Grafomania na szczycie

Grafomania na szczycie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tomasz Lis (fot. Whitesmoke Studio) 
Jest wybitnie nieprawdopodobne byśmy w najbliższych dwunastu miesiącach usłyszeli od naszych polityków coś ważnego, mądrego i inspirującego.
Dużo było tych świątecznych i noworocznych życzeń, ale wiadomo, jak to jest z życzeniami. Mogą się spełnić albo i nie. Człowiek chciałby się oprzeć na czymś naukowym, empirycznie przewidywalnym. I jest. Znalazłem. Oto w swym świątecznym wydaniu tygodnik „The Economist" nie składał żadnych życzeń, ale napisał wprost – „życie zaczyna się od 46. roku życia". Bosko. Jeszcze roczek i życie naprawdę się zacznie, nabierze przyspieszenia.

To dokładnie jak z historią. Zakończyła się bowiem najszybsza dekada w historii świata. Nigdy wcześniej tak szybko tak wiele nie zmieniło się tak nieoczekiwanie i tak nieodwracalnie. Spójrzmy na moment na świat i na Polskę, by się o tym przekonać. Wszystko pod hasłem: „Kto by 10 lat temu pomyślał, że...".

Kto by pomyślał, że będzie to dekada zadekretowanej po 11 września 2001 r. wojny z terrorem. Że Chiny nieśmiało aspirujące do światowego prymatu uczynią go bardzo prawdopodobnym. Że amerykańskim prezydentem zostanie czarnoskóry polityk. Że Brazylia będzie potęgą nie tylko piłkarską, ale i gospodarczą. Że najpotężniejszym człowiekiem w Europie będzie kobieta, do tego urodzona w NRD. Że pierwszym dysydentem i więźniem sumienia w Rosji zostanie bezduszny oligarcha. Że chłopiec przemierzający świat w klapkach i w szlafroku oplecie glob siecią Facebook.

A u nas? Kto by pomyślał, że dekada rozpoczęta koncertową klęską prawicy zakończy się niekwestionowaną dominacją prawicy. Że powstaną takie partie jak PO oraz PiS i nie tylko przetrwają, ale zawładną naszą polityką. Że Lech Kaczyński będzie prezydentem, a premierami będą Kazimierz Marcinkiewicz, Jarosław Kaczyński i Donald Tusk. Że Andrzej Lepper, zanim zaginie w czeluści nicości, będzie wicemarszałkiem Sejmu i wicepremierem. Że Polska będzie gospodarczo szła naprzód bez jakichkolwiek reform, mimo państwa, a nawet wbrew państwu. Że największymi gwiazdami naszego sportu będą skoczek z Wisły i narciarka biegowa z Kasiny Wielkiej. Lista przykładowych zdarzeń – niech mi ktoś powie, które z nich wygrałoby w wyborach na wydarzenie najbardziej nieoczekiwane?

Skala nieprzewidywalności tego nieoczekiwanego, które stało się faktem, może być źródłem nadziei, ale i niepokoju. Mądrość „wszystko płynie" nabrała jeszcze głębszego sensu. Płynie, i to jak! Koniec historii? A skąd! Jazda! Zapinajmy pasy!

W odniesieniu do Polski to przyspieszenie nurtu historii budzi raczej obawy niż nadzieje. Bo mam wrażenie, że, jak mówią Amerykanie, siedzimy na ogonie. Jest w sumie nieźle. Jak tylko nie zdarzy się nic złego, to wszystko będzie OK. Mówiąc do bólu brutalnie, jak tylko będziemy mieli trochę fartu, to wylądujemy nawet we mgle. A jak nie wylądujemy?

Lech Wałęsa życzył przed świętami nam, Polakom, byśmy mądrzej wybierali. Niezupełnie zrozumiałem. Mądrzej, to znaczy jak, panie prezydencie? Bo za chwilę mamy wybory, więc chciałbym wiedzieć, tak konkretnie. Na razie kroi nam się wybór między partią monotematyczną a partią beztematyczną; między zarządzaniem chorymi emocjami generowanymi przez nie do końca zdrowego lidera a zarządzaniem dryfem, stagnacją i impasem; wybór między obsesją posmoleńską a obsesją sondażową; między modlitwą, by nic złego się nie stało, a modlitwą, by stało się, byle przed wyborami, wszystko co najgorsze. Wybór to szalenie ekscytujący, mniej więcej tak jak wybór między masłem a margaryną.

Co przyniesie ten rok? Pewnie ból głowy, jak ten miniony. Premier zdecydował, że nie będzie się ubiegał o prezydenturę, ale nie wiadomo wciąż, w imię czego tak postanowił. Były premier postanowił ubiegać się o prezydenturę, ale pewnie zrobił tak pod wpływem proszków. Na szczęście wiadomo, po co o prezydenturę bił się obecny prezydent. „Wszystkiego naj, naj i wszystkiego super" – życzył przed świętami czytelnikom „Super Expressu". Z kolei czytelnikom „Faktu" życzył, „by strzelistym dobra aktem, było świat poznawać z »Faktem«". Nie oderwał nam się pan prezydent od mas, zachował, a nawet umocnił więź z narodem, swojski jest i prawdziwy. Pozostaje mieć nadzieję, że Order Orła Białego dla Wisławy Szymborskiej nie jest wyłącznie owocem swoiście okazywanej fascynacji prezydenta poezją i rymami. Świat wychodzi naprzeciw nowym wyzwaniom, my borykamy się z indolencją i infantylizacją polityki.

Jest wybitnie nieprawdopodobne, byśmy w najbliższych dwunastu miesiącach usłyszeli od naszych polityków coś ważnego, mądrego i inspirującego. A ponieważ świat ruszył z kopyta, pozostaje życzyć państwu, by nie stało się nic, co zakłóci nasz senny, zdziecinniały błogostan. Wolności od grafomanii na najwyższym szczeblu państwu nie życzę, bo życzenia powinny się jednak mieścić w granicach tego co możliwe.