialny został przywrócony w 1990 roku na mocy serii ustaw. Tzw. Mała Konstytucja z 17 października 1992 r. określiła samorząd terytorialny jako podstawową formę organizacji lokalnego życia publicznego. Mała Konstytucja przyznawała jednostkom samorządu terytorialnego osobowość prawną i zapewniała uprawniania do mienia komunalnego. Mieszkańcy otrzymali też prawo podejmowania decyzji w drodze lokalnego referendum.
1 stycznia 1999 roku w życie weszła reforma samorządowa – jedna z czterech wielkich reform przygotowanych przez rząd Jerzego Buzka. Od tego czasu w Polsce obowiązuje trójstopniowy podział terytorialny i trzy szczeble samorządu: gminny, powiatowy i wojewódzki (w Polsce jest 16 województw 379 powiatów i 2479 gmin). Kolejną ważną zmianę w prawie samorządowym wprowadzono ustawą z 20 czerwca 2002 r. – od tego momentu obowiązuje zasada bezpośredniego wyboru jednoosobowych organów wykonawczych władzy samorządowej: wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

Podstawową jednostką samorządu jest gmina, której rolę określa ustawa o samorządzie gminnym z 8 marca 1990 r. Organem stanowiącym i kontrolnym gminy jest rada gminy. Może ona tworzyć jednostki pomocnicze: sołectwa, dzielnice, osiedla lub inne. W gminach do 20 tys. mieszkańców rada jest wybierana w systemie większości względnej; w większych gminach stosuje się ordynację proporcjonalną (według systemu d’Hondta premiującego duże partie). Budżet gminy uchwala rada. Nad losami gmin do 20 tys. mieszkańców radzi 15 radnych, do 50 tys. - 21. 23 radnych jest w gminach do 100 tys. mieszkańców. Gdy mieszkańców jest nie więcej niż 200 tysięcy, radnych jest 25. Na każde kolejne rozpoczęte 100 tys. ludzi przypada po 3 nowych radnych. W sumie radnych nie może być więcej niż 45. Wyjątkiem jest jedynie Warszawa – w stolicy rada miasta liczy 60 osób.

Organem wykonawczym w gminie jest wójt, burmistrz lub prezydent miasta, w zależności od typu gminy (wyróżniamy gminy: wiejskie, miejsko-wiejskie i miejskie). Gmin wiejskich jest 1576, wiejsko-miejskich 597 a miejskich 306. Na zewnątrz gminę reprezentuje wójt. Przygotowuje projekt budżetu i projekty uchwał; wykonuje uchwały, sprawuje funkcję kierownika urzędu gminy. System wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast przypomina wybory prezydenckie. Tam, gdzie w I turze żaden z kandydatów nie uzyska bezwzględnej większości głosów (50 procent + 1 głos), przeprowadzona zostanie druga tura głosowania. W tej swoistej „dogrywce" wójta, burmistrza lub prezydenta będzie się wybierać spośród dwóch kandydatów, którzy uzyskali najlepszy wynik w I turze wyborów.

Samorząd gminny zajmuje się gospodarką lokalnymi nieruchomościami. Do kompetencji samorządu gminnego należy zarządzanie gminnymi drogami, mostami i wodociagami; usuwanie i oczyszczanie ścieków komunalnych; utrzymywanie wysypisk; zaopatrywanie w energię elektryczną, cieplną i gaz. Gminy zajmują się także lokalnym transportem publicznym, ochroną zdrowia, pomocą społeczną, edukacją oraz kulturą (m.in. bibliotekami), kulturą fizyczną (obiekty sportowe) i cmentarzami. Część zadań gminy ma charakter fakultatywny - gmina realizuje je w takim zakresie, na jaki pozwala jej budżet.

Na czele zarządu drugiego szczebla samorządowego - powiatu - stoi starosta, wybierany przez radę powiatu. Wraz z zarządem starosta jest organem wykonawczym w powiecie. Organem stanowiącym i kontrolnym jest natomiast rada powiatu. Radnych wybiera się w wyborach bezpośrednich, w systemie proporcjonalnym. W powiatach do 40 tys. mieszkańców rada składa się z 15 członków, na każde rozpoczęte 20 tys. przypada dwóch kolejnych radnych. W radzie powiatu nie może być jednak więcej niż 29 radnych. Rada powiatu stanowi prawo miejscowe, wybiera i odwołuje zarząd, uchwala budżet, na wniosek starosty powołuje i odwołuje sekretarza i skarbnika powiatu. Powiatów jest w Polsce 379. Większość z nich stanowią tzw. powiaty ziemskie, tworzone przez kilka-kilkanaście gmin. Istnieje też 65 powiatów grodzkich (nazywanych miastami na prawach powiatu). To z reguły miasta liczące więcej niż 100 tys. mieszkańców. Powiat wykonuje określone ustawami zadania publiczne o charakterze ponadgminnym w zakresie m.in. edukacji publicznej, pomocy społecznej, transportu zbiorowego i dróg publicznych, gospodarki nieruchomościami, ochrony środowiska i przyrody, przeciwdziałania bezrobociu oraz aktywizacji lokalnego rynku pracy, a także ochrony przeciwpowodziowej, gospodarki wodnej i obronności. Zadania powiatu nie mogą naruszać zakresu działania gmin.

W samorządowej hierarchii nad powiatami znajdują się województwa. Organem wykonawczym województwa jest zarząd, powoływany i odwoływany przez radnych sejmiku. Organem stanowiącym i kontrolnym są w województwach sejmiki, odpowiedzialne za politykę regionalną. W województwach liczących do 2 milionów mieszkańców w sejmiku zasiada 30 radnych. Na każde rozpoczęte 500 tys. mieszkańców przypada trzech kolejnych radnych. Sejmik stanowi akty prawa miejscowego, w tym zasady gospodarowania mieniem wojewódzkim, zasady korzystania z urządzeń użyteczności publicznej oraz statut województwa (uchwalany po uzgodnieniu z premierem). Sejmik uchwala strategię rozwoju województwa i wieloletnie plany rozwoju. Jest również odpowiedzialny za plan zagospodarowania przestrzennego. Ma również obowiązek uchwalenia wojewódzkiego budżetu. Organy samorządu wojewódzkiego nie stanowią wobec powiatu i gminy organów nadzoru lub kontroli, nie są też organami wyższego stopnia w postępowaniu administracyjnym.

Armia do wyboru

Ogrom stanowisk, rzesza kandydatów - tak w skrócie można opisać zbliżające się wybory samorządowe. Na radnych wszystkich szczebli czeka 2 827 rad, a w nich 46 809 etatów. Wygodne fotele przygotowano też dla 1 576 wójtów, 796 burmistrzów i 107 prezydentów miast. Po zsumowaniu otrzymamy imponującą liczbę 49 288 stanowisk. Głosy na każdego z nich będzie można oddawać w jednym z 23 tysięcy okręgów wyborczych. Wyboru ma prawo dokonać ponad 30,5 miliona Polaków. Jeden wybierany przypada więc na nieco ponad 116 wybierających.

Nic dziwnego, że do wyścigu o władzę i diety staje armia chętnych. Kandydatów jest 262 455 - to więcej niż wynosi liczba mieszkańców Gdyni, Częstochowy czy Torunia. Najwięcej, ponad 160 tys. osób, stara się o miejsca w radach gmin. 61 tysięcy osób marzy o miejscu w radzie powiatu, a ponad 20 tysięcy chce decydować o losach miast na prawach powiatu. Bitwę o sejmiki wojewódzkie stoczy niespełna 9 tysięcy osób. 7 778 chętnych życzy sobie posady wójta, burmistrza lub prezydenta.

Statystyczny kandydat jest mężczyzną i ma 45 lat. W szranki stają głównie panowie. Najwięcej (86 proc. zarejestrowanych kandydatów) mężczyzn jest wśród ubiegających się o stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów. Proporcjonalnie najwięcej kobiet (32 proc.) jest wśród kandydatów do rad miast na prawach powiatu. W wyborach startuje łącznie 80 tysięcy pań, co stanowi 30,61 proc. sumy kandydatów.

W tegorocznych wyborach zarejestrowano ponad 12,5 tysiąca komitetów wyborczych. Najwięcej – 12 114 - to tzw. komitety wyborcze wyborców. 397 list zarejestrowały organizacje społeczne, 22 - partie; są też 3 koalicje. Tylko pięciu komitetom udało się zarejestrować kandydatów w ponad połowie okręgów wyborczych do wszystkich sejmików województw. Tej piątce Państwowa Komisja Wyborcza przyznała numery startowe. Jedynkę dostał Sojusz Lewicy Demokratycznej, dwójkę - Polskie Stronnictwo Ludowe, trójkę - Polska Partia Pracy - Sierpień '80. Z czwórką wystartują kandydaci Platformy Obywatelskiej, z piątką - Prawo i Sprawiedliwość.

Oni powalczą o samorządy

W Morzeszczynie wyborów nie będzie

W 301 miejscowościach komisje wyborcze zarejestrowały tylko po jednym kandydacie na wójta i burmistrza. Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała, że miejscowości, w których o urząd wójta ubiegać się będzie jedna osoba jest 246, a o urząd burmistrza - 55. Taka sytuacja nie wyklucza jednak głosowania. W miejscowościach, gdzie zgłoszony jest tylko jeden kandydat wyborcy otrzymają karty do głosowania, na których będzie jedno nazwisko i pytanie, czy jesteś za wyborem danej osoby. Wyborca będzie mógł postawić znak "x" w jednym z dwóch okienek: "tak" lub "nie". Aby zostać wybranym na wójta lub burmistrza, dany kandydat musi otrzymać co najmniej połowę ważnie oddanych głosów. Jeśli kandydat nie uzyska wymaganej liczby głosów, w drodze głosowania, wyboru dokonuje rada gminy lub miasta. PKW poinformowała również, że w jednej gminie - Morzeszczyn (woj. pomorskie), zgłosiło się tylu kandydatów na radnych, ile jest mandatów do obsadzenia, czyli 15. W takim przypadku głosowanie nie jest przeprowadzane, a kandydaci automatycznie zostają radnymi.

Z urzędem łatwiej

W największych miastach w Polsce o reelekcję w tegorocznych wyborach samorządowych ubiegać się będą niemal wszyscy urzędujący prezydenci. - Urzędujący prezydenci miast mają bardzo dużą szansę na reelekcję, m.in. dlatego, że naturalne jest, iż partie polityczne nie zrezygnują z popierania osób dobrze ocenianych przez mieszkańców - uważają socjolodzy UW i UJ: prof. Ireneusz Krzemiński oraz dr Jarosław Flis. W ocenie Krzemińskiego, duże szanse prezydentów i burmistrzów miast na ponowny wybór wynikają głównie z faktu, że ich działalność w społeczeństwie lokalnym jest oceniania pozytywnie, co przekonuje partie polityczne do udzielenia im po raz kolejny poparcia. - Jeżeli dotychczasowy lider pełniący funkcję prezydenta lub burmistrza sprawdził się, to nie ma żadnego powodu, aby wybierać kogoś innego. Konkurencja może pojawić się w przypadku, kiedy w partii pojawi się konflikt wewnętrzny - ocenił Krzemiński. Zaznaczył, że dla partii politycznych zwycięstwo w wyborach samorządowych ma przede wszystkim znaczenie symboliczne, gdyż wygrana na poziomie lokalnym może bezpośrednio przełożyć się na przyszłoroczne wybory parlamentarne.

- Wybory samorządowe poprzedzają przyszłoroczne wybory parlamentarne, które będą miały duże znaczenia dla przyszłości Polski. Dla partii politycznych jest to próba generalna przed decydującym starciem, w którym rozstrzygnie się, kto będzie rządził państwem przez kolejne cztery lata - podkreślił socjolog. Dodał, że wybory samorządowe cechuje niska frekwencja, która obrazuje dużą niechęć obywateli do pełnienia funkcji społecznych. - Bardzo rzadko pojawiają się ludzie z motywacją do władzy i osiągania stanowisk. Na poziomie lokalnym nie ma zbyt wielu kandydatów, którzy mogliby zagrozić obecnym włodarzom miast - ocenił Krzemiński.

Z kolei zdaniem dr Jarosława Flisa, naturalną decyzją partii politycznych jest popieranie kandydata, który przed czterema laty wygrał wybory, a jego działalność jest oceniana pozytywnie przez dużą część lokalnego społeczeństwa. - Bardzo rzadkie są przypadki, kiedy partie rezygnują z popierania kandydata, który odniósł sukces. Nie było żadnego przypadku przed czterema laty, kiedy urzędujący prezydent został pokonany przez kandydata partii, która udzieliła mu wcześniej poparcia, a teraz z tego poparcia zrezygnowała - przypomniał Flis. W jego ocenie, urzędujący prezydenci miast, decydując się na udział w wyborach już na początku kampanii mają ok. 20 proc. przewagi nad innymi kandydatami. - Wynika to głównie z tego, że społeczeństwo dobrze ocenia władze samorządowe i udziela sporego kredytu zaufania urzędującym prezydentom. Generalnie społeczeństwo dużo lepiej ocenia władze lokalne niż centralne i aktywniej uczestniczy w akcie wyborczym - podkreślił Flis.

Wyborczy analfabetyzm Polaków

Brak kandydatów w niektórych miejscowościach to nie jedyna bolączka tegorocznych wyborów. W wielu badaniach okazuje się, że Polacy nie wiedzą, kogo będą wybierać. Im wyższy szczebel samorządu, tym jest pod tym względem gorzej - wynika z badania przeprowadzonego przez MillwardBrown SMG/KRC na zlecenie Instytutu Spraw Publicznych. Badanie przeprowadzono metodą wywiadów osobistych na przełomie września i października na ogólnopolskiej, losowej, reprezentatywnej, 946-osobowej próbie dorosłych mieszkańców Polski. 23 proc. ankietowanych nie wie w ogóle, kogo będziemy wybierać 21 listopada. Stosunkowo najwięcej ankietowanych - 61 proc. - zdaje sobie sprawę, że wybierani będą wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast. Najmniej, bo jedynie 7 proc. respondentów jest świadomych, że w wyborach samorządowych decydować będziemy także o składzie sejmików wojewódzkich. Ponadto 28 proc. wie, że będą wybierane rady gmin, 20 proc., jest świadoma wyborów do rad miast, a 18 proc., wie, że wybierze również radę powiatu. 5 proc. ankietowanych uważa, że 21 listopada odbędą się wybory do Sejmu i Senatu.

Dr Jarosław Zbieranek z ISP zwraca uwagę, że istnieje zbieżność między wiedzą o wyborach na poszczególnych szczeblach samorządu a liczbą głosów nieważnych oddanych w ostatnich wyborach samorządowych w 2006 roku. W przypadku głosowania na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast liczba głosów nieważnych wyniosła 1,9 proc. ogólnej liczy głosów, w wyborach do rad powiatów 8,3 proc. a do sejmików wojewódzkich 12,7 proc. - Ten swoisty analfabetyzm polityczny jest w społeczeństwie dosyć równomiernie rozproszony - komentuje dr Mikołaj Cześnik z PAN. Według Cześnika, zależność między wiedzą na temat wyborów samorządowych a wiekiem, poziomem zarobków czy wykształcenia ankietowanych, nie jest silna.

Masz głos, wybieraj!

Uświadomić Polaków próbują organizatorzy kampanii społecznych. Twórcy jednej z nich – organizowanej pod hasłem "Masz głos, masz wybór" - chcą, by Polacy zagłosowali świadomie, czyli uwzględnili w procesie decyzyjnym dotychczasowe dokonania oraz program wyborczy kandydatów. Organizatorzy namawiają Polaków do uczestniczenia w przedwyborczych spotkaniach z kandydatami i zadawania pytań. Ich zdaniem kampania będzie udana, jeśli wyborcy pomyślą, zanim wrzucą kartę do urny. - Chcielibyśmy, by wyborcy zastanowili się, ile czasu poświęcają np. na zakup tornistra dla dziecka, czy na wybór opon do samochodu, a ile na poznanie osób, które przez najbliższe 4 lata będą decydować o ich najbliższym otoczeniu - wyjaśnia Joanna Załuska, koordynator akcji z ramienia Fundacji im. Stefana Batorego. - Ile czasu poświecisz na wybór radnej, która zapewni bezpieczną drogę do szkoły? - to jedno z pytań, którym organizatorzy chcą wzbudzić w Polakach refleksję. "Idź i głosuj świadomie!" - apelują.

Koalicja "Masz głos, masz wybór" skupia kilkanaście organizacji pozarządowych, które wspólnie działają na rzecz zwiększenia udziału obywateli w wyborach. Są to m.in. Centrum Edukacji Obywatelskiej, Fundacja im. Stefana Batorego, Forum Europejskie przy Centrum Europejskim UW, Stowarzyszenie Prasy Lokalnej, Stowarzyszenie Szkoła Liderów. Organizacje te przeprowadziły już trzy kampanie na rzecz zwiększenia frekwencji: przed wyborami parlamentarnymi w 2007, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w 2009 i przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi. Akcja społeczna "Masz głos, masz wybór" jest współfinansowana ze środków "Trust of Civil Society in Central and Eastern Europe".

"Dosyć" Kaczyńskiego, czyli z takim nazwiskiem…

Kogo wybiorą Polacy? Czy Karol Wojtyła zostanie radnym w Drzymiciu? Czy Łaziska wybiorą Zbigniewa Wodeckiego? Czy Jarosław Kaczyński odniesie sukces w Warszawie? Ma spore szanse, bo w stolicy startuje ich... dwóch. Obaj chcą być w stołecznej Radzie Miasta. Jeden jest liderem listy komitetu wyborców "Dosyć", drugi otwiera listę kandydatów Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. Przy okazji każdych wyborów media donoszą o kandydatach ze znanym nazwiskiem. Za każdym razem tacy ludzie są wybierani, choć - jak pisze "Dziennik Polski" - coraz rzadziej wyborcy dają się nabrać. W poprzednich wyborach parlamentarnych dietę posła zapewniało nazwisko Tusk. Teraz kandyduje pięciu Tusków, jednak żaden z nich nie jest Donaldem. Do walki stanęło też trzech Palikotów (brak wśród nich Janusza), 22 Ziobrów (nie ma Zbigniewa) i aż 287 Pawlaków (w tym trzech Waldemarów - jeden z PSL, jeden z SLD). Liderem listy Wspólnoty Samorządowej Powiatu Żywieckiego jest Jarosław Gowin (nie jest to jednak poseł Platformy). W Krakowie z listy komitetu Jacka Majchrowskiego kandyduje Dziwisz - Jerzy Stanisław.

Czasem jednak zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa. Jak informuje "Rzeczpospolita", na samorządowych listach wyborczych roi się od żon, mężów, braci, sióstr i dzieci znanych polityków. W Szczecinie do rady miejskiej startują Marcin Napieralski i Paweł Juras - brat i szwagier szefa SLD Grzegorza Napieralskiego. Startuje również brat Wojciecha Olejniczaka, europosła SLD. Brat Cezary chce się znaleźć w łódzkim sejmiku, kandyduje z list SLD. W Krakowie o mandat radnego po raz kolejny ubiegać się będzie Jerzy Fedorowicz, syn posła PO Jerzego Fedorowicza. Platforma wystawia też Grzegorza Lipca, męża posłanki Katarzyny Matusik-Lipiec. We Wrocławiu tradycyjnie - tym razem do sejmiku województwa - startuje Barbara Zdrojewska, żona Bogdana Zdrojewskiego, ministra kultury. Radnym miejskim chce też zostać Przemysław Czarnecki, syn europosła PiS Ryszarda Czarneckiego. W Gdańsku o mandat radnego miejskiego ubiega się mąż posłanki PO Agnieszki Pomaskiej Maciej Krupa oraz brat posła PiS Andrzeja Jaworskiego - Paweł. W pobliskim powiecie nowodworskim do gry chce wrócić Danuta Hojarska, była posłanka Samoobrony. Startuje z własnym komitetem i... bratową.

Skończyć z parlamentem

Tegoroczne wybory samorządowe pokazują, że szczytem kariery politycznej w Polsce nie jest miejsce w Sejmie. Około 50 parlamentarzystów z PO, PiS i SLD ubiega się w tegorocznych wyborach o urzędy prezydentów i burmistrzów miast. Jeśli zostaną wybrani, ich mandaty parlamentarne automatycznie wygasną. Przekonał się o tym boleśnie poseł PiS Józef Rojek, którego cztery lata temu wybrano radnym Tarnowa. Poseł chciał nadal pracować w Sejmie. Wysłał w tej sprawie zapytanie do PKW i spotkał się z ówczesnym marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem. To jednak niczego nie zmieniło i mandat Rojka, ku jego rozpaczy, wygasł.

Zgodnie z prawem opuszczony mandat poselski obejmuje osoba, która w wyborach parlamentarnych startowała z tej samej listy i otrzymała kolejno najwięcej głosów. Teraz z parlamentu odejść chcą m.in. Mirosław Sekuła, Sławomir Piechota, Janusz Cichoń, Arkadiusz Litwiński (wszyscy PO), Krzysztof Zaremba, Grzegorz Banaś, Jerzy Materna, Dawid Jackiewicz i Andrzej Jaworski (PiS). Z SLD o urząd prezydenta miasta ubiegają się posłowie: Marek Wikiński (Radom), Krzysztof Matyjaszczyk (Częstochowa), Tomasz Garbowski (Opole), Henryk Gołębiewski (Wałbrzych) i Witold Gintowt-Dziewałtowski (Elbląg).

Polacy zadowoleni z samorządu

Co Polacy sądzą o samorządzie lokalnym? We wrześniu CBOS przeprowadził sondaż. 36 proc. ankietowanych uważa, że obywatele mają możliwość oddziaływania na to, co dzieje się w kraju - 60 proc. nie podziela tego optymizmu. Trochę lepiej wygląda sytuacja w Polsce lokalnej: połowa Polaków wierzy, że może wpływać na losy swojego regionu - 45 proc. jest sceptycznych co do tego faktu. Zdaniem respondentów największe znaczenie dla ich miejscowości i regionu mają decyzje podejmowane przez samorządy gminne (średnia 3,93 w 5-punktowej skali, na której 1 oznacza bardzo mały wpływ, a 5 - bardzo duży wpływ). Mniejsza rola jest przypisywana samorządom powiatowym (3,60) i wojewódzkim (3,40). Przekonanie, że rozwój miejscowości i regionu w dużym stopniu zależy od samorządu gminnego wyraża 64 proc. ankietowanych, 50 proc. dostrzega w tej kwestii dużą rolę samorządu powiatowego, 40 proc. - samorządu wojewódzkiego. O znaczącej roli władz centralnych mówi 30 proc. badanych; 34 proc. jako duży określa w tym względzie wpływ Unii Europejskiej. Co ciekawe, 9 proc. Polaków jest zdania, że władze samorządowe powinny wszystkie decyzje, niezależnie od ich rangi, konsultować z władzami wyższego szczebla. 45 proc. badanych uważa, że w podejmowaniu decyzji samorządy powinny być całkowicie niezależne od władz centralnych.

Samorządy działają w Polsce od dwudziestu lat. Bilans tych dwóch dekad wypada dla odrodzonej samorządności korzystnie. 52 proc. ankietowanych pozytywnie ocenia działanie władz samorządowych w tym okresie, a jedynie 8 proc. wyraża opinię przeciwną. Po jedenastu latach funkcjonowania jednostek terytorialnych w nowym kształcie 64 proc. badanych pozytywnie ocenia zmiany w prowadzone w 1999 r., a tylko 15 proc. badanych jest przeciwnego zdania. 21 proc. nie umiało odpowiedzieć na to pytanie. 46 proc. badanych skłania się ku opinii, że obecnie po wprowadzeniu nowego podziału terytorialnego jednostki samorządowe funkcjonują lepiej niż wcześniej. 8 proc. jest przeciwnego zdania, a 25 proc. nie dostrzega żadnych różnic w działaniu samorządu po wprowadzeniu zmian. Według 53 proc. Polaków, bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, wprowadzone w 2002 r., usprawniły działalność samorządów. Co czwarty badany uznał, że zmiana nie miała znaczenia, a co dwudziesty respondent uznał, że wybory bezpośrednie przyniosły samorządom szkodę.

Choć samorząd w badaniu wypadł raczej pozytywnie, nie wszyscy chcą dla niego pracować. Jak informuje "Metro", po raz pierwszy w historii polskich wyborów może zabraknąć chętnych do liczenia głosów. Żeby uratować wybory, samorządy mogą być zmuszone oddelegować do pracy w komisjach swoich urzędników. Jak mówią samorządowcy ludzie rezygnują z pracy w komisjach, gdy dowiadują, się ile zarobią. Dieta dla zwykłego członka komisji to 135 zł., dla przewodniczącego - 165 zł, a jego zastępcy - 150 zł. Zniechęcać może też ogrom pracy - bez porównania większej niż przy wyborach parlamentarnych czy prezydenckich. Tam do urny wrzuca się najwyżej dwie karty, teraz np. w stolicy, będą cztery… książki z nazwiskami. To sprawia, że liczenie głosów jest bardzo skomplikowane. Podczas wyborów prezydenckich czy parlamentarnych pierwsze komisje kończą pracę przed północą, przy samorządowych najwcześniej o 2 w nocy. A tym razem komisje będą pracować jeszcze dłużej, bo po raz pierwszy głosowanie zakończy się o godz. 22, a nie o 20. Trzeba więc będzie oddelegować do komisji urzędników z ratusza albo pracowników komunalnych. Być może sytuację uratują też bezrobotni – uzyskanie przez nich diety nie spowoduje utraty prawa do zasiłku.

 

Ciekawostki wyborcze

Jakub Czermiński