Kaczyński o Tusku i Putinie: nie chciałem ich widzieć

Kaczyński o Tusku i Putinie: nie chciałem ich widzieć

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jarosław Kaczyński nie chciał spotkać się z premierami (fot. Wprost)Źródło:Wprost
– Nie chciałem stwarzać wrażenia, że w kwestii tej tragedii traktuję ich jako niewinnych. Nie chciałem odbierać kondolencji od ludzi, którzy w takim czy innym sensie są za to, co się stało, odpowiedzialni – mówi Jarosław Kaczyński tłumacząc, dlaczego nie chciał spotkać się zaraz po katastrofie z Donaldem Tuskiem i Władimirem Putinem. Opowiedział również, co robił przez dwa miesiące, by jego matka nie dowiedziała się o śmierci Lecha Kaczyńskiego.
– Nie, nie chciałem ich widzieć – tak prezes PiS odpowiedział na pytanie, czy rozważał możliwość spotkania się z premierami Polski i Rosji w Smoleńsku. – Wcześniej zresztą przekazano mi ofertę spotkania się z nimi w namiocie, w którym przebywali. Miałem tam pójść, by przyjąć od nich kondolencje. Później musieliśmy jeszcze długo odczekać na pozwolenie opuszczenia Rosji, bo jest to kraj, w którym nie tylko trzeba mieć pozwolenie wjazdu, ale też wyjazdu. Znów zostaliśmy więc przetrzymani, pewnie w odwecie za moją odmowę spotkania z Putinem – dodał Kaczyński.

Prezes wyjaśnił, że nie zdecydował się na spotkanie z szefami rządów, bo „nie chciał stwarzać wrażenia, że w kwestii tej tragedii traktuje ich jako niewinnych". – Nie chciałem odbierać kondolencji od ludzi, którzy w takim czy innym sensie są za to, co się stało, odpowiedzialni – dodał szef PiS. Kaczyński powiedział również, jak „rozkładał odpowiedzialność za to, co stało się 10 kwietnia". – Winą obciążającą Tuska jest ten tragiczny finał wojny z prezydentem, a więc rozdzielenie wizyt w Katyniu na dwie – zaczął prezes PiS. – Finałem rozdzielenia była katastrofa i śmierć prezydenta wraz z towarzyszącymi mu osobami – dodał.

Odnośnie odpowiedzialności za katastrofę Władimira Putina, Kaczyński powiedział: – Wiemy coraz więcej, ale w nawet najbardziej optymistycznym wariancie przygotowanie lotniska było fatalne. To samo dotyczy wieży. No i uprawiana od początku propaganda. Te rzekome cztery podejścia do lądowania. To pokazywało, jaka będzie gra. Nie było najmniejszych podstaw do przyjmowania kondolencji od Putina. To byłaby z mojej strony deklaracja wiary w jego niewinność. A on rządzi Rosją i dlatego on, w najszerszym tego słowa znaczeniu, odpowiada za bezpieczeństwo przylatujących na jego terytorium głów państwa – ocenił Kaczyński.

Kaczyński był też pytany, kiedy po katastrofie „dogoniła go polityka". – Na pewno wraz z rozpoczęciem kampanii prezydenckiej – stwierdził prezes PiS i dodał, że „początkowo nie brał pod uwagę możliwości kandydowania". – Nawet nad tym się nie zastanawiałem i nie kalkulowałem, kto powinien wystartować. Potem pojawiły się badania, z których wynikało, że to ja właśnie mam największą szansę na zwycięstwo. Drugi był Zbigniew Ziobro, a trzecia Zyta Gilowska. Nie miały one jednak nic wspólnego z wieściami, które krążyły po Polsce, że wygrywam wybory w I turze – przypomniał prezes PiS.

Kaczyński przypomniał również, jak trudnym czasem dla niego był okres po katastrofie tym bardziej, że wkrótce musiał się on zaangażować w kampanie prezydencką. – W tym samym czasie miałem w szpitalu bardzo chorą Mamę, przed którą miałem codziennie udawać, że Leszek żyje – powiedział i wyznał, kiedy Jadwiga Kaczyńska dowiedziała się o śmierci syna. – Dwa miesiące potem. W tym czasie wymyślałem najróżniejsze historie, że Leszek wyjechał do Stanów Zjednoczonych z ważną wizytą. Nawet wymyśliłem, by kolega przygotował mi, po odpowiedniej obróbce komputerowej, gazety z artykułami na temat wizyt brata – dodał.

„Nasz Dziennik", ps