Komorowski wygwizdany w Szczecinie podczas uroczystości Grudnia`70

Komorowski wygwizdany w Szczecinie podczas uroczystości Grudnia`70

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Bronisław Komorowski podkreślił w Szczecinie podczas piątkowych uroczystości z okazji 40. rocznicy wydarzeń grudniowych, że "bolesne i wstydliwe" jest to, iż procesy związane ze zbrodniami czasów komunistycznych ciągną się tak długo i że nie udało się ukarać winnych. Podobnie jak wcześniej w Gdyni Komorowski został wygwizdany.
- Strzały, które padły na Wybrzeżu, prócz niewinnych ludzi, uśmierciły także ostatnie złudzenia Polaków, że system komunistyczny może kiedykolwiek mieć ludzką twarz - powiedział prezydent, zabierając głos podczas uroczystości pod tablicą "Pamięci poległych w grudniu 1970 r." przed bramą główną stoczni szczecińskiej. - Dziś, po 40 latach od tamtych tragicznych wydarzeń żyjemy w niepodległej Polsce, gdzie każdemu wolno wyrażać i demonstrować swoje przekonania, w całej Polsce, także i tutaj w Szczecinie, i w czasie tej uroczystości - podkreślił Komorowski.

Wcześniej w piątek prezydent wziął udział w uroczystościach w Gdyni przed Pomnikiem Ofiar Grudnia'70. Jego przemówieniu na początku towarzyszyły głośne gwizdy, krzyki i buczenie kilkudziesięciu osób. - Żyjemy w Polsce praworządnej, aczkolwiek niedoskonałej - powiedział Komorowski w Szczecinie. Na te słowa prezydenta rozległy się także gwizdy zgromadzonych. Prezydent zaznaczył, że w odpowiedzi na te okrzyki może powiedzieć jedno: "Że chyba nie ma w Polsce nikogo z rodowodem solidarnościowym, który nie myślałby z goryczą i nie myślałby z bólem o tym, że ukaranie na drodze sądowej winnych zbrodni po prostu się nie udało". - Możemy razem wystawiać rachunki nam wszystkim, bo przecież nie udało się to żadnej ekipie, z wszystkich ekip solidarnościowych. Rzeczywiście sprawą bolesną i wstydliwą jest to, że procesy związane ze zbrodniami czasów komunistycznych ciągną się tak długo bez żadnego, albo z miernym efektem - podkreślił Komorowski.

Prezydent zaznaczył, że podczas grudniowych dni 1970 r. Polacy "w bolesny sposób mogli przekonać się, jaki jest prawdziwy stosunek władzy, która uzurpowała sobie miano "ludowej"; do tego właśnie ludu, do zwykłych obywateli, strzelano tutaj w Szczecinie". - Do ludzi, którym obce były polityczne kalkulacje, którzy chcieli tylko żyć w sposób wolny i godny. To przecież dzisiaj wydaje się tak całkowicie zrozumiałe, niewygórowane i naturalne oczekiwanie. Ale z drugiej strony, ci, którzy pamiętają tamte czasy rozumieją, jak te oczekiwania były w istocie radykalne, jak daleko szły w sprzeciwie dla tamtej rzeczywiści politycznej, dla całego systemu opartego i na kłamstwie, i na przemocy - podkreślił Komorowski. - Dlatego zamiast rozmów, zamiast negocjacji partia komunistyczna miała protestującym do zaoferowania gaz, pałki, a wreszcie kule - zaznaczył.

Prezydent oświadczył, że teraz "zobowiązaniem dla każdego z nas jest dążyć do budowy takiego społeczeństwa, w którym brat nie podnosi ręki na brata". Podkreślił, że na tym polega sens i przesłanie zakończenia wojny polsko-polskiej. Komorowski przekonywał, że warto zadać sobie fundamentalne pytanie: "Czy my dzisiaj jesteśmy w pełni uodpornieni na tę nieufność i chorobę nienawiści, która wtedy zaowocowała strzałami polskimi do Polaków?". Podkreślał też, że "dialogu zaufania i solidarności nie można zadekretować, nie sposób wymusić ich ustawą ani rozporządzeniem" - Chcemy społeczeństwa, w którym głos prostego, zwykłego człowieka jest zawsze słyszany i słuchany przez tych, którzy sprawują władzę - mówił prezydent. Społeczeństwa - podkreślał Komorowski - "w którym między słowami a czynami nie wyrastają przepaści, nowe mury nieufności, pogardy i nienawiści.  - Tylko tak postępując będziemy mogli kiedyś, w tym już innym, lepszym świecie spojrzeć w oczy ofiar Grudnia i powiedzieć: zobaczcie, Polskę zniewoloną, przepojoną strachem i przemocą przemieniliśmy w miejsce godne ludzi wolnych, żyjących w prawdzie i silnych mocą solidarności - zakończył prezydent.

pap, ps