Wikileaks ma trzy nowe adresy: w Holandii, Niemczech i Finlandii

Wikileaks ma trzy nowe adresy: w Holandii, Niemczech i Finlandii

Dodano:   /  Zmieniono: 
Demaskatorski portal Wikileaks ma trzy nowe adresy: w Holandii, Niemczech i Finlandii - dowiedziała się w piątek wieczorem z portalu społecznościowego Twitter agencja AFP.
Nowe adresy (wikileaks.nl; wikileaks.de; wikileaks.fi) pojawiły się w piątek, w dniu, w którym portal był niedostępny przez kilka godzin, kiedy działał na domenie szwajcarskiej (wikileaks.ch). Na domenie tej ponownie pojawił się po południu.

Właścicielem szwajcarskiej domeny jest powstała dwa lata temu "partia szwajcarskich piratów", broniąca legalizacji wymiany plików w internecie oraz ochrony prywatności internautów. "Rozpętała się teraz ta pierwsza poważna wojna informatyczna. Polem walki jest Wikileaks. A wy jesteście wojskiem" - napisał na  Twitterze John Perry Barlow, który jest współzałożycielem organizacji zwolenników wolności słowa w internecie Electronic Frontier Foundation. Jego wiadomość została przekazana dalej przez Wikileaks do ponad 300 tysięcy ludzi opowiadających się za  istnieniem portalu. Utrata miejsca na serwerach EveryDNS jest pomniejszym kłopotem, ponieważ portal może skakać z jednej domeny do drugiej - powiedział Fraser Howard z  zajmującej się bezpieczeństwem internetowym firmy Sophos. "Analogia z polowaniem na mole jest tu całkiem dobra" - dodał.

Przenosiny do Szwajcarii w nocy z czwartku na piątek, o czym obszernie informowano m.in. na Twitterze, były wymuszone tym, że firma EveryDNS.net, zarządzająca poprzednią domeną portalu, wycofała się ze świadczenia jej usług. Przez jakiś czasu Wikileaks działał jedynie pod numerem IP. "Wolne słowo jest pod numerem 213.251.145.96" - napisali przedstawiciele tego portalu na Twitterze.

Wikileaks od czwartku częściowo był obsługiwany przez serwer francuskiej firmy OVH, ale rząd Francji poinformował, że bada, w jaki sposób może zakazać "goszczenia" portalu na serwerach we Francji.

Założyciel Wikileaks Julian Assange oświadczył w piątek na czacie z czytelnikami brytyjskiego "Guardiana", że jemu i jego współpracownikom grożono śmiercią po publikacji poufnych depesz dyplomacji amerykańskiej. Zaznaczył, że jeśli coś stanie się jemu lub jego kolegom, kluczowe dokumenty poufnej korespondencji dyplomacji amerykańskiej, które jeszcze nie zostały opublikowane, trafią do opinii publicznej.

pap, ps